Fora ze dwora, czyli krzywa ksywka

W poprzednim felietonie nieco mimochodem ustosunkowałem się do faktu, że fora internetowe, oprócz pseudonimu lub adresu mailowego dyskutanta, zawierają często także część numeru IP albo nazwę domeny, z której nadeszła wypowiedź, co pozwala wnioskować o miejscu jej nadania. Wydawałoby się, że ta część swoistego podpisu autorskiego dodaje powagi dyskusji. Skąd jednak taka troskliwość o uwiarygadnianie zabierających głos? Przecież cała przyjemność tej nowej formy rozrywki polega na anonimowym ślinotoku. Tak obfitym, że na każdym forum pojawiać się musi oficjalny cenzor, od czasu do czasu zastępujący tekst standardowym zdaniem: ''Wiadomość usunięta ze względu na złamanie regulaminu''. Tak jakby ktoś czytał jakieś regulaminy, nim zastuka w klawiaturę.

W poprzednim felietonie nieco mimochodem ustosunkowałem się do faktu, że fora internetowe, oprócz pseudonimu lub adresu mailowego dyskutanta, zawierają często także część numeru IP albo nazwę domeny, z której nadeszła wypowiedź, co pozwala wnioskować o miejscu jej nadania. Wydawałoby się, że ta część swoistego podpisu autorskiego dodaje powagi dyskusji. Skąd jednak taka troskliwość o uwiarygadnianie zabierających głos? Przecież cała przyjemność tej nowej formy rozrywki polega na anonimowym ślinotoku. Tak obfitym, że na każdym forum pojawiać się musi oficjalny cenzor, od czasu do czasu zastępujący tekst standardowym zdaniem: ''Wiadomość usunięta ze względu na złamanie regulaminu''. Tak jakby ktoś czytał jakieś regulaminy, nim zastuka w klawiaturę.

Przede wszystkim trzeba zapytać, po co w ogóle ludziom miejsce, gdzie można na dowolny temat anonimowo nawrzeszczeć i nakrzyczeć na innych, bez perspektywy jakichkolwiek reperkusji? Klasyczne anonimy pozostawały nieznane dla wszystkich poza odbiorcą, choć wymagały wiele wysiłku podczas pisania zmienionym charakterem pisma lub naklejania literek wyciętych z gazety. Oczywiście, jeśli adresowano je do władzy, to można było oczekiwać jakiejś reakcji. Ale jeśli wysyłano je do znienawidzonego szefa lub polityka, to ich zasięg pozostawał bardzo ograniczony. Tymczasem Internet wszystko to zmienił. Ludzie rzucili się do pisania, co im ślina na język przyniesie, ujawniając, co naprawdę myślą. Albo też co chcieliby, aby inni myśleli, że oni myślą.

Nieprzypadkowo książka Jana Tomasza Grossa Sąsiedzi (http://www.pogranicze.sejny.pl/jedwabne/ksiazka.pdf ) narobiła w Polsce tyle szumu. Oprócz oficjalnych stanowisk publicznych, diametralnie zresztą różniących się w ocenie stopnia odpowiedzialności zbiorowej za historię sprzed ponad pół wieku, ujawniła ona też drugie dno polskiej duszy. Właśnie na listach dyskusyjnych, forach gazetowych oraz na czatach okazało się, że nasze myśli są znacznie bardziej poplątane niż się wydawało. Można powiedzieć, iż nowa technologia spełniła rolę katalizatora społecznej świadomości. Ale sprawa Jedwabnego przycichła, zaś Internet pozostał. Dziś praktycznie każdy portal, każda gazeta i gazetka, nawet wiele prywatnych stron, zachęca internautów do pisania. Anonimowo. No i ludzie piszą. W większości przypadków już same pseudonimy piszących określają, co chce się powiedzieć. Mamy więc Prowincjuszy i Światowców, Prawdziwych Polaków i Emigrantów, Zosie i Janków, Mary i Tomów, Rzymian i Ruskich, Jajca i Bum-Bumy. Fantazja ludzka nie zna granic.

A jednak jest coś, co łączy większość wypowiedzi, niezależnie od tego, czy dyskusja dotyczy historii, polityki, feminizmu lub zdrowego życia. Poziom agresji anonimowych wypowiedzi jest zatrważający. Wydaje się, że zamiast notować adresy, skąd przychodzą pokrzykiwania, powinno mierzyć się liczbę słów opluwających, ośmieszających, poniżających, grożących, drwiących i osądzających. Byłby to syntetyczny wskaźnik nastrojów społecznych, znacznie lepszy niż wyniki sondaży popularności partii politycznych. Mam nadzieję, że doczekam dnia, gdy zamiast flekowania, plucia w twarz, szczypania, kopania po kostkach i wbijania szpilek pod paznokcie pojawią się fora, na których jad zostanie zastąpiony miodem.

Na razie lubię czytać na sieci Rzeczpospolitą (http://www.rzeczpospolita.pl/ ), bo nie pozwala ona na żadne komentarze, poza standardowymi listami do redakcji. Od czasu do czasu zabieram jednak głos na jakimś innym forum. Jako "xnews".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200