W poszukiwaniu straconego czasu

Wiele można powiedzieć na temat nieprzewidywalności naszych władz, jednak to, co stało się z zapisem o podatku VAT na usługi internetowe, przerasta najśmielsze oczekiwania. W drugiej połowie września ubiegłego roku sparaliżowała nas wiadomość o planowanej na 1 maja br. podwyżce VAT-u z 7% na 22%. Ministerstwo Finansów zarzekało się, że nasze przepisy są podległe unijnym i w żaden sposób nie jesteśmy w stanie tej góry przeskoczyć.

Wiele można powiedzieć na temat nieprzewidywalności naszych władz, jednak to, co stało się z zapisem o podatku VAT na usługi internetowe, przerasta najśmielsze oczekiwania. W drugiej połowie września ubiegłego roku sparaliżowała nas wiadomość o planowanej na 1 maja br. podwyżce VAT-u z 7% na 22%. Ministerstwo Finansów zarzekało się, że nasze przepisy są podległe unijnym i w żaden sposób nie jesteśmy w stanie tej góry przeskoczyć.

Wrzesień obfitował jednak w protesty. Pierwsi ruszyli politycy. Jednemu z posłów PO udało się nawet unieruchomić na parę godzin serwery pocztowe kilku ministerstw. Pracownicy MF byli wściekli, atmosfera robiła się gorąca. Jasne było jedno: planowane podwyższenie cen usług internetowych, które w naszym kraju i tak są zbyt drogie, było niczym innym jak strzeleniem samobójczej bramki. Co ciekawe, o możliwości wykonania takiego strzału nasze władze wiedziały już od dawna, bo, jak zaznaczył minister NiI, podwyżkę podatku omawiano z przedstawicielami UE już w 1999 roku! Na grudniowej konferencji, która miała "zaprowadzić wszystkich w stronę kompromisu" (choć trudno mówićo jakiejkolwiek ugodzie, gdy ktoś dyktuje innym warunki), nagle okazało się, że w trakcie negocjacji unijnych mogliśmy pertraktować wysokość VAT-u. Mówiono wprost: była szansa przeforsowania modelu amerykańskiego, w którym usługi internetowe są objęte stawką 0%. Nikt tego jednak nie zrobił. Za to w ostatnich dniach września ubiegłego roku premier Miller wspaniałomyślnie powołał "międzyresortowy zespół do opracowania rozwiązań zmierzających w kierunku zwolnienia z podatku VAT usług internetowych".

W poszukiwaniu straconego czasu
Ostatecznie Sejm ustalił zwolnienie. Sprawa trafiła do Senatu, który wprowadził poprawkę w myśl żądań MF. Minister finansów stwierdził wtedy, że nie widzi powodu, by obniżyć wysokość VAT-u na usługi internetowe, skoro gros użytkowników sieci korzysta... ze stron pornograficznych. Trudno o bardziej absurdalną argumentację. Koniec końców, Sejm nie zgodził się z Senatem i tak oto mamy zwolnienie usług internetowych z podatku VAT. I tutaj trzeba przyznać, że Polska jest mistrzem świata: jeszcze nie zdążyliśmy być członkiem UE, a już naszemu rządowi udało się złamać prawo unijne. Brawo! Komisja Europejska nie ma wątpliwości - za złamanie prawa Polskę czeka proces w Sądzie Europejskim w Luksemburgu, a potem wysoka kara pieniężna. Co na to rząd? Ano, jak nigdy zachowuje stoicki spokój. Gorzej z branżą internetową. Operatorzy nie będą mogli sobie odliczać podatku od usług i towarów, a to w sposób naturalny przełoży się na podwyżkę cen detalicznych. Pozostaje pogratulować ustawodawcy roztropności!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200