Uczeń goni nauczyciela

Pracownie komputerowe to często główna atrakcja programu szkolnego. Uczniowie schodzą się na przerwie i w kolejce czekają, żeby zrobić zadanie na komputerze lub po prostu pograć w jakąś grę. Niektórzy zdobywają status samodzielnego użytkownika - mają prawo do korzystania z komputerów także pod nieobecność nauczyciela. Tak się jakoś dzieje, że uczeń programista traktowany jest dużo poważniej niż uczeń matematyk lub uczeń polonista.

Pracownie komputerowe to często główna atrakcja programu szkolnego. Uczniowie schodzą się na przerwie i w kolejce czekają, żeby zrobić zadanie na komputerze lub po prostu pograć w jakąś grę. Niektórzy zdobywają status samodzielnego użytkownika - mają prawo do korzystania z komputerów także pod nieobecność nauczyciela. Tak się jakoś dzieje, że uczeń programista traktowany jest dużo poważniej niż uczeń matematyk lub uczeń polonista.

Dlaczego? Informatyka w polskiej szkole jest ciągle dyscypliną nową, tajemniczą i obiecującą. Uczniom marzy się kariera w firmie zagranicznej, wiedzą, że informatyk znajdzie łatwo pracę za granicą, słyszą, jak trudno o informatyka do pracy w szkole. Prestiż rodzi się nie tylko z tych marzeń - także z faktu, że w tej samej szkole do klasy matematycznej pragnie się dostać 2 kandydatow na jedno miejsce, a do klasy informatycznej 10 na jedno miejsce. To niezbyt racjonalna tendencja, ale takie są fakty.

Kto uczy?

Brak informatyków jest w tej chwili trudniejszym problemem niż brak sprzętu. Niewiele szkół może sobie pozwolić na zatrudnienie absolwentów wydziałów informatyki z uniwersytetu lub politechniki. Większość zajęć z komputerami prowadzą fizycy, matematycy, astronomowie, część tylko po studiach podyplomowych z informatyki. Są to często świetni wykładowcy, ale sami muszą się nauczyć tego, co będą później wykładać uczniom. Ma to swoje zalety. Rodzi się poczucie partnerstwa i rywalizacji, skraca dystans. Nauczyciel informatyki - inaczej niż jego koledzy - nie może sobie pomóc autorytetem, rutyną czy podręcznikiem. Musi improwizować, szybko myśleć lub przyznać się do niewiedzy. Gdy komputer się zawiesi albo program nie daje się skompilować - widać od razu, kto zna się na tym co robi, a kto tylko próbuje.

Każdy nauczyciel musi mieć jednak poczucie, że to co robi, robi dobrze. Szkolny informatyk z trudem osiąga ten komfort psychiczny.

Czego uczy?

Przede wszystkim trudno mu zdecydować, czego powinien uczyć. Podstawowy kurs nie budzi wątpliwości. Na pewno każdy uczeń powinien nauczyć się obsługi komputera, poznać Norton Commandera oraz napisać prosty program w jakimś języku - np. Basicu lub Pascalu. Te zajęcia w niektórych szkołach zajmują cały rok. Wystarczy jednak trafić do szkoły, gdzie wszyscy uczniowie już na wejściu mają te umiejętności. Co wtedy z nimi robić? Czego ich uczyć? Pascala można ćwiczyć w nieskończoność, ale wymaga to specjalnych umiejętności od nauczyciela i od pewnego momentu staje się mało interesującym zajęciem.

W niektórych szkołach podejmuje się próby uczenia algorytmicznego sposobu myślenia. W V Liceum Poniatowskiego w Warszawie wykładowca informatyki, Tomasz Tratkiewicz, ten właśnie cel uważa za najważniejszy. Komputer uczy nie tylko informatyki. Uczy także myśleć w sposób ścisły, uczy dzielenia złożonych problemów na proste, zmusza do wybrania najlepszej kolejności rozwiązywania elementarnych kwestii. Natychmiast powstaje jednak trudny problem teoretyczny. Jak uczyć algorytmicznego myślenia w sposób systematyczny? Wiadomo jak to się dzieje w praktyce. Uczeń rozwiązujący jakieś konkretne zadanie albo pracuje żywiołowo, chaotycznie, ucząc się na błędach, albo doznaje nagle olśnienia i rozumie, że musi swoją pracę zaplanować i uporządkować. Wtedy szuka algorytmu i często go znajduje. Czy to doświadczenie daje się uogólnić? Czy da się zaplanować burzę mózgu? Czy można uczyć budowania algorytmów w oderwaniu od konkretnych zadań? W tej kwestii spierają się psychologowie, logicy i informatycy. W każdym razie nie ma dotąd podręcznika, ani zbioru zadań, który uczyłby umiejętności algorytmizacji.

Może nie jest to konieczne. Uczniowie z Poniatówki radzą sobie doskonale bez ćwiczenia algorytmów "na sucho". Jeden z nich, Jakub Kruszona, zdobył w zeszłym roku pierwsze miejsce na Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej w Atenach. Jest dopiero uczniem II klasy i szkoła wiąże z nim wielkie nadzieje. Inny uczeń, Marian Gawlik, zdobył drugie miejsce w konkursie "Mikrokomputery w Laboratorium Fizycznym" organizowanym przez Politechnikę. Jeśli zechce studiować na Politechnice, ma już indeks w kieszeni.

W wielu szkołach prowadzi się zajęcia informatyczne na dobrym poziomie, ale każda szkoła pracuje na własną rekę. Konkursy informatyczne organizowane są rzadko, a olimpiady informatycznej w Polsce dotąd nie ma. Warto o niej pomyśleć - bo choć to brzmi jak paradoks, informatyka szkolna cierpi głównie z powodu rozproszenia informacji.

Jak uczy?

Nie tylko nie wiadomo, czego uczyć, ale nie wiadomo też, jak uczyć. Istnieje oczywiście program ministerialny, który ustala zalecenia dla rocznego kursu informatyki. Coraz więcej szkół uczy jednak informatyki przez trzy lub cztery lata. Chwytają się programów uniwersyteckich, uczą podstaw desktop editing, zachęcają uczniów do pisania programów ilustrujących problemy z zakresu fizyki lub chemii. Ćwiczenie czyni mistrza - więc ten czas nie jest stracony, ale w wielu wypadkach można by go wykorzystać lepiej, ucząc np. nowych języków, choćby C, co już robi obecnie Liceum Poniatowskiego, lub ćwicząc uczniów w posługiwaniu się profesjonalnym oprogramowaniem, np. graficznym.

W wielu szkołach sami nauczyciele piszą programy dydaktyczne. Dariusz Zawistowski z Liceum im. M. Reja napisał program do nauki łaciny. Witold Kranas z Pierwszego Społecznego Liceum na Bednarskiej opracował programy do ilustracji problemów matematycznych. W tej samej szkole powstała cała seria testów dla bezbłędnego wpisywania tekstów do pamięci oraz ich redakcyjnego opracowania. Widać z tego wyraźnie, że ilustracyjnych i dydaktycznych programów jest za mało, i że - jak dotąd - większość szkół stara się ten brak nadrobić własnymi siłami. Nie jest to optymalne rozwiązanie. Nauczyciele powinni się wymieniać tym, co napisali. Wtedy w każdej szkole lekcje będą ciekawsze, a pomysłowy autor prędzej czy później wyda swe programy jako podręcznik. Tygodnik COMPUTERWORLD chętnie będzie pośredniczyć w tym przedsięwzięciu. Możemy drukować ciekawe pomysły i programy oraz informować o tym, jaki rodzaj zajęć z informatyki daje najlepsze wyniki.

Współpraca między szkołami jest potrzebna także i dlatego, że są one wyposażone są w rozmaity sprzęt, m.in. ZX-SPECTRUM, JUNIOR-y, TIMEX-y, klony IBM-ów i APPLE. Trudno wymyślić zadania pasujące do tych wszystkich komputerów na raz.

Brak odpowiednich programów jest w wielu szkołach równie palącym problemem, co brak ustabilizowanej kadry informatyków. Wiele programów używanych w szkołach nie zostało zakupionych w licencjonowanych firmach. To stwarza istotne problemy. Nie można uzyskać poprawionej wersji programu, jeśli w jakimś fragmencie działa on źle. Co ważniejsze, szkoła stawia się w dwuznacznej sytuacji. Po cichu przyzwala na używanie kradzionych programów, choć otwarcie to potępia. To prawda, że do niedawna robili tak niemal wszyscy, ale i czasy się zmieniają i wobec szkół stosuje się ostrzejsze kryteria niż wobec prywatnych użytkowników.

Na czym uczyć?

W szczególnej sytuacji są szkoły wyposażone w APPLE - np. Liceum na Bednarskiej. W ich przypadku prawie nie istnieją pirackie kopie programów - w każdym razie jest ich mniej niż w przypadku PC-tów. Cnoty tych szkół broni brak okazji do grzechu. Z drugiej jednak strony w jakimś sensie tracą na tym uczniowie. Muszą czekać, aż szkoła zdobędzie legalne egzemplarze. Trwa to niestety dość długo. Na Browarnej dotąd nie mają Pascala. Może w przyszłym semestrze bedą mieli kompilator C.

Przy okazji ujawnia się pewien uboczny problem. Programy do APPLE'a wchodzą w użycie po spolszczeniu. Czy to źle, czy dobrze? Jedni mówią, że dobrze, bo uczeń od początku wszystko rozumie i nie boi się komputera. Inni mówią - źle - uczeń musi czekać, aż program zostanie napisany w polskiej wersji, musi więcej za ten program zapłacić, a ponadto traci okazję do uczenia się angielskiego. Różne szkoły mają zapewne różne doświadczenia i dobrze by było, gdyby zechciały się wzajem o tym poinformować.

Choć szkoły sobie radzą, w każdej czegoś brakuje. Na szczęście za każdym razem czegoś innego. Nie jest to najgorszy obraz. Kolorowa bieda zawsze jest weselsza od szarej i jednolitej. To nie zmienia faktu, że szkoły potrzebują pilnie pomocy. Liceum na Bednarskiej marzy o otrzymaniu oprogramowania do sieci MAC-ów. Kabelek już mają. Jeśli znajdzie się sponsor, który spełni to marzenie, szkoła oceni jego gest. W Liceum Poniatowskiego pilnie potrzebny jest AT. Szkoła ma blisko 40 komputerów, uczy informatyki na wyczynowym poziomie - każdy uczeń ma do dyspozycji osobny komputer podczas zajęć z informatyki - musi jednak pracować na przestarzałym i powolnym sprzęcie. Efekt jest taki, że niektóre programy z elementami animacji dobrze chodzą na XT, ale zawieszają się po przeniesieniu na komputer z "turbo". Wreszcie w Liceum Reja potrzebne są głównie programy. Liceum konsekwentnie prowadzi dwa odrębne kursy - dla matematyków i humanistów. I choć w obu grupach jest w zasadzie dość komputerów - średnio 1,5 ucznia do jednej maszyny - grupa humanistyczna ma niewielkie szanse napisania własnych, ciekawych programów.

W szkołach można osiągnąć wspaniałe efekty przy stosunkowo małych nakładach. W odniesieniu do kursów informatyki twierdzenie to jest wyjątkowo prawdziwe. Uczniowie mają silną motywację, nauczyciele są zaradni i pomysłowi, rodzice lubią słyszeć, że ich dzieci uczą się przy komputerach, podstawowy sprzęt już został zainstalowany. Brakuje kontaktu między rozmaitymi szkołami i - bagatelka - pieniędzy. O drugim problemie chwilowo zapomnijmy. Pierwszy można w znacznym stopniu rozwiązać zwiększając przepłym informacji między nauczycielami i uczniami z różnych szkół. COMPUTERWORLD chętnie się do tego przyczyni.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200