Przypadki beznadziejne

Pokazali kiedyś w telewizji, jak żona ważnego polityka odwiedza ośrodek dla dzieci umysłowo upośledzonych w stopniu lekkim, obdarowując je telewizorem, gotówką i dobrym słowem, w rewanżu otrzymując obrazek wykonany przez wychowanków tej placówki. Rzuciwszy okiem przez ekran telewizora na obrazek, skonstatowałem, że malunku nie powstydziłby się żaden z Kossaków ani też Fałat, co oznaczałoby wprost, że dzieci te ponad przeciętność się wyrodziły, zostawiając gdzieś daleko w tyle i w pyle swych rówieśników o przeciętnym poziomie umysłowym. Jest to oczywiście błędny wniosek, bowiem talentem - i to w zamydlaniu oczu - jak zwykle wykazali się wychowawcy, a nie wychowankowie.

Pokazali kiedyś w telewizji, jak żona ważnego polityka odwiedza ośrodek dla dzieci umysłowo upośledzonych w stopniu lekkim, obdarowując je telewizorem, gotówką i dobrym słowem, w rewanżu otrzymując obrazek wykonany przez wychowanków tej placówki. Rzuciwszy okiem przez ekran telewizora na obrazek, skonstatowałem, że malunku nie powstydziłby się żaden z Kossaków ani też Fałat, co oznaczałoby wprost, że dzieci te ponad przeciętność się wyrodziły, zostawiając gdzieś daleko w tyle i w pyle swych rówieśników o przeciętnym poziomie umysłowym. Jest to oczywiście błędny wniosek, bowiem talentem - i to w zamydlaniu oczu - jak zwykle wykazali się wychowawcy, a nie wychowankowie.

Znam doskonale z autopsji tego typu działania, których archetyp sięga daleko bardziej w przeszłość niż malowanie trawy na zielono. Wszystkim uczestniczącym w tych specyficznych akcjach doskonale wiadomo że nie chodzi o autentyczność dzieła, ale o efekt końcowy, co można pokrótce skwitować jako kształtowanie ślicznej oprawy dla niecnych zamiarów. Konkursy na różnego rodzaju prace artystyczne dla dzieci, mniej lub bardziej umysłowo ociężałych, są w gruncie rzeczy konkursami dla ich wychowawców, którzy w ten sposób realizują ogólnie panujący głupawy trend pokazania, że jest się lepszym, niż jest się rzeczywiście. I wszyscy pławią się w tej obłudzie, udając wiarę w to, że nawet dzieci niepotrafiące utrzymać ołówka w ręce, ledwie rysujące linię między dwoma obiektami, wytwarzają tak dojrzałe artystycznie formy.

Obecnie wzbogaca się niniejsze praktyki, zaprzęgając do pracy instrumentarium informatyczne, wychodząc zapewne z założenia, że skoro uczniowie ci pisać ręcznie i liczyć nie bardzo potrafią, w sukurs przyjdzie im komputer. Przychodzi i owszem, ale nauczycielom, którzy opanowawszy podstawowy warsztat, mogą wydrukować pracę zdobioną graficznie, udowadniając wszem wobec, jak dzieci dobrze sobie radzą z komputerami. A dzieci, jeśli w ogóle, to zainteresowane są niektórymi grami, ale też niezbyt długo i wnikliwie. Uzupełnieniem wszechstronnego wykształcenia w placówkach specjalnych jest nauczanie języka obcego, co na ogół po roku nauki skutkuje w miarę poprawnym przyswojeniem zwrotów powitalnych, a po dwóch latach pozostaje na stałym poziomie lub trwale ustępuje. Za to komputerowo opracowane programy nauczania przedmiotów aż pękają od nadętych treści.

Z tego krótkiego przeglądu niedorzeczności oczywistych wyciągnąć można wniosek, że specjalne placówki edukacyjne starają się uczynić wrażenie, że ich absolwenci zostaną co najmniej znanymi artystami lub urzędnikami w Brukseli. Nikt jakoś nie upublicznia informacji, że po ukończeniu szkoły specjalnej żadnemu z jej absolwentów nie przyjdzie pracować na komputerze i posługiwać się językiem obcym. Ich udziałem życiowym jest dopełnienie populacji bezrobotnych, bezdomnych i przestępców. Tak właśnie kształtuje się prawda obiektywna, niezniekształcona medialnymi ulepszaczami.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200