Internetowy oligopol

Według powszechnego przekonania Internet jest miejscem ekspresji wolności dzięki temu, że do nikogo nie należy i nikt go w całości nie kontroluje. Tymczasem okazuje się, iż koncentracja kapitału w Internecie jest większa niż w mediach tradycyjnych.

Według powszechnego przekonania Internet jest miejscem ekspresji wolności dzięki temu, że do nikogo nie należy i nikt go w całości nie kontroluje. Tymczasem okazuje się, iż koncentracja kapitału w Internecie jest większa niż w mediach tradycyjnych.

Dzisiaj możemy spojrzeć bardziej trzeźwo na prawdziwy obraz rzeczy. Oczywiście, każdemu podoba się romantyczna wizja Internetu jako pewnego wspólnego dorobku i dobra całej ludzkości. Postrzeganie sieci globalnej jako nieco anarchistycznego azylu wymykającego się władzy państw czy dużych korporacji niesie obietnicę, że jest to obszar trudnej do odnalezienia gdzie indziej wolności.

To powszechne przekonanie skonfrontował z rzeczywistością prof. Eli Noam, znany ekonomista, dyrektor Columbia Institute for Teleinformation w Columbia Business School. W pracy The Internet: Still Wide Open and Competitive?, opublikowanej przez najbardziej znany i poważany multidyscyplinarny ośrodek naukowy zajmujący się badaniami nad Internetem, czyli Oxford Internet Institute (http://www.oii.ox.ac.uk ), prezentuje nieco zdumiewające wyniki swoich badań empirycznych. Badań, których jeszcze nikt nie przeprowadził.

Trudne dane

Internetowy oligopol

Koncentracja kapitałów w Internecie

Właściwie nie wiadomo, dlaczego. Badania te nie są bowiem specjalnie wyrafinowane. Chodziło jedynie o obliczenie, jak w miarę upływu czasu wyglądała koncentracja kapitału w przypadku Internetu, oraz porównanie uzyskanych wyników z innymi rynkami informacyjnymi (przy czym chodziło o podmioty, które zajmują się dostarczaniem usług i infrastruktury pozwalającej na podstawowe, operacyjne funkcjonowanie Internetu, tj. operatorów obsługujących szkielet sieci, dostawców ISP, dostawców usług szerokopasmowych, portale, dostawców oprogramowania przeglądarek i serwisów wyszukiwawczych, odtwarzaczy multimedialnych oraz telefonii IP). Badania przeprowadzono w odniesieniu do danych pochodzących z USA (co czyni badanie nie do końca reprezentatywnym, aczkolwiek nadal ponad połowa sieci globalnej należy do tego kraju). Dane zebrano w ostatnich 20 latach.

Zastosowano w nim współczynnik HHI (Herfindahl-Hirschman Index), wykorzystywany przez amerykańskie agendy antymonopolowe do ewaluacji stopnia konkurencyjności rynków (to suma kwadratów udziałów w rynku poszczególnych firm składających się na dany rynek). Przyjmuje się, że HHI mniejsze niż 1000 cechuje rynki silnie konkurencyjne, gdzie nie ma wyraźnej koncentracji kapitału, natomiast HHI większe niż 1800 jest typowe dla rynków o dużej koncentracji.

Po przeliczeniu danych okazało się, że koncentracja kapitału w Internecie nie tylko nigdy nie była niska i choć zmniejszała się do połowy lat 90., to obecnie zaczęła szybko rosnąć. Czyli Internet zaczyna należeć do coraz mniej licznej grupy podmiotów. Porównanie z innymi rynkami informacyjnymi (telewizją, radiem, gazetami, filmem) pozwoliło prof. Eli Noamowi na postawienie hipotezy, że im młodszy (nowszy) rynek informacyjny, tym większa koncentracja. Chodzi bowiem tutaj o ekonomię skali i rosnący poziom wydatków stałych. Zwiększone ryzyko inwestycji musi być zrównoważone większą koncentracją, prowadzącą ostatecznie do powstania oligopoli.

Władcy sieci

Internetowy oligopol

Agregacja rynków internetowych

Nawet jeśli dana firma nie dominuje na konkretnym rynku, to jednak jej jednoczesna obecność na kilku czy kilkunastu wertykalnych rynkach każe inaczej oceniać jej pozycję. Chodzi głównie o subsydiowanie poszczególnych rynków, dzięki dochodom uzyskiwanym z pozostałych, co sprawia, że w pewnych obszarach można eliminować konkurencję, która na podstawie czystego rachunku ekonomicznego wyeliminowana być nie powinna. Tymczasem na wielu z wymienionych wcześniej rynków internetowych działają te same podmioty.

W efekcie rynek internetowy zaczyna zamykać się na konkurencję. Prowadzi to do jego koncentracji (m.in. poprzez powstanie zjawiska ograniczania dostępności źródeł finansowania dla nowych podmiotów) czy określania poziomu cen na niekoniecznie optymalnym poziomie (co z kolei ma doprowadzić do ustabilizowania poziomu zysków najważniejszych firm internetowych na odpowiednim dla nich poziomie). Co więcej, rosnąca rola malejącej liczby podmiotów sprawia, że mogą one wywierać coraz większy wpływ na sposób zarządzania siecią globalną, jej standardy i protokoły.

Rozważania prof. E. Noam kończy konkluzją, że podobne zjawiska zachodzą w obszarach rynku w pewnym sensie bliskich Internetowi, czyli rozwiązaniach handlu elektronicznego (np. sprzedaży książek online, aukcjach itp.), systemach operacyjnych, produkcji mikroprocesorów itd. Znaczy to, iż wnioski płynące z tych obserwacji dotyczących Internetu nie stanowią nowości, jedynie burzą fałszywy obraz rzeczywistości.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200