Daleko do Bazylei

Polskie banki nie spieszą się z przygotowaniami do spełnienia wymogów Nowej Umowy Kapitałowej (Basel II). Głosy mówiące o konieczności intensyfikacji działań banki odbierają jako wyraz lobbingu i marketingu firm informatycznych, zainteresowanych wdrażaniem rozwiązań do analizy ryzyka.

Polskie banki nie spieszą się z przygotowaniami do spełnienia wymogów Nowej Umowy Kapitałowej (Basel II). Głosy mówiące o konieczności intensyfikacji działań banki odbierają jako wyraz lobbingu i marketingu firm informatycznych, zainteresowanych wdrażaniem rozwiązań do analizy ryzyka.

CapGemini, która usiłowała zrealizować wśród najbardziej znaczących finansowych instytucji w Polsce badanie "BASEL II SURVEY" (na wzór podobnego badania przeprowadzonego w 2003 r. na całym świecie), musiała zrezygnować z tych planów, bowiem respons ze strony banków był na tyle słaby, że trudno byłoby mówić o miarodajnych wynikach.

Celem badania było zweryfikowanie i podsumowanie głównych zagadnień związanych z przygotowywaniem do wykonania zaleceń Basel II w warunkach rynku polskiego, a także umożliwienie porównania stopnia ich realizacji w Polsce i na świecie. Świadczyć to może o wciąż bardzo odległym postrzeganiu problemu przez polskie banki, które zasadniczo znajdują się nadal bliżej początku niż końca na drodze przystosowania do spełnienia wymogów tzw. Nowej Umowy Kapitałowej.

W blokach startowych

"Generalnie banki są dzisiaj słabo przygotowane. Wiele z nich nadal nie zbiera danych, które będą potrzebne do prowadzenia potrzebnych analiz" - mówi Tomasz Mierzwa, prezes warszawskiej spółki BusinessVision. Nowa Umowa Kapitałowa zacznie co prawda obowiązywać dopiero od początku 2007 r., lecz aby ją zrealizować, trzeba będzie dysponować również informacjami z lat poprzednich, m.in. na potrzeby badań statystycznych, wspomagających analizę ryzyka. Ocenia się, że chodzi co najmniej o 3 lata wstecz, a więc już o 2004 r.

"Sytuacja jest trochę podobna do wczesnych lat 90. ubiegłego wieku, kiedy banki musiały przygotować się do obligatoryjnej sprawozdawczości na rzecz Narodowego Banku Polskiego" - dodaje Tomasz Mierzwa. Również wówczas widać było podejście zachowawcze, skłonność do minimalizacji inwestycji. "W ostateczności banki jednak spełniły nałożone na nie wymagania" - dodaje.

"Większość naszych banków nadal pozostaje na etapie wyczekiwania" - mówi Jan Sołdaczuk, prezes warszawskiej firmy konsultingowej Effect. "Tylko niektóre z nich znajdują się na etapie poprzedzającym wdrażanie Basel II. Pozostałe są dopiero na etapie studialnym" - dodaje Daniel Stalmach z Softbanku. "Jest to, można by powiedzieć, etap swoistych prac naukowo-badawczych, przyglądania się temu, jak to robią inni" - stwierdza Tomasz Mierzwa. To przyglądanie się formalnie nosi nazwę "analizy luk" (gap analysis), czyli wskazania tych obszarów w organizacji banku oraz systemach przepływu i gromadzenia danych, które wymagają zmian, aby udało się wypełnić zalecenia Nowej Umowy Kapitałowej. Oznacza to, że w większości banków powstały już i działają dedykowane zespoły zajmujące się Basel II, natomiast na ogół jeszcze nie nadszedł czas wprowadzania odpowiednich rozwiązań zarządzania ryzykiem.

"To oczywiście leży w interesie firm informatycznych, aby namawiać nas do gromadzenia jak największej liczby, jak najbardziej szczegółowych danych. Tyle tylko, że to wszystko przecież kosztuje i to niemało" - twierdzi przedstawiciel jednego z większych polskich banków. Gdy skonfrontuje się wypowiedzi przedstawicieli banków z głosami branży IT, widać pewną nieufność bankowców, umotywowaną zapewne również doświadczeniami z przygotowań do nadejścia roku 2000 (słynny problem Y2K), gdy wielu firmom i instytucjom pozostało gorzkie poczucie wystrychnięcia na dudka i naciągnięcia na niepotrzebne wydatki w obszarze IT.

Czekając na polskie wymagania

"Zarządy banków wolą poczekać, niechętnie słuchając o konieczności poniesienia kolejnych wydatków na rozwiązania informatyczne, niezbędne do wsparcia systemów analizy ryzyka" - twierdzi Dariusz Olkiewicz, konsultant zarządzający z CapGemini. Bankowcy wskazują na inne przyczyny opóźnień, leżące poza ich odpowiedzialnością. "Kłopot polega na tym, że dopiero w końcu czerwca br. ogłoszono ostateczną wersję roboczą wymogów Basel II. Całość czeka teraz długi proces ratyfikacyjny w poszczególnych państwach i - po jego zakończeniu - wydanie stosownych zaleceń przez nadzory bankowe" - mówi Bogdan Pilawski, główny specjalista w Dziale Informatyki Banku Zachodniego WBK. Pierwotnie ostateczna wersja zaleceń miała być gotowa w 2003 r.

Banki oczekują na jasne i precyzyjne stanowisko polskiego Nadzoru Bankowego odnośnie do wymagań, jakie będą musiały spełnić w kontekście ustaleń Basel II. Bardzo dużo istotnych szczegółów zależy tutaj bowiem od lokalnych uwarunkowań - specyfiki krajowego rynku bankowego i sektora finansowego oraz decyzji lokalnych instytucji odpowiedzialnych za regulacje i kontrolę funkcjonowania tego rynku. Sprywatyzowane duże banki - należące do międzynarodowych grup finansowych poprzez dominującego zagranicznego właściciela - znajdują się dodatkowo pod wpływem rozwiązań i standardów stosowanych w całej grupie, które dopiero muszą zostać skonfrontowane z polskimi wymaganiami.

Niestety, kierownictwo polskiego Nadzoru Bankowego nie wyraziło zgody na rozmowę z nami dotyczącą Nowej Umowy Kapitałowej. Również pytania, dotyczące m.in. stopnia zaangażowania banków do spełnienia wymogów Basel II, terminów wydania przez Nadzór stosownych rekomendacji czy planowanych działań mających skłonić banki do kooperacji w podejmowanych w tym obszarze działaniach, przesłane do biura prasowego Nadzoru, pozostały bez odpowiedzi. Na razie uczestnicy tego rynku skazani są na spekulacje i domysły.

Samotna walka

Daleko do Bazylei

Bogdan Pilawski, główny specjalista w Dziale Informatyki Banku Zachodniego WBK

"Charakterystyczne, że inaczej niż w przypadku problemu roku 2000 nie widać chęci do współpracy pomiędzy bankami w zakresie przystosowania się do wymogów Basel II" - twierdzi przedstawiciel jednego z dużych banków. Działają więc one w pojedynkę, co nie ułatwia zadania, tym bardziej że taka sytuacja jest na rękę dostawcom. Wynika to zapewne z tego, że rozwiązania analizy ryzyka zbyt ściśle przystają do specyfiki danego banku, do jego modelu rynkowego funkcjonowania. Współpraca rodzi zatem obawy o upublicznienie informacji mających wartość konkurencyjną.

"Stopień adekwatności do wymogów rozłoży się po obu stronach linii, którą kiedyś wyznaczy Nadzór Bankowy: pośród kulejącej większości znajdą się jednak także bardzo nieliczni nadgorliwcy" - twierdzi Bogdan Pilawski. Co ciekawe, w USA tamtejszy nadzór zadecydował, że wyłącznie największe banki - na ogół międzynarodowe - muszą podlegać wymogom Basel II. Dla pozostałych będzie to kwestia wyboru. "W porównaniu z zagranicą w Polsce widać wyraźny brak pośpiechu. Wynika to także z odmiennego podejścia do skali inwestycji. Wydatek rzędu kilkuset tysięcy euro dla zachodniego banku nie jest problemem. U nas ciągle się oszczędza w możliwie dużym stopniu, co oczywiście nie sprzyja realizacji projektów analizy ryzyka" - mówi Dariusz Olkiewicz.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200