Tylko bity

Czy rzeczywiście nadal jesteśmy skazani w kontaktach z administracją na powszechny szelest kart ozdobionych dziesiątkami podpisów i pieczęci? Codzienna praktyka kontaktu przeciętnego obywatela z większością instytucji publicznych zdaje się potwierdzać tę tezę.

Czy rzeczywiście nadal jesteśmy skazani w kontaktach z administracją na powszechny szelest kart ozdobionych dziesiątkami podpisów i pieczęci? Codzienna praktyka kontaktu przeciętnego obywatela z większością instytucji publicznych zdaje się potwierdzać tę tezę.

Składanie deklaracji podatkowych, uzyskiwanie zaświadczeń, zezwoleń itp. nieodłącznie kojarzy się z przyniesieniem, wysłaniem bądź otrzymaniem niezbędnego druku czy odpisu. Dla ogromnej części polskiego społeczeństwa ostatecznym dowodem na załatwienie sprawy jest kawałek papieru, najlepiej opatrzony poważnymi pieczęciami (im więcej, tym lepiej) i podpisami wysokich urzędników. Ten kawałek papieru daje nam często poczucie bezpieczeństwa. Nadal jeszcze prawdziwe jest stwierdzenie, że dokument = papier. Możemy stracić kontakt z osobą, która nam go wydała lub podpisała, ale ten papier - lub cały zestaw dokumentów - nabiera dla nas rangi namacalnego dowodu funkcjonowania sprawy w oficjalnym obiegu informacji.

Co więcej, instytucje wyposażone w potężne systemy informatyczne wymagają od obywateli przechowywania przez całe lata sterty papierów niezbędnych do wytłumaczenia się przed instytucjami publicznymi w razie ewentualnej kontroli. Dotyczy to m.in. deklaracji PIT - wraz z załącznikami i rachunkami potwierdzającymi nasze odpisy - czy dowodów przelewu składek do ZUS dostarczanego przez pracodawcę.

Opisany stan rzeczy nie może jednak usprawiedliwiać upartego trwania przy papierowej rzeczywistości. Czy tego chcemy, czy nie, w codziennym funkcjonowaniu coraz częściej rezygnujemy - świadomie, najczęściej dla wygody - z tradycyjnej formy przekazu informacji. Wielu z nas nie wyobraża sobie świata bez telefonów komórkowych, kart kredytowych i poczty elektronicznej. Skoro szturmem wdarły się one do naszej codzienności i zdecydowanie ułatwiły funkcjonowanie, coraz częściej domagamy się - i słusznie - aby można było z nich korzystać również w kontaktach z instytucjami publicznymi.

Państwo również dostrzega zalety nowego sposobu gromadzenia i wymiany informacji. Tym niemniej można odnieść wrażenie, że mimo świadomości znaczenia zachodzących zmian w codziennej walce papieru z bitem nadal wygrywa ten pierwszy.

Papier do lamusa historii

Przyjmując do wiadomości niedociągnięcia, braki i zapóźnienia polskich instytucji publicznych w informatyzacji - czy jak kto woli - cyfryzacji obiegu informacji, nie można jednak pominąć faktu, że ogromna część zasobów informacyjnych jest w Polsce z powodzeniem przetwarzana i zarządzana elektronicznie. Trudno sobie bowiem wyobrazić sytuację, w której jakiś kraj pozostawałby na uboczu największej od czasów Gutenberga rewolucji w obiegu i zarządzaniu informacją. Zachodzące od lat przemiany mają nieodwracalny charakter i zagadnieniem, nad którym łamią sobie głowę zastępy specjalistów najróżniejszych dziedzin, nie jest pytanie "czy", ale "w jaki sposób" i "kiedy" tytułowe bity zastąpią papier towarzyszący nam od stuleci w życiu publicznym.

Od lat daje się słyszeć głosy wybitnych uczonych i praktyków, że nie da się prawidłowo i skutecznie zinformatyzować dotychczasowego modelu funkcjonowania administracji publicznej bez radykalnej zmiany jej struktury i filozofii działania. Mamy zatem do czynienia z o wiele poważniejszym zagadnieniem. Zamiast bowiem mówić o informatyzacji czy cyfryzacji struktur państwowych, powinniśmy przystąpić do wypracowania nowych zasad i praktyk funkcjonowania państwa.

Odwrót od papieru

Stan posiadania w tej dziedzinie został opisany w opublikowanym niedawno raporcie Computerworld z 26 kwietnia 2004 r. dotyczącym informatyzacji polskiej administracji w przededniu wejścia do Unii Europejskiej (Poland's IT Industry - Entering The European Union). Pobieżna analiza dotychczasowych dokonań w Polsce wykazuje, że mimo podejmowanych wysiłków nadal mamy do czynienia z dużą liczbą nie do końca skoordynowanych działań. Obraz polskiej walki o bardziej przejrzyste mechanizmy funkcjonowania państwa, oszczędną administrację i wygodę obywateli nie jest jednak zupełnie pesymistyczny.

Należy tu wspomnieć o kamieniach milowych, jakimi stały się Ustawa o dostępie do informacji publicznej oraz Ustawa o podpisie elektronicznym. Z pewnością nie jest to prawo idealne. Zwłaszcza zapisy szczegółowe ustawy dotyczące tworzenia Biuletynu Informacji Publicznej i rozporządzenia MSWiA w tej samej sprawie pozostawiają wiele niejasności i utrudniają budowę logicznego, spójnego systemu informacji publicznej. Na uwagę zasługuje jednak fakt o kapitalnym znaczeniu. Po raz pierwszy informacja udostępniona w medium elektronicznym zrównana została z jej papierową wersją. Co więcej, w przypadku danych publikowanych w Biuletynie Informacji Publicznej nie ma obowiązku wydawania ich na nośniku papierowym. Tym samym zwolennicy bitów zyskali kolosalne wsparcie w walce z nadmiernym i nieuzasadnionym wykorzystywaniem papieru.

Pierwsze wyłomy w papierowej twierdzy administracji zostały już wykonane. Krok po kroku powiększają się pola kontaktów publicznych, w których tradycyjne formy są zastępowane technologiami cyfrowymi. Ostatnie sygnały dochodzące z Ministerstwa Nauki i Informatyzacji dotyczące prac nad kolejnym projektem Ustawy o informatyzacji działalności niektórych podmiotów realizujących zadania publiczne pozwalają mieć nadzieję, że tym razem otrzymamy dobry fundament ułatwiający przebudowę administracji państwowej.

Proces wymiany papieru na nowe technologie jest nieodwracalny, nikt nawet nie próbuje kwestionować konieczności tych zmian. Instytucje publiczne wprowadzają nowe modele zarządzania, systemy obiegu dokumentów i wymiany informacji, zaczyna się cyfryzacja zasobów archiwalnych. Zasadnicza batalia nie będzie jednak dotyczyła technologii, ale mentalności. Jeśli papier jest cierpliwy i wiele zniesie, to "bity" są nieubłagane i obiektywne. Znajdujemy się na początku drogi do przejrzystego i przyjaznego obywatelom państwa, podczas której wykorzystanie bitów może być dla nas niezwykle pomocne.

Wojciech Pelc jest kierownikiem oddziału serwisów informacyjnych w Urzędzie Miasta Poznania.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200