COR - przyjaciel redaktora

To niby prosta rzecz - wziąć jakiś tekst i dokonać korekty. Wystarczy przejrzeć, znaleźć błędy i poprawić je.

To niby prosta rzecz - wziąć jakiś tekst i dokonać korekty. Wystarczy przejrzeć, znaleźć błędy i poprawić je.

Teoretycznie rzecz biorąc, każdy kto jako tako przebrnął przez maturę z polskiego, powinien umieć to robić doskonale. Tymczasem, jak wykazuje praktyka, umiejętność dokonywania korekty to spora sztuka - istnieje zawód "korektor", a dobrzy korektorzy (najczęściej panie korektorki) są na wagę złota dla każdej redakcji. A że trudno dziś o taką dziedzinę działalności, do której nie wtrącaliby się informatycy (i dobrze, że się wtrącają), byłoby więc dziwne, gdyby nie powstał w końcu program napisany z myślą o korekcie tekstu, jako że nadal w Polsce używa się częściej zachodnich edytorów, przeważnie wyposażonych w angielskie spell- checkery, niż rodzimych. Właściwie to dziwne, że taki program powstał tak późno. W końcu jednak powstał i nazywa się COR.

Podstawową funkcją COR-u, jest analiza tekstu i wyłapywanie słów podejrzanych o to, że zawierają błąd. Odbywa się to na ekranie w sposób całkiem naturalny, nie sprawiający kłopotów nawet osobom zupełnie nie obeznanym z tajnikami komputera. Podejrzane słowo jest podświetlone i wstawiane do okienka edycyjnego, zaś użytkownik ma w zasadzie cztery możliwości działania: zatwierdzić zawartość okienka bez zmian, zatwierdzić po wprowadzeniu poprawki <Enter>, zatwierdzić wraz z zapamiętaniem danej formy jako prawidłowej <szary plus> lub skorzystać z podpowiedzi, jaką program proponuje <szary minus>. Początkowo użycie minusa do akcji o pozytywnym znaczeniu budzi trochę wątpliwości, ale można się dość szybko przyzwyczaić. I to właściwie wszystko, wypada dodać tylko tyle, że program działa naprawdę skutecznie, wielokrotnie zwiększając prawdopodobieństwo uzyskania tekstu pozbawionego błędów korektorskich. Praca w trybie korekcji ma jednak dwie niedogodności. Po pierwsze, zapamiętywanie słów działa tylko do końca bieżącej sesji - słownik nie jest uzupełniany w sposób trwały. W dodatku, po dokonaniu korekty zadanego pliku COR wyłącza się bez uprzedzenia; mógłby przynajmniej zaproponować zajęcie się innym tekstem, pamiętając przy okazji wprowadzone już nowe słowa. Zgodnie z zapowiedziami autorów, niedostatki te mają być usunięte w kolejnych wersjach.

Program akceptuje formaty ASCII, WordStara 2000, WordPerfectu i ChwWritera. Trochę zaskakuje brak formatów szeroko już przecież znanych polskich edytorów TAG i QR- Tekst.

We wstępie do instrukcji Autorzy (Piotr Fuglewicz i Tomasz Cierpisz) piszą, że słownik zawiera 500 tysięcy słów. Jest to liczba tak olbrzymia, że budzą się wątpliwości, czy nie popełniono tu błędu o rząd wielkości (korektorskiego!), nawet po uwzględnieniu faktu, że słownik zapewne zawiera każde słowo w wielu formach gramatycznych.

Korekta tekstu nie wyczerpuje możliwości COR-u. Najbardziej spektakularną jego umiejętnością jest możliwość polonizacji tekstów pozbawionych rodzimych ą, ż, ł, itp. W życiu, które jak wiadomo niełatwe, często zdarza się taka sytuacja - jest bardzo długi tekst napisany np. gdzieś za granicą, który trzeba uzupełnić "tylko" o brakujące polskie litery. Czarna rozpacz! Uzupełnianie ręczne jest pracą tak żmudną i denerwującą, że podczas jej wykonywania często przychodzi człowiekowi do głowy, czy nie lepiej byłoby go po prostu przepisać od początku. Kto miał do czynienia z takim przypadkiem, ten wie. A COR po prostu to robi! Tylko w kilku przypadkach zapyta, czy ma być "zadanie" czy "żądanie", albo "lata" czy "łata" - i to wszystko. Dzięki Wam za to, o Autorzy! Przy okazji - bardzo mi się podoba, że autorzy COR- u są znani z imienia i nazwiska. Kiedyś było rzeczą normalną, że nazwiska autorów opracowań technicznych były publicznie ogłaszane podobnie jak nazwiska autorów dzieł sztuki i literatury, do dziś znana jest turbina Kapicy, most Kierbedzia i wieża Eiffla. Zwyczaj, że dzieło techniczne żyje wraz z nazwiskiem jego twórcy jakoś zanikł, a szkoda.

COR posiada jeszcze jedną cenną umiejętność - potrafi dokonać konwersji pliku tekstowego z jednego standardu polskich liter na inny. Można by się czepiać, że swoboda wyboru jest zawężona do dwunastu standardów uwzględnionych przez program, ale sytuacja w tym zakresie jakoś się wykrystalizowała i praktycznie funkcjonują już tylko trzy lub cztery konwencje.

Program wykorzystuje typową dla DOS-u konwencję command- line, przy czym wszystkie tryby pracy, oprócz korekty, są osiągalne tylko poprzez wywołanie z odpowiednimi parametrami. Jak na dzisiejsze czasy, w których wszyscy wprowadzają tyle ułatwień dla użytkownika, że już w głowie się od nich kręci, to chyba trochę nadmierna surowość. Wydaje mi się, że jednak powinno być jakieś menu, w którym wszystkie owe opcje będą dostępne w sposób jawny. Ludzie nie bardzo lubią czytać instrukcje (sam do nich należę), więc zasada "Gdy wszystko zawiedzie, przeczytaj instrukcję" może tu nie zadziałać. Ktoś, kto nie doczytał informacji o parametrach wywołania, nie będzie nawet podejrzewał, że program ma tak znakomite własności, jak umiejętność polonizacji tekstu.

COR jest programem dla wszystkich, którzy pracują z edytorami tekstu, a więc przydatny dla wszystkich polskojęzycznych użytkowników komputerów osobistych. I wszystkim tym użytkownikom mogę go spokojnie polecić.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200