Patentowy cios z Polski

Zwolennicy patentowania oprogramowania wygrali kolejną rundę zmagań w Unii Europejskiej. Za patentowaniem głosował m.in. polski przedstawiciel.

Zwolennicy patentowania oprogramowania wygrali kolejną rundę zmagań w Unii Europejskiej. Za patentowaniem głosował m.in. polski przedstawiciel.

Poprzednie zwycięstwo należało do przeciwników wprowadzenia patentów na oprogramowanie. W 2003 r. Parlament Europejski tak dalece zmienił kształt projektu dyrektywy o patentowaniu wynalazków implementowanych za pomocą komputera, że w praktyce niemożliwe byłoby patentowanie oprogramowania.

Większość na "tak"

W połowie maja br. ministrowie z krajów członkowskich Unii Europejskiej, odnosząc się do zmian wprowadzonych przez Parlament, zasadniczo wrócili do pierwotnej wersji dyrektywy zaproponowanej przez Komisję Europejską. Początkowo układ sił na to nie wskazywał, wiele państw było nastawionych bardzo sceptycznie. Decydującą rolę odgrywała delegacja niemiecka, która pierwotnie proponowała wprowadzenie zapisu mówiącego o tym, że patentować wolno jedynie wtedy, gdy "oprogramowanie ma efekt techniczny wychodzący poza cyfrową reprezentację informacji", tj. zakładający wykorzystanie naturalnych sił do kontrolowania efektów fizycznych.

Niespodziewanie Niemcy zmienili zdanie, a wraz z nimi kilka niezdecydowanych innych krajów - w tym Polska, która miała głosować, tak jak Niemcy. Reprezentujący Polskę minister Jarosław Pietras, szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, tłumaczył się potem, że sprawy zbyt dobrze nie znał, a takie dyspozycje otrzymał od Ministerstwa Nauki i Informatyzacji. Co ciekawe, sprawa nie była szczegółowo uzgadniania ani z Urzędem Patentowym RP, ani z nadzorującym je Ministerstwem Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej.

"Głosowałem zgodnie z otrzymaną z Ministerstwa Nauki i Informatyzacji instrukcją" - poinformował Jarosław Pietras na spotkaniu z dziennikarzami. Zapowiedział też, że spotka się z Michałem Kleiberem, aby porozmawiać na temat głosowania w Brukseli. "Potrzebne jest uzgodnione stanowisko Polski w tej sprawie" - podkreślił Jarosław Pietras, zastrzegając, że patentowanie oprogramowania nie leży w jego kompetencjach. Na spotkaniu byli obecni także przedstawiciele Internet Society Polska, organizacji przeciwnej patentowaniu oprogramowania.

"Czekamy na stanowisko ministra nauki, mamy nadzieję, że min. Michał Kleiber weźmie pod uwagę opinie środowiska IT. Cieszymy się też, że minister Pietras podchwycił pomysł przeprowadzania szerokich konsultacji społecznych za pośrednictwem Internetu przed podejmowaniem kolejnych decyzji mogących wpłynąć na szanse polskich firm" - powiedział po konferencji Łukasz Jachowicz, członek zarządu ISOC Polska. "Na pewno będziemy prowadzili akcję informacyjną wśród polskich kandydatów do Parlamentu Europejskiego" - dodał.

Drugie czytanie

Parlament Europejski ma bowiem zająć się dyrektywą o patentowaniu oprogramowania dopiero jesienią br. Inny będzie jednak już jego skład ze względu na czerwcowe wybory, które mają wyłonić przedstawicieli nowo przyjętych do Unii Europejskiej państw, w tym także Polski. Trudno więc przewidzieć, jaki będzie wówczas układ sił. Wiadomo jednak, że Parlamentowi będzie znacznie trudniej narzucić swoje zdanie niż w 2003 r. Tym razem będzie o tym musiała zadecydować bezwzględna większość parlamentarzystów, bez względu na liczbę obecnych w trakcie głosowania. Oznacza to, że - uwzględniając średni poziom frekwencji na posiedzeniach Parlamentu Europejskiego - zwolennikami ograniczenia możliwości patentowania musi być od dwóch trzecich do trzech czwartych głosujących.

Na tym tle widać dopiero początki polskiej dyskusji na temat patentowania oprogramowania. Koordynatorem akcji oporu przeciwko wprowadzeniu nowych rozwiązań stał się mało do tej pory znany polski oddział Internet Society, a nie żadna z liczących się organizacji branżowych. To milczenie zostało jednak ostatnio przerwane przez Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania PRO, które w oświadczeniu podpisanym przez Ignacego Miedzińskiego, prezesa PRO, opowiedziało się przeciwko patentowaniu oprogramowania, jako idei "sprzecznej z interesami znakomitej większości polskich i europejskich firm". Zdaniem prezesa PRO usankcjonowanie patentowania oprogramowania doprowadzi do monopolizacji krajowego rynku IT przez firmy pozaeuropejskie, praktycznie uniemożliwiając twórczą aktywność rodzimych firm, zwłaszcza niewielkich i nowo powstających.

Patentować czy nie patentować?

Podziały nie biegną tak prosto - wzdłuż Atlantyku, dzielącego świat na firmy amerykańskie i europejskie - jak to się wydaje niektórym przeciwnikom patentowania oprogramowania w Europie. "Zgłaszanie własnych patentów jest jedyną racjonalną odpowiedzią na rosnącą liczbę patentów w naszej dziedzinie. Jednak czas, wysiłek i środki finansowe przeznaczane na przygotowywanie wniosków, pilnowanie posiadanych patentów oraz licencjonowanie ich mogłyby być naprawdę lepiej zużytkowane w pracach badawczo-rozwojowych prowadzących do zwiększenia liczby innowacji" - stwierdził Robert Barr, szef działu prawnego Cisco Systems, jakby nie było, wielkiej amerykańskiej korporacji, a więc teoretycznie głównego beneficjenta systemu patentowego.

Z kolei szefowie firm Alcatel, Ericsson, Nokia i Siemens - czołowych firm europejskich, które miałyby ucierpieć na skutek wprowadzenia w Europie liberalnych regulacji patentowych na wzór amerykański - w liście skierowanym do organów kierowniczych Unii Europejskiej stwierdzili, że zaakceptowanie poprawek do dyrektywy o patentowania oprogramowania, które de facto zakazywałyby tego patentowania, stawia pod znakiem zapytania 15 mld euro przeznaczanych rocznie przez te firmy na badania i rozwój. "Brak efektywnej ochrony patentowej sprawi, że w niedługim czasie nasze firmy znajdą się w niekorzystnym położeniu konkurencyjnym, a w dalszej perspektywie zmaleją zachęty do inwestowania w prace badawczo-rozwojowe w Europie. Ostatecznie doprowadzi to do tego, że w Europie będzie mniej innowacji związanych z oprogramowaniem" - stwierdzili sygnatariusze listu.

Wszystko wskazuje na to, że sprawa jest niejednoznaczna, i obie strony mają ważkie argumenty na obronę własnych racji. Na tym tle wybija się argument, że dla polskich firm sprawa jest jak najbardziej jednoznaczna - nam się patentowanie oprogramowania tak czy inaczej per saldo nie opłaci. To zaś oznacza, że powinniśmy jako państwo zajmować stanowisko zdecydowanie negatywne, inne od tego niż w trakcie ostatniego głosowania.

Tutaj mógłbym swój komentarz zakończyć, rzetelność kazałaby jednak zapytać zwolenników takiego argumentu, czy aby nie jest tak, że system patentowy w ogóle, ba - cały system ochrony własności intelektualnej - jest wbrew polskim interesom? Bo pominąwszy jednostkowe przypadki, więcej z tego powodu jako kraj tracimy, niż zyskujemy? Stawianie takich dylematów nie jest jednak popularne, kwestionuje bowiem miejsce Polski w rodzinie państw świata. Czym zatem jest akcja przeciwko patentowaniu oprogramowania - protestem przeciwko wynaturzeniu dobrego systemu czy też raczej przejawem kiełkującej rewolucji? Warto zadać sobie to pytanie przed opowiedzeniem się po jednej czy drugiej stronie.

Dla Computerworld komentuje

Volker Mueller, German Association for Information Technology,Telecommunication and New Media (BITKOM)

Ostatnia decyzja Rady Unii Europejskiej stanowi najlepszy kompromis oparty na propozycji irlandzkiej prezydencji. Naszym zdaniem patenty powinny być stosowane we wszystkich sferach technologii IT. Nawet jeśli wcześniejsza propozycja Parlamentu Europejskiego skłaniała się do zwolnienia od ochrony patentowej większości wynalazków związanych z technologiami informatycznymi, nie spodziewamy się zmiany stanowiska niemieckiej delegacji podczas kolejnych jego obrad.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200