Ruchem skoczka

O ile mnie pamięć nie myli (a myli mnie coraz częściej), to ostatni raz grałem w szachy za późnego Gomułki albo może raczej za wczesnego Gierka. Zresztą powiedzenie, że grałem, byłoby w tym przypadku stwierdzeniem znacznie na wyrost. Tylko przestawiałem figury, usiłując zrobić przyjemność staremu człowiekowi, który miał dość grania sam ze sobą.

O ile mnie pamięć nie myli (a myli mnie coraz częściej), to ostatni raz grałem w szachy za późnego Gomułki albo może raczej za wczesnego Gierka. Zresztą powiedzenie, że grałem, byłoby w tym przypadku stwierdzeniem znacznie na wyrost. Tylko przestawiałem figury, usiłując zrobić przyjemność staremu człowiekowi, który miał dość grania sam ze sobą.

Nędznym byłem więc oponentem, ale ruch konika vel skoczka miałem opanowany perfekcyjnie: dwa wprost, jeden w bok. Albo dwa w bok, jeden wprost. A może dwa w tył, jeden w bok? Zapamiętałem dobrze: jeździec zawsze ląduje na polu o kolorze przeciwnym niż to, z którego zaczął.

Wielbiciele szachów twierdzą, że życie jest jak szachy, a może raczej, iż szachy dobrze odzwierciedlają życie. Choć analogia, jak wszystkie inne wydaje się naciągana (w życiu jesteśmy tylko sobą i nikim innym), to jednak pewne elementy królewskiej gry pojawiają się codziennie, szczególnie w obrocie gospodarczym. Bicie w przelocie, roszada albo promocja pionka na biskupa to stałe zagrania przedsiębiorców, szczególnie tych z górnej półki. Wśród kadry zarządzającej najbardziej jednak popularny jest ruch skoczka. Oto informacja sprzed kilku tygodni: Bogdan Wiśniewski został szefem Optimusa. Czterdziestopięcioletni dyrektor był przedtem we władzach takich spółek, jak: Grupa Karen, Dell Computer Polska, ComputerLand, Centrum Handlu Internetowego Vendi oraz SAD Apple IMC, czyli wyłączny przedstawiciel Apple w Polsce. W tej ostatniej zdaje się dwa razy z przerwą na odpoczynek.

Jeśli przyjrzeć się liście firm, którą przypomniano przy okazji nominowania nowego prezesa, to łatwo widać, że mają one pewną wspólną cechę. A mianowicie nic ich nie łączy. Kompletnie i całkowicie. Karen to była firma polonijna, rozwijana w okresie, gdy wszelka działalność gospodarcza była nadzwyczaj podejrzana. Dziś wegetuje ona gdzieś na obrzeżach polskiego rynku komputerowego. Wyparta prawdopodobnie przez najsprawniejszego dostawcę sprzętu komputerowego na świecie, czyli firmę Dell. ComputerLand to klasyczny organizator systemów (także od Della) i dostaw pod klucz, jak to się kiedyś mówiło: integrator pionowy i poziomy. Vendi było krótkim marzeniem o nowym handlu elektronicznym; pękło niczym bańka mydlana. Zaś SAD, do którego mam stosunek osobisty, bo go zakładałem i nazwałem, to klasyczna firma niszowa, zajmująca się egzotyczną platformą, ze sporą grupą fanatycznych wielbicieli.

Trudno mi oceniać, które z działań prezesa Wiśniewskiego w ww. firmach na tyle zafascynowały zarząd spółki Optimus, że po długich poszukiwaniach (od czasu rezygnacji poprzedniego prezesa Widerszpila minęło ładnych kilka miesięcy) postanowiono uczynić go pierwszym po Bogu. Jeśli będzie to kombinacja umiejętności przetrwania, niezbędnych w firmie polonijnej, połączona z dynamicznym rozwojem dostaw sprzętu oraz całych systemów, oczywiście z użyciem najnowocześniejszych technologii internetowych docierania do klienta, a działania te zaowocują powstaniem fanklubu Optimusa, no to sprawa jest jasna. Mamy zwycięzcę, także na zjednoczonym rynku europejskim. Jeśli zaś nie spełni się żadne z tych marzeń, to zawsze można będzie wykonać następny ruch. Jak w szachach.

Kiedy piszę ten felieton, akcje firmy Optimus są notowane po jedenaście pięćdziesiąt. Firma zamierza być wiceliderem, a nawet liderem rynku (http://gielda.onet.pl/s,889512,wiadomosci.html ,http://gielda.onet.pl/s,889512,wiadomosci.html ). Trzymam kciuki za prezesa Wiśniewskiego. Szachownica Unii Europejskiej czeka!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200