Czcionki i spacje

List napisany na komputerze i wydrukowany na drukarce Hewlett-Packard wygląda tak czysto, jakby go złożył zecer. Tylko jedna cecha zdradza wydruki z komputera: jeśli popatrzymy na stronę od dołu, z niewielkiej wysokości, widać, że wszystkie litery ułożone są w sztywnych kolumnach. Bez względu na to, czy litera jest ''chuda'', czy "gruba" zabiera ona tyle samo miejsca. W każdym razie tak się dzieje dopóki nie zastosujemy druku proporcjonalnego.

List napisany na komputerze i wydrukowany na drukarce Hewlett-Packard wygląda tak czysto, jakby go złożył zecer. Tylko jedna cecha zdradza wydruki z komputera: jeśli popatrzymy na stronę od dołu, z niewielkiej wysokości, widać, że wszystkie litery ułożone są w sztywnych kolumnach. Bez względu na to, czy litera jest ''chuda'', czy "gruba" zabiera ona tyle samo miejsca. W każdym razie tak się dzieje dopóki nie zastosujemy druku proporcjonalnego.

Niektórzy uważają, że tak jest lepiej. Uszeregowane litery kojarzą im się z paradą wojskową albo sztachetami w płocie. Inni mają bardziej wyrafinowane poczucie estetyki i dla nich wydruki z komputera są zawsze brzydkie. Najpiękniejsze nawet litery układają się bowiem w nieforemne słowa jeśli nie mają regulowanego światła między czcionkami. Na przykład angielskie słowo "skiing" oznaczające jazdę na nartach wygląda niezgrabnie, bo wydaje się, że między dwiema literami "i" pozostało za dużo miejsca.

Zdarzają się i odwrotne przypadki. Jeśli linotypista nie zadba o rozsądne dozowanie światła, to zapis serii kodu zerojedynkowego wygląda okropnie. Ciąg czterech jedynek jest nieodróżnialny gołym okiem od ciągu pięciu jedynek. Gdy taka seria występuje np. w numerze konta bankowego, konsekwencje mogą być poważne. Całkowite zlikwidowanie światła, widoczne np. w edytorze ChiWriter po zastosowaniu druku proporcjonalnego, daje często jeszcze gorsze efekty niż szeregowanie liter w kolumny.

Fonty typograficzne

By rozwiązać te problemy, wprowadzono ostatnio na rynek dwa programy typograficzne, których jedyną funkcją jest dozowanie światła między literami, czynność określana po angielsku jako "kerning". Oprogramowania - Agency Fit wyprodukowane przez Monotype Typography oraz The Kerning Palette firmy Clearface Inc. - mogą pracować w zasadzie z czcionkami dowolnego kroju i rozmiaru. Oba programy wykorzystują tabele odległości między parami liter. Istnieje w nich opcja sugerowanych odległości oraz ręcznej modyfikacji światła między wybranymi dwiema literami. Agency Fit jest w stanie zapamiętać światło między 3 tys. par liter.

Wykorzystanie tych programów daje też pewien praktyczny pożytek. Otóż, nieregulowane światło ma zawsze długość maksymalną, regulacja polega na jej zmniejszaniu. Teksty z kontrolowanym światłem są więc zawsze krótsze. Widać to na ilustracji. W słowie "typography" dolna część litery "y" została dwa razy wsunięta pod poprzednią literę. To wystarcza, by można było zmieścić potrzebny przecinek przed słowem "good" i zlać dwie ostatnie linie w jedną.

Nowe kroje czcionek

Znużenie powszechnie wykorzystywanymi czcionkami, czyli monotonną typografią jest jednak głębsze. Firmy graficzne pracują nad wyprodukowaniem czcionek bardziej rzucających się w oczy.

Najciekawsza propozycja pochodzi od Bryana Thatchera z nowojorskiego biura Twelve Point Rule. Thatcher podzielił alfabet na cztery grupy i w kolejności zapisał w czterech liniach. Litery z pierwszej linii mają górne części lekko pochylone w prawo. Litery w drugiej linii składają się niemal wyłącznie z pionowych kresek. Litery w trzeciej grupie mają zaokrągloną kreskę w lewym górnym i prawym dolnym rogu. Litery w czwartej linii składają się z prostych, ale ukośnie położonych kresek.

Nikt dotąd nie spostrzegł, że alfabet w naturalny sposób rozpada się na cztery powyższe podzbiory. Wydrukowane w kolejności, rzeczywiście przyciągają uwagę i wywołują zdziwienie. Nie można jednak tego samego powiedzieć, gdy zostaną one wytrącone z kolejności alfabetycznej. Tekst złożony czcionką Twelve Point Rule nie wydaje się już tak elegancki, jak sam alfabet.

Ochrona patentowa

Thatcher chciał swój alfabet opatentować i tu powstał problem. W 1919 r. sąd okręgowy orzekł, że czcionka nie jest wzorem autorskim lecz przemysłowym i tym samym nie podlega opatentowaniu. Tak, jak nie można opatentować kształtu domu, czy sylwetki luksusowego samochodu, nie można uzyskać prawa własności dla wymyślonych przez siebie liter. Od 1919 r. sytuacja zmieniła się jednak na korzyść pomysłowych grafików. Obecnie jeden typ czcionki The Stone Family uzyskał już patent, ponieważ zdaniem sądu dostatecznie wyraźnie różnił się od czcionek powszechnie używanych.

Teraz do rozstrzygnięcia pozostała sprawa, czy czcionki Twelve Point Rule różnią się dostatecznie od powszechnie stosowanych krojów liter. Jeśli sąd lub urząd patentowy uzna, że tak, pojawi się pytanie, jak dalece nowe fonty muszą się różnić od starych, by zasługiwały na patent. Jeśli decyzja sądu będzie negatywna, Thatcherowi nie pozostanie nic innego, jak zadowolić się honorarium w wysokości 10% lub 15% od każdego egzemplarza oprogramowania, zawierającego wymyślone przez niego litery. Każdy jednak będzie miał prawo ułożyć analogiczny program i sprzedawać litery Twelve Point Rule bez płacenia dywidend.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200