Word for Windows 2.0

''Codziennie kilka milionów ludzi na świecie rozpoczyna pracę z komputerem od wpisania z klawiatury trzech literek ®WINŻ''. Tymi słowami rozpoczęły się warszawskie ''Windows Discovery Days'', na których zaprezentowano najnowsze produkty firmy Microsoft, w tym Word for Windows 2.0.

''Codziennie kilka milionów ludzi na świecie rozpoczyna pracę z komputerem od wpisania z klawiatury trzech literek ®WINŻ''. Tymi słowami rozpoczęły się warszawskie ''Windows Discovery Days'', na których zaprezentowano najnowsze produkty firmy Microsoft, w tym Word for Windows 2.0.

Troszkę historii

Pierwsza wersja Worda była dość udaną próbą implementacji na PC podobnego programu napisanego dla Macintosha, choć połączenie dużych możliwości edycyjnych z łatwością i wygodą obsługi okazało się dość kłopotliwe. Nie tylko zresztą w tym przypadku. Podobną wadę miały WordPerfect, Sprite i ChiWriter, a przyczyną był znakowy tryb pracy PC sprawiający, że na ekranie nie udawało się zmieścić wszystkich funkcji programu za jednym zamachem. Konstruowano więc wielostopniowe menu, w których łatwo było się zgubić. Ponadto droga prowadząca do niektórych opcji niewiele miała wspólnego z logiką.

Zatem nic dziwnego, że posługiwanie się taką aplikacją związane było nieuchronnie z długim okresem "studiowania" podręcznika i "wkuwaniem" na pamięć ważniejszych kombinacji klawiszy. Nie inaczej wyglądał dotychczasowy Word 1.1, który mimo iż pracował w środowisku graficznym Windows, niejako siłą rozpędu przypominał swoje poprzednie, DOS-owskie wcielenie.

Wszystko-Pod-Ręką

Tak w skrócie można by scharakteryzować filozofię nowego pakietu, która, jak nas poinformowano, jest rezultatem wnikliwej analizy opinii i zachowań, zróżnicowanej pod względem zaawansowania grupy użytkowników.

Pierwszym efektem tej analizy było wprowadzenie Toolbar - paska znaczków (ikon) symbolizujących najczęściej wydawane polecenia. Takie rozwiązanie, spotykane dotychczas tylko w edytorach rysunków, niesłychanie ułatwia obsługę i aż dziw bierze, że nie upowszechniło się wcześniej. Dzięki niemu bowiem wystarczy "kliknąć" wybrany symbol, aby np. importować blok tekstu, uruchomić makrodefinicję, zaadresować kopertę czy przeformatować akapit.

Tylko-Kliknąć

Od naciskania ekranowych guzików tylko krok do próby maksymalnego wykorzystania naturalnych ludzkich odruchów, które pojawiają się podczas pracy nad tekstem. Wszystko to za sprawą OLE (Object Linking and Embedding) - łączenie i osadzanie elementów i DDE (Dynamic Data Exchange) - dynamiczna wymiana danych.

Nazwy tych technik brzmią dość enigmatycznie dla "przeciętnego użytkownika". One jednak powodują, że program stał się jeszcze bardziej przyjazny. Możemy np. "przeciągnać" (drag and drop) myszą na wybrane miejsce blok tekstu lub automatycznie uruchomić arkusz kalkulacyjny, z którego wcześniej wprowadziliśmy tu wykres. Nie trzeba przy tym pamiętać skąd dana rzecz pochodzi. Co więcej, jeśli tego typu element zostanie zmieniony, (bo np. wprowadzimy inne dane do arkusza), to program automatycznie uaktualni wykres w dokumencie.

Możliwości jest zresztą więcej. Skoro daje się na bieżąco modyfikować element - czemuż by nie składać typowych druków (takich jak np. raporty) z gotowych "klocków". Przecież raz zaprojektowana strona może za każdym razem zawierać inne dane i ilustracje, szczególnie, że prawie nie zajmują one miejsca na dysku (zasługa OLE).

Co jeszcze?

Word for Windows 2.0, podobnie jak inne zaawansowane edytory jest aplikacją zbliżoną (możliwościami i ceną) do Desktop Publishing. Zawiera, bowiem własny program graficzny wyposażony w bogatą bibliotekę rysunków, edytor tabel, moduł do tworzenia wykresów i Word Art, dzięki któremu można "wyginać" napisy. Kto trochę "pomyszkuje", znajdzie także wzory ramek, tła i Bullets - obszerny zestaw znaczków służących do wyróżniania tekstu.

WYSIWYG (What You See is What You Get - to, co widzisz na ekranie, otrzymasz na wydruku). W obecnej wersji nazywa się to WYSBYGI (What You See Before You Get - widzisz, zanim otrzymasz) i objawia we wstępnym podglądzie wszystkiego, co ma być zmienione lub wprowadzone do tekstu. Dzięki tej technice możliwe jest np. obejrzenie w specjalnym polu rzeczywistego wyglądu nowej czcionki.

Poza tym nowy Word zawiera wszystkie mechanizmy znane z innych edytorów tekstu, takie jak predefiniowane style, możliwość rozpoczęcia pracy od zredagowania konspektu, dopisywanie ukrytych komentarzy, korektę gramatyczną i ortograficzną, słownik synonimów, podgląd strony, itd., które czynią z niego rzeczywiście potężne narzędzie edycyjne. Do tego dochodzi praktycznie nieograniczona liczba krojów pisma odziedziczonych z techniki Windows.

Microsoft rozpoczął totalną ofensywę dla pozyskania nowych klientów. Na razie daje się to dostrzec w opcji Help nowego Worda. Nie dość, że wyposażono ją w dostosowany do umiejętności kompletnie "zielonych" użytkowników, animowany, interakcyjny Tutorial, to jeszcze można sobie zażyczyć "tłumaczenie" sekwencji klawiszy z Word Perfecta.

Szczypta piołunu...

Niestety, jak na razie, pełne wykorzystanie zalet tego wspaniałego edytora w naszym kraju nie jest możliwe. Dzieje się tak za sprawą braku odpowiednich słowników, tablic sortowań i, co tu ukrywać, liter, choć z tymi ostatnimi najłatwiej sobie poradzić stosując Polwin 2.1 (3 fonty) lub Bitstream Facelift, czy Adobe Type Manager. Miejmy jednak nadzieję, że ta kwestia, zgodnie z zapowiedziami, w niedługim czasie zostanie rozwiązana.

Tak bogaty program jest też oczywiście sprzętowo-wymagający. Doświadczenie uczy, że do pełnego wykorzystania jego możliwości potrzeba szybkiego komputera (min. 386SX/20) z dużą pamięcią (2-4 MB RAM) i sporym (co najmniej 80MB), szybkim (np. 15 ms/TR>750 kB/sek) twardym dyskiem oraz, najlepiej kolorowej, dobrej jakości drukarki. Po zainstalowaniu Word 2.0 zajmuje ok. 15, a razem z Windows 3.1 i DOS 5.0, skromnie licząc 25 MB, co też trzeba brać pod uwagę.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200