Kto otworzy wrota Polski

Brak jasnych, przejrzystych reguł gry uniemożliwia prognozowanie rozwoju sytuacji na rynku IT dla administracji publicznej w najbliższym czasie.

Brak jasnych, przejrzystych reguł gry uniemożliwia prognozowanie rozwoju sytuacji na rynku IT dla administracji publicznej w najbliższym czasie.

Zamieszanie widać najlepiej w przebiegu prac nad zapisami projektu ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne. Przygotowany przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji od początku wzbudzał wiele uwag i kontrowersji. Przeciwko proponowanym rozwiązaniom najbardziej protestowali przedstawiciele samorządu terytorialnego. Obawy o zamiar zbudowania przez urzędników ministerstwa superresortu kontrolującego wszystkie projekty informatyczne w sektorze publicznym wyrażali też przedstawiciele branży IT. W kilku punktach udało się osiągnąć kompromis, ale wiele zapisów ma wciąż co najmniej dyskusyjny charakter.

Co więcej, powoli zaczynają znikać z oczu sens i cel uchwalenia tego aktu prawnego. Coraz więcej osób zaczyna sobie zadawać pytanie, czemu ma on w gruncie rzeczy służyć i czy dzisiaj w ogóle jest jeszcze konieczność jego uchwalania. Po kilku miesiącach pracy sejmowej komisji nadzwyczajnej udało się wreszcie skierować projekt do drugiego czytania w parlamencie, ale trudno mówić o osiągnięciu porozumienia w wielu najważniejszych kwestiach między rządem, posłami, przedstawicielami samorządu terytorialnego czy organizacjami branżowymi. Nie wiadomo wciąż jakie będą ostateczne losy ustawy, kiedy jej ostateczna wersja trafi pod głosowanie oraz od kiedy i w jakim zakresie zaczną obowiązywać stosowne przepisy.

Karty na stół!

Z drugiej strony, brak ustawy i przeciąganie prac nad jej uchwaleniem działają destrukcyjnie na sytuację w zakresie informatyzacji sektora publicznego. W oczekiwaniu na ostateczne rozstrzygnięcia i regulacje wiele podmiotów wstrzymuje się przed podejmowaniem jakichkolwiek działań, projektów czy inwestycji. Nie wiadomo bowiem czy po przegłosowaniu nowego prawa nie trzeba będzie zmieniać przyjętych standardów lub wprowadzać nowych rozwiązań nieuwzględnionych teraz w fazie planowania, ale spełniających przegłosowane wymogi.

Zasadność obaw widać chociażby na przykładzie sytuacji z rejestrami państwowymi. Mówi się coraz częściej o konieczności ustalenia jednego, podstawowego identyfikatora, na którym będą bazować wszystkie informacje w państwowych bazach danych. Wciąż jednak nie wiadomo, czy będzie to PESEL, NIP, REGON, numer dowodu osobistego czy może jeszcze coś innego. W takiej sytuacji racjonalne planowanie nowych systemów informacyjnych jest co najmniej ryzykowne. Znacznie łatwiej zbudować bowiem system od nowa, niż wprowadzać diametralne zmiany w istniejących już strukturach danych. Ministerstwo Nauki i Informatyzacji zapowiedziało np. że jest rozważany projekt ustanowienia XML standardem wymiany danych między urzędami w Polsce. Nie wiadomo jednak, kto i kiedy miałby się zająć przygotowaniem szczegółowych rozwiązań w tym zakresie. Takie zapowiedzi nieznajdujące pokrycia w konkretnych działaniach i procedurach bardziej dezorientują tych, którzy planują wdrażanie własnych systemów informacyjnych.

Oczekiwanie na uchwalenie ustawy jest zasadne jeszcze z jednego punktu widzenia. Ma ona bowiem ostatecznie rozstrzygnąć zakres kompetencji Ministerstwa Nauki i Informatyzacji. Od tego będzie zależało, w jakim zakresie ten rządowy organ administracji będzie miał wpływ na kształt realizowanych w sektorze publicznym projektów informatycznych. Nie wiadomo wciąż, które rozstrzygnięcia będą mogły być wprowadzane drogą rozporządzeń, a które tylko mocą ustawy, nie wiadomo też, które projekty na pewno będą musiały otrzymać akceptację urzędników ministerialnych, a które nie, kto i w jaki sposób będzie ustalał minimalne wymagania odnośnie do systemów informatycznych dla administracji, a kto wydawał stosowne certyfikaty.

Według projektu, który trafił do drugiego czytania w Sejmie, jednostki administracji rządowej i samorządowej w zakresie zadań zleconych będą miały obowiązek uzyskania od ministra właściwego ds. informatyzacji potwierdzenia zgodności systemu teleinformatycznego z tzw. wymaganiami minimalnymi. To uzależni firmy informatyczne od ministerstwa. Te, które będą chciały, aby ich produkty były kupowane przez administrację publiczną, będą musiały zabiegać o pozytywną weryfikację swoich wytworów. Według jakich kryteriów takie atesty miałyby być wydawane wciąż nie wiadomo. Ma to być ogłoszone w trybie ministerialnego rozporządzenia. W takiej samej formie ma być przygotowanych także kilkanaście innych kluczowych dokumentów, w tym m.in. Plan Informatyzacji Państwa. Jak bardzo takie rozwiązania sprzyjają zachowaniom korupcyjnym, nikogo chyba nie trzeba przekonywać.

Unia nie pomoże

Jest oczekiwanie, że pewien porządek i ład do informatyzacji administracji publicznej w Polsce wprowadzi integracja europejska. Nie można jednak w związku z tym robić sobie zbytnich nadziei. Unia Europejska nie zmusi nas do wprowadzania konkretnych rozwiązań czy systemów. Wiele unijnych dokumentów ma charakter jedynie zaleceń czy sugestii, wynika z ogólnych planów rozwoju cywilizacyjnego wyznaczających długofalowe cele do osiągnięcia bez precyzowania sposobów ich realizacji. Standardy unijne z pewnością będą stanowiły rodzaj presji na organy naszej administracji państwowej, ale bardziej w kategoriach moralnego obowiązku niż sztywnej sankcji obwarowanej mechanizmami egzekucji. Ich wprowadzenie w życie i tak będzie w duże mierze zależało od postawy, zaangażowania, wiedzy i umiejętności polskich władz i urzędników. "Najwyżej" na braku konkretnych rozwiązań stracą polscy rolnicy, polskie samorządy czy mali i średni przedsiębiorcy.

Z całą pewnością instytucje unijne będą pilnować realizacji projektów, które mają wpływ na sytuację w całej wspólnocie europejskiej. Jednym z nich, o kluczowym znaczeniu dla całej Unii Europejskiej, jest Schengeński System Informacyjny SSI II. Ma on służyć ochronie zewnętrznych granic Unii Europejskiej, nie pozwalać m.in. na wpuszczanie na jej teren osób mających zakaz wstępu. Został już rozpisany przetarg na jego wdrożenie wraz z Systemem Informacji o Wizach. Nie wiadomo wciąż jeszcze jak realizacja obu tych systemów będzie się miała do priorytetów informatyzacji w naszym kraju. Można mieć o to obawy, patrząc jak obecnie są marginalizowane przez polski rząd prace nad innym niezwykle ważnym w Unii Europejskiej programem IDA II. Ma on stanowić podstawowe źródło tworzenia standardów wymiany informacji w administracji publicznej wszystkich krajów członkowskich, jest uznawany za jedną z najważniejszych inicjatyw na rzecz stworzenia jednolitego, sprawnego systemu wymiany informacji między administracjami Unii Europejskiej. W Polsce pracami nad jego rozwojem zajmuje się w zasadzie jedna osoba.

Realizacji unijnych założeń w zakresie wdrażania technik informacyjnych w administracji publicznej nie najlepiej wróżą też perturbacje z rządową strategią informatyzacji e-Polska. Dokument, który ma wspierać założenia polityki unijnej w zakresie informatyzacji w naszym kraju, został wreszcie zaakceptowany przez rząd, ale wciąż nie wiadomo jakie będą naprawdę możliwości realizacji wyznaczonych w nim priorytetów. Główny nacisk położono na rozwój szerokopasmowego dostępu do Internetu, który ma się stać usługą powszechną. Na dalszych miejscach znalazły się: tworzenie treści i usług elektronicznych oraz edukacja informatyczna. Plany może i są ambitne, ale trudno je traktować poważnie dopóty, dopóki nie zostaną uzupełnione realnymi harmonogramami finansowania ich realizacji. Na razie nikt nie wie, skąd miałyby pochodzić na to pieniądze.

Wszyscy liczą na środki z Unii Europejskiej w ramach funduszy strukturalnych. Na razie nie widać jednak, by był przygotowany realny, zintegrowany w skali całego państwa program ich wykorzystania dla osiągnięcia najważniejszych celów. Może się więc okazać, że cały związany z funduszami potencjał cywilizacyjny zostanie rozmieniony na drobne inicjatywy służące realizacji ambicji lokalnych polityków, a nie zaspokajaniu najważniejszych potrzeb obywateli.

Ratuj się, kto może!

Administracja publiczna w naszym kraju ma wciąż duże, niezaspokojone potrzeby w zakresie informatyzacji. Braki w zakresie stosownych rozwiązań i systemów dają o sobie znać w działalności urzędów i instytucji państwowych niemal na każdym kroku. Racjonalnie pomyślana, sprawnie przeprowadzona informatyzacja sektora publicznego może się stać ważnym kołem zamachowym rozwoju rynku IT w Polsce. I tak zapewne w niedalekiej przyszłości się zdarzy. Do tego jest jednak potrzebne uporządkowanie zasad realizacji projektów informatycznych w tym sektorze. Trzeba patrzeć na nie przede wszystkim w kategoriach długofalowego interesu państwa, a nie w perspektywie realizacji doraźnych korzyści politycznych - chociażby nawet związanych z tak ważnymi wydarzeniami, jak integracja europejska. Czasami można bowiem odnieść wrażenie, iż władzom polskim nie chodzi tak naprawdę o rzeczywiste rozwiązanie konkretnego problemu, tylko formalne wypełnienie kolejnego obowiązku, związanego np. z koniecznością uwzględnienia unijnych standardów.

Jeżeli nie pojawią się spójne, przejrzyste kryteria informatyzacji administracji publicznej wynikające z długofalowych, uwzględniających istniejące, europejskie i światowe realia oraz wymogi cywilizacyjne programów rozwoju państwa i jego struktur, to firmom informatycznym nie pozostanie nic innego, jak stosować technikę łapanki. Na nic przemyślane strategie marketingowe, na nic perspektywiczne programy rozwoju produktów, na nic budowanie marki i pozycji na rynku. Na wdrożenie oferowanych systemów będą mogli się zdecydować tylko ci, których uda się w ten czy inny sposób do tego przekonać. Firmy będą musiały wybierać pojedyncze, usytuowane w różnych miejscach państwowych struktur podmioty i szukać możliwości przekonania ich decydentów do realizacji projektu informatycznego. Często może to polegać np. na zastępowaniu instytucji państwowych w zakresie edukacji na temat efektów informatyzacji czy możliwości pozyskiwania na ten cel funduszy zewnętrznych. W innym przypadku może to być odwoływanie się do nacisków, lobbingu, a być może także innego rodzaju argumentów. Że nie jest to układ dobry ani dla rynku, ani dla państwa i społeczeństwa, nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć.

Oczywiście, nie jest tak, że w zakresie informatyzacji administracji publicznej w Polsce nic się obecnie nie dzieje. Są realizowane różne projekty i wdrożenia, planuje się nowe przedsięwzięcia i systemy. Wszystko to ma jednak charakter niespójnych, rozproszonych, nieskoordynowanych, pojedynczych działań, w których realizacji nie widać żadnej myśli przewodniej ani klarownych, przejrzystych reguł spajających te wszystkie przedsięwzięcia na poziomie państwa. Tak mocno reklamowane przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji Wrota Polski będą wrotami donikąd, jeżeli za nimi nie będzie spójnego, stabilnego, dobrze zorganizowanego systemu administracji państwowej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200