Rozwój czy regresja?

Funkcjonuje stereotyp, że komputer, będąc dzieckiem twórczej myśli człowieka jest eksponentem ogólnie rozumianego rozwoju i postępu, i sam podlega pozytywnej ewolucji od form niższych do wyższych. Bzdurność tego poglądu dorównuje jego żywotności, zaś zjawisko daje się wytłumaczyć tylko umysłową ociężałością tych, którzy go hołubią.

Funkcjonuje stereotyp, że komputer, będąc dzieckiem twórczej myśli człowieka jest eksponentem ogólnie rozumianego rozwoju i postępu, i sam podlega pozytywnej ewolucji od form niższych do wyższych. Bzdurność tego poglądu dorównuje jego żywotności, zaś zjawisko daje się wytłumaczyć tylko umysłową ociężałością tych, którzy go hołubią.

Zastanówmy się bez emocji, co jest obiektywnym wyznacznikiem ewolucyjnego postępu? Wbrew pozorom, nie da się sformułować zbyt wielu nie budzących wątpliwości kryteriów. Jednym z pewnych wyróżników jest na pewno zdolność osobników gatunku do komunikowania się ze światem zewnętrznym, zwłaszcza z innymi inteligentnymi osobnikami.

U człowieka ewolucja umiejętności komunikowania się przebiegała mniej więcej tak: początkowym, animalnym kanałem komunikacyjnym była, jak się dziś całkiem poważnie przpuszcza, telepatia. Na pierwszy prajęzyk składał się system mruknięć, chrząknięć, zawołań i gestów. Z biegiem czasu wyłonił się z niego, początkowo ubogi, język mówiony. Pierwszego zapisu dokonano pismem obrazkowym, po nim przyszło pismo klinowe i supełkowe, z których dopiero powstał alfabet. Już w zaawansowanym stadium rozwoju cywilizacji opracowano formalne języki operujące pojęciami abstrakcyjnymi - język matematyki, logiki, a także algorytmiczne języki programowania.

Z komputerami jest dokładnie odwrotnie. Wbrew naturalnym prawom ewolucji, te pokraczne twory rozpoczęły swój żywot od języka logiki dwuwartościowej, by przechodząc przez języki algorytmiczne dokonać skoku wprost do pisma obrazkowego z elementami klinowego - patrz: Macintosh, MS Windows - i stanąć u progu języka mówionego (multimedia). Nietrudno przewidzieć, że kolejnymi etapami tego, pożal się Boże, rozwoju będzie system nieartykułowanych chrząknięć, gwizdów i pisków, by skończyć na telepatii.

Jest jeszcze jeden dowód na antyewolucyjność komputera, poszlakowy, ale zawsze. Otóż rozwojowi materii ożywionej od samego początku towarzyszy wzrost wymiarów geometrycznych - bakteria, ameba, prakręgowce, płazy, itd. Owszem, nie jest to wzrost całkowicie monotoniczny, ale zasadnicza tendencja jest właśnie taka. A komputer? Czterdzieści lat temu potrafił zająć kilka pięter, trzydzieści lat temu wystarczał mu jeden spory pokój, dzisięć lat później mieścił się w szafie, a potem to już wszyscy wiedzą: desktop, laptop, palmtop... Wkrótce będzie to już pudełko zapałek, a niedługo później ćwierć paznokcia.

Czyż trzeba więcej dowodów? Chyba jest już jasne, że wbrew mitom komputer ciągnie człowieka w stronę dekadencji, a nie rozwoju.

Za pięćdziesiąt lat, a może wcześniej, jakaś ława przysięgłych będzie miała do rozstrzygnięcia dylemat, gdzie przebiega granica między czynem zbrodniczym, podlegającym surowej karze, a pozostającą poza działaniem prawa na wpół świadomą intencją dokonania zbrodni. Pan Smith, pracownik muzeum informatyki, na widok teściowej wchodzącej bez uprzedzenia do jego domu, pomyślał sobie: "A żeby cię drzwi przytrzasnęły!". Osobisty komputer, umieszczony w główce szpilki jego krawata, telepatycznie przejął to życzenie i, mając pod kontrolą system sterujący mieszkania, uderzył starszą panią drzwiami zabijając ją na miejscu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200