Klawiatura bez klawiszy

Typowa klawiatura stała się już hamulcem blokującym rozwój przenośnych urządzeń cyfrowych. Czy w bliskiej przyszłości możemy liczyć na praktyczne rozwiązania alternatywne?

Typowa klawiatura stała się już hamulcem blokującym rozwój przenośnych urządzeń cyfrowych. Czy w bliskiej przyszłości możemy liczyć na praktyczne rozwiązania alternatywne?

Klawiatura tradycyjnie należy do najbardziej charakterystycznych elementów typowej konfiguracji PC. Plastikowa następczyni maszyny do pisania jest podstawowym urządzeniem służącym do wprowadzania danych wejściowych i sterowania komputerem.

Na przestrzeni półwiecza swego istnienia klawiatura zmieniała wygląd i funkcjonalność, przybierając wreszcie współczesną postać: szarej płytki z klawiszami. Nie przyjęły się klawiatury "z wodotryskiem", wyposażane w coraz większą liczbę gadżetów - od elektronicznego zegarka do kalkulatora. Jedynie laptopy wymusiły pojawienie się alternatywy dla osobnej myszki, w postaci manipulatora zintegrowanego z klawiaturą.

Do lamusa odeszły także "pudełka z gumkami", jak żartobliwie nazywano rozwiązanie stosowane w popularnych sprzed ponad 20 lat zestawach ZX Spectrum, zaproponowane przez Cliva Sinclaira. Rozwiązaniami niszowymi pozostają tzw. klawiatury ergonomiczne, w kształcie nieprostokątnym, bądź z układem klawiszy innym niż standard Sholsa QWERTY (QWERTZ), zaproponowany już 150 lat temu (alternatywą jest np. system Dvoraka).

Sytuacja jednak się zmienia, w szczególności w wyniku rosnącej popularności przenośnych systemów cyfrowych, takich jak palmtopy czy telefony komórkowe. Urządzenia te coraz bardziej upodabniają się swoimi parametrami i możliwościami do biurkowych PC. Elektroniczna miniaturyzacja przekracza kolejne bariery, powodując, że "głupia" klawiatura staje się znacznie większa od "mądrego" mikroprocesora, któremu ma służyć. Sztyfty do ręcznego pisania po dotykowych ekranach bądź składane klawiatury typu motylek nie usuwają wąskiego gardła blokującego dalszy rozwój "przenośnej inteligencji".

Gadające głowy

Dlatego pojawiają się alternatywne propozycje wprowadzania danych do komputera. Jedną z nich jest interfejs głosowy - mówienie do komputera. Takie systemy osiągnęły już sporą stabilność i dobrze nadają się do wygodnego dyktowania tekstów, zamiast ich żmudnego "wklepywania". Komputer może być także sterowany głosem. Już na początku lat 90. Compaq standardowo wyposażał swoje konfiguracje w mikrofon ze stosownym oprogramowaniem. Po krótkiej fazie "nauki" kursor posłusznie przemieszczał się na ekranie zgodnie z podaną głosem komendą, np. "w lewo". Po haśle "enter" rzecz jasna następowała również stosowna reakcja, identyczna z uruchamianą za pomocą klawiatury.

Tyle teoria. W praktyce systemy te okazywały się zawodne, podatne choćby na zmianę akcentu człowieka wskutek kataru czy dźwięki w otoczeniu. Co ważniejsze, trudno było wyobrazić sobie biura wypełnione głowami nieustannie gadającymi coś do ekranów.

Pomysł interfejsu głosowego zajął więc należne mu miejsce: w niszy. Może zatem powinniśmy oczekiwać ratunku ze strony tzw. papieruelektronicznego? Pojawienie się elektronicznych książek wzmogło bowiem presję na połączenie zalet papieru z możliwościami elektroniki.

W laboratoriach istnieją rozwiązania w postaci ultracienkich wyświetlaczy na bazie polimerowej. Takie cudeńko można po prostu zwinąć w rolkę jak gazetę. Poszybujmy fantazją jeszcze dalej: oto w naszych rękach znajduje się wiecznie aktualna encyklopedia, wykonana z elektronicznego papieru, wyposażona w moduł nadawczo-odbiorczy do przekazu danych, łącząca się z wydawnictwem w celu automatycznej modyfikacji treści.

Idąc dalej tropem tej wizji, na cienkim kawałku plastiku (z wtopionymi weń tranzystorami) można by po prostu nadrukować klawiaturę.

Na razie to jednak pieśń przyszłości.

Świetlna rękawica

O wiele bliżej dojrzałości praktycznej są klawiatury wirtualne. Już dwa lata temu takie rozwiązania zaproponowały amerykańska firma Canesta i izraelska VKB.

Wirtualna klawiatura składa się z trzech, zsynchronizowanych ze sobą elementów: projektora, źródła promieniowania podczerwonego i czujnika CCD. Laserowy projektor wyświetla obraz klawiatury np. na powierzchni stołu. Z kolei czujnik CCD zbiera dane dotyczące refleksów świetlnych, przekazywane za pomocą podczerwieni. Proces ten można porównać z "omiataniem" powierzchni klawiatury i położeniem palców względem niej za pomocą swoistego radaru.

Wszystkie wymienione elementy mają rozmiary rzędu pojedynczych centymetrów i dają się dobrze integrować z bazowym urządzeniem przenośnym. Podsystem rozpoznawania ruchów palców może także działać bez laserowej projekcji klawiatury - tj. wszędzie tam, gdzie istnieje możliwość pracy ze stałym obrazem klawiatury, np. narysowanej na powierzchni roboczej. W każdym przypadku niezbędna jest jednak ścisła synchronizacja położenia klawiatury i palców. Wadą rozwiązania jest jednak ok. dwóch razy mniejsza szybkość wirtualnego pisania w porównaniu z tempem wykorzystywania zwykłej klawiatury. Producenci obiecują wszakże usunięcie tej niedogodności w bliskim czasie przez zwiększenie częstotliwości skanowania ruchów palców.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200