Budujemy autostradę danych

Rozmowa ComputerWorld PL z szefem Microsoftu Billem Gatesem

Rozmowa ComputerWorld PL z szefem Microsoftu Billem Gatesem

Microsoft uchodzi za kolosa ze słabymi punktami. Zatrudnia na całym świecie 12 tys. pracowników. Szef firmy, William ("Bill") H. Gates III, z prywatnym majątkiem szacowanym na 7,3 mld USD, jest najbogatszym człowiekiem w USA. Przez przeciwników i przez admiratorów 37-letni Gates uważany jest za napawające strachem cudowne dziecko rewolucji komputerowej.

W 1975 roku, mając 29 lat, jako hacker komputerowy, dla którego elitarny Uniwersytet Harwardzki był zbyt nudny, student Gates wspólnie ze swym przyjacielem Paulem Allenem założył firmę, która się specjalizowała w programach dla zupełnie nowej klasy maszyn cyfrowych - komputerów osobistych (początkowo dostępnych tylko jako aparaty dla hobbystów). Dziś ta oparta niegdyś na talencie firma stanowi "nie mającą sobie równej potęgę w przemyśle komputerowym" (Business Week): wartość jej siedziby głównej - podobnego do miasteczka uniwersyteckiego kompleksu budynków i kompleksu parkowego w pobliżu Seattle (w stanie Waszyngton) szacowana na 25 mld USD została w międzyczasie wyżej wyceniona, niż największego amerykańskiego producenta samochodowego - General Motors.

Oszalały na punkcie komputerów młody przedsiębiorca, syn adwokata z Seattle, już w 1980 r. wytyczył swym najbliższym współpracownikom jasny kierunek marszu: "Chcemy zmonopolizować światowy rynek oprogramowania". Pierwsza pozycja kompanii Gatesa w dziedzinie oprogramowania dla PC nie jest jednak niepodważalna. Konkurenci żywią nadzieję, że zapowiedziane na przyszły rok małżeństwo z menedżerką Microsoftu, 28-letnią Melindą French, przyhamuje ekspansywną działalność gospodarczą tego zapamiętałego pracusia.

Z Billem Gatesem rozmawia Wiesław Migut

- Pana cel, zadeklarowany przed niemal dwoma dziesiątkami lat, brzmiał "komputer na każdym biurku i w każdym mieszkaniu". Czy uważa Pan to nadal za cel godny starań?

Moja wizja jest wyraźnie określona. Komputer winien być narzędziem, które wspomaga człowieka. Uczynimy komputer tak prostym i łatwym w obsłudze, żeby każdy chciał go mieć w domu - tak, jak to prorokowałem przed 17 laty. Przybliżyliśmy się do tego celu już w znacznym stopniu, powiedziałbym, mamy za sobą połowę drogi.

- Kiedy komputer zastąpi telewizor?

Myślimy o produkcie, który będzie się poważnie różnił i od telewizora i od PC, ale będzie łączył w sobie zalety obu. Wkrótce poprzez kabel z włókna szklanego widz otrzyma w domu ogromny wybór filmów i widowisk telewizyjnych, które będzie mógł sobie zamówić bezpośrednio na ekran. W ten sam sposób będzie mógł zamawiać towary, zasięgać informacji w urzędach lub wywoływać elektroniczny leksykon. Do tych różnorodnych zadań będzie potrzebny interfejs, programowany graficzny przewodnik użytkownika, który pomoże mu szybko znaleźć to, czego pragnie.

- Zmieńmy nieco temat. Jak układają się teraz stosunki z IBM ?

Bardzo dobrze, no w 98% bardzo dobrze. Współpracujemy na kilku płaszczyznach, przygotowujemy nowe wspólne projekty. Te 2%, to ludzie z IBM, którzy uparcie promują OS 2. My staramy się dostarczać produktów, które klient właśnie zechce kupić. Dawniejszy komputer - centrum obliczeniowe - przekształciliśmy w narzędzie osobiste, na którym można opracowywać teksty i sporządzać diagramy. Na PC wykonuje się dziś wielką część tego, co się pisze, może Pan także z jego pomocą tworzyć ilustracje i sterowane maszyną cyfrową filmy.

- Czy IBM przespał tę zmianę funkcji?

Określę to bardziej po przyjacielsku: IBM nie uczestniczył w tym procesie tak aktywnie, jak to było możliwe. Widzimy przecież, że od kilku lat małe i szybkie maszyny cyfrowe, a więc pracujące w siecach PC oraz stacje robocze, skutecznie wypierają z rynku tradycyjne, wielkie komputery. IBM zaniedbał skoncentrowania swych umiejętności na tworzeniu oprogramowania, osieciowaniu komputerów i na pewnych innych technologiach, na których opiera się nowa forma przetwarzania danych. Ale nawet przy dobrym zarządzaniu, firma IBM nie byłaby dziś równie potężna, co dawniej. Żadne przedsiębiorstwo bowiem w przemyśle komputerowym nie może mieć tak dominującej pozycji, jaką miała kiedyś IBM.

- Microsoft też?

Nie. Nie ma szans na to, by utrzymać zdolność konkurencyjną w każdej dziedzinie. Kto dziś chce dotrzymać kroku, musi się specjalizować. My koncentrujemy się na oprogramowaniu. Intel zajmuje się głównie chipami, inne firmy specjalizują się w sprzedaży lub doradztwie fachowym.

- Czy przemysł zajmujący się oprogramowaniem może się pewnego dnia stać zbędny, gdy komputery zaczną same pisać lepsze programy?

Chociaż jestem w tym względzie wielkim optymistą, osobiście nie wierzę, by mogło do tego dojść w ciągu najbliższych 20 lat. Niewątpliwie jednak nadejdzie kiedyś taki dzień, co spowoduje drastyczne zmiany w naszej branży.

- Czy jest Pan dumny z tego, że przy poszukiwaniu następcy na miejsce szefa IBM, Johna Akersa, Rada Nadzorcza prosiła Pana o pomoc?

Gdy rada nadzorcza IBM postanowiła, że na stanowisku szefa tej firmy powinna nastąpić zmiana, kilku jej członków złożyło mi wizytę... W gruncie rzeczy nie chciałem tej pracy. Oświadczyłem im, że należę do Microsoftu.

- W jakim stopniu osobiście zajmuje się Pan programowaniem?

Większość czasu przeznaczonego na pracę spędzam z różnymi zespołami, w których opracowuje się programy Microsoftu. Mniej więcej co 45 dni spotykamy się wszyscy razem przez trzy, cztery godziny rozmawiamy o tym, co jest na tapecie: jakie zmiany na rynku daje się zauważyć? Czy jakiś program nie mógłby się ukazać szybciej? Jak szybki być musi? Jak stoimy z planem? W ten sposób na bieżąco infomujemy się wzajemnie o aktualnych sprawach, natomiast nie jest już tak, że sam zasiadam i piszę wiersze programu.

- Kiedy robił Pan to po raz ostatni?

To było jakieś dziesięć lat temu.

- Którą ze swych dotychczasowych decyzji uważa Pan za najbardziej błędną? Może to, iż zbytnio zaniedbał Pan sieci komputerowe?

Chyba tak. W tej dziedzinie jesteśmy dziś na drugim miejscu, za Novellem. Powinniśmy byli wcześniej wkroczyć na ten rynek. Patrząc retrospektywnie muszę powiedzieć, iż bezprzecznie było błędem, że nie weszliśmy tam szybciej. Z drugiej strony, również na innych rynkach byliśmy kiedyś numerem drugim. Ale zawsze potrafiliśmy zwiększyć swój udział w rynku, niekiedy dzięki własnym wysiłkom, nieraz zaś na skutek błędów popełnionych przez naszych konkurentów.

- Co upewnia Pana w przekonaniu, że najnowszy system operacyjny Microsoft "Windows NT" pozwoli Panu wysforować się przed potężnych konkurentów, takich jak Novell, Sun czy też IBM. Ich programy oferują już dawno to, co w przypadku Microsoftu ma nastąpić dopiero teraz, dzięki Windows NT - mianowicie możliwość równoczesnej pracy wielu programów na tej samej stacji roboczej lub połączenie setek maszyn cyfrowych w wielkie sieci.

W przypadku "Windows NT" mamy lepszą strategię. Powiedzieliśmy sobie tak: opracujmy system operacyjny, który łączy w sobie zalety różnych systemów. Na bazie programowej "Windows NT" mogą pracować wielkie sieci komputerowe, co dotychczas stanowiło domenę Novella. Równocześnie "Windows NT" wykorzystuje lepiej, niż to miało miejsce dotychczas, moce obliczeniowe komputerów stacjonarnych i High-End PC. Ponadto, użytkownik odnajduje to, do czego często był przyzwyczajony w swym PC: ikony i okna "Windows".

- Jakie znaczenie dla przyszłości społeczeństwa amerykańskiego będzie mieć decyzja prezydenta USA, Billa Clintona o promowaniu budowy supersieci danych - "autostrady informacyjnej", obejmującej całe Stany Zjednoczone. Eksperci komputerowi mówią, iż skutki będą podobne, jak skutki budowy krajowej sieci autostrad w latach trzydziestych.

To wspaniałe uczucie mieć wreszcie do czynienia z politykami, którzy są porzekonani o wadze tej technologii. Żyjemy w końcu w wieku informacji, nasza wizja nie da się zrealizować bez superszybkich sieci informatycznych. Jeśli chcemy mieć komputer w każdym mieszkaniu, potrzebna nam jest także autostrada danych.

- W przyszłości, więc zamiast czasochłonnej procedury urzędowej wystarczy kliknięcie myszą na domowym PC, by zgłosić przerejestrowanie samochodu?

Coś w tym rodzaju - niech Pan sobie wyobrazi, co to oznacza: nie musi się już iść do urzędu, nie musi się wypełniać formularzy, nie musi się wystawać w kolejce przed okienkiem...

- A jaką rolę będzie odgrywał w tym Microsoft?

Microsoft buduje tę autostradę. Zaczęliśmy już kilka lat temu opacowywać programy, które pomogą użytkownikom orientować się w takiej sieci komputerowej. Bezpieczeństwo komputerowe i ochrona danych są ważne, ale w zasadzie jest z tym tak samo, jak z kartami kredytowymi. Również tam jest gdzieś ktoś, kto dobrze wie o wszystkim, co kupujesz. W nowoczesnych telefonach także jest gdzieś ktoś, kto wie do kogo dzwoniłeś i kiedy, i przypuszczalnie także to nie odbywa się na całkiem jasnych zasadach. Musimy się nad tym zastanowić, a rząd musi w tej sprawie podjąć odpowiednie decyzje. Ale nie uważam tego za kwestie zasadniczą. Postaramy się ochronić sferę prywatną jednostki. Jednakże główną rzeczą jest to, jakie zalety przyniosą ze sobą nowe technologie: dzięki nim wypromujemy medycynę, możemy ulepszyć edukację gdzie tylko się da - oto co się faktycznie liczy.

- Do Paryża poleciał Pan, jak zwykle, klasą turystyczną. Dlaczego człowiek, który nie należy do najbiedniejszych w Ameryce, korzysta z tanich biletów?

To należy do kultury naszej firmy - nie trwonimy pieniędzy. Poza tym nie jestem zbyt wysoki, doskonale mieszczę się w siedzeniu klasy turystycznej.

- Dziękuję za rozmowę

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200