Fatum nad projektem prawa autorskiego?

Nad projektem ustawy o prawie autorskim ciąży jakieś fatum. Boski wiatr wydarzeń politycznych sprawił, że projekt ustawy pozostał praktycznie na lodzie, mimo że trzy główne ośrodki władzy podkreślały konieczność wprowadzenia nowych regulacji w życie jeszcze w br. Marszałek Sejmu zapowiadał skierowanie projektu na ścieżkę przyspieszonej legislacji, o to samo dobijał się Prezydent, a Biuro Prawne Premiera umieściło prawo autorskie w zestawie 10 najpilniejszych dekretów. Teraz już wiadomo, że żadnych dekretów nie będzie. Pozostają same znaki zapytania.

Nad projektem ustawy o prawie autorskim ciąży jakieś fatum. Boski wiatr wydarzeń politycznych sprawił, że projekt ustawy pozostał praktycznie na lodzie, mimo że trzy główne ośrodki władzy podkreślały konieczność wprowadzenia nowych regulacji w życie jeszcze w br. Marszałek Sejmu zapowiadał skierowanie projektu na ścieżkę przyspieszonej legislacji, o to samo dobijał się Prezydent, a Biuro Prawne Premiera umieściło prawo autorskie w zestawie 10 najpilniejszych dekretów. Teraz już wiadomo, że żadnych dekretów nie będzie. Pozostają same znaki zapytania.

Na niektóre z nich próbuje odpowiedzieć dr. Andrzej Rychlik - jedyny informatyk w gronie poosłów minionej kadencji.

Od samego początku był Pan w Sejmie - choćby z racji swego zawodu - szczególnie zaangażowany w redagowanie "komputerowej" części projektu nowego prawa autorskiego. Czy uważa Pan, że przepadły już szanse na wejście w życie tej ustawy choćby na początku przyszłego roku?

Trudno powiedzieć. Przepadłyby na pewno, gdyby nowy Sejm, który zostanie wyłoniony w wyniku jesiennych wyborów, zechciał rozpoczynać wszystkie procesy legislacyjne od początku. Tak było w przypadku ostatniego Sejmu. Nowy Sejm jest na razie wielką niewiadomą. Gdyby poszedł w ślady poprzednika, wówczas mamy zapewniony co najmniej rok opóźnienia. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Co więcej, potrzeba nowego prawa jest tak duża i pilna, że nie powinno się przerywać merytorycznych konsultacji. Zwłaszcza w wielu kwestiach pozostaje jeszcze dużo wątpliwości. Nie można ponadto wykluczyć żadnej możliwości. Nawet tej, że niektóre przepisy dotyczące różnych form ochrony własności intelektualnej mogą (również pod wpływem nacisków zewnętrznych) być wprowadzone w życie w drodze specjalnych rozporządzeń.

Tymczasem zainteresowanie społeczne tym projektem jakby opadło. Byłem 25 maja na ostatnim (historycznym już, jak się teraz okazało) posiedzeniu trzech komisji (Ustawodawczej, Kultury i Środków przekazu oraz Edukacji, Nauki i Postępu Technicznego) i widziałem tam w charakterze obserwatorów i ekspertów przedstawicieli teatru, wydawnictw czy biznesu fonograficznego. Nie dostrzegłem natomiast nikogo spośród autorów, producentów czy dealerów programów komputerowych. Czy to przypadek?

Rzeczywiście, ostatnio jakby zmalało zainteresowanie takich organizacji jak PTI, Stowarzyszenia Systemów Otwartych czy PRO. A do końca procesu legislacyjnego, nawet tego przyspieszonego, pozostało jeszcze kilka ważnych etapów, w czasie których można korygować ustalenia komisji.

O dużych rozbieżnościach stanowisk w sprawie ochrony programów komputerowych świadczyć może fakt, że tylko te sprawy nie znalazły konsensusu w podkomisji specjalnej i zostały przekazane w sprawozdaniu końcowym aż w trzech wariantach. Jak do tego doszło?

Tak, to prawda. Jedynie projekt rozdziału 7, zawierającego przepisy szczególne dotyczące programów komputerowych został przekazany komisjom w trzech wersjach. Pierwszy wariant został przygotowany przeze mnie wraz z prof. Janem Błeszyńskim z UW, prof. Władysławem Turskim z Polskiego Towarzystwa Informatycznego, dr. Romanem Dolczewskim ze Stowarzyszenia Polski Rynek Oprogramowania PRO, szefem departamentu amerykańskiego MSZ - dyr. Lewickim i prawnikami sejmowymi. Projekt ten był zgodny z dyrektywą EWG z 14 maja 1991 r. w sprawie ochrony programów komputerowych.

W międzyczasie grupa ekspertów z krakowskiego Międzyuczelnianego Instytutu Wynalazczości i Ochrony Własności Intelektualnej z profesorami Bartą i Markiewiczem przygotowała drugi wariant, który różnił się od pierwszego odmienną interpretacją dyrektywy EWG. Zarzucano nam, że nasz wariant nie był wyłącznie interpretacją dyrektywy, gdyż uwzględniliśmy w nim własne spostrzeżenia i przemyślenia związane z branżą komputerową w kraju, który jest przecież dużym importerem software'u.

A wariant trzeci, który uzyskał konsensus trzech komisji i był w CW?

Jego autorstwo jest przypisywane MSZ. Ostatecznie po dyskusjach w trzech połączonych komisjach znalazły się w nim wybrane sformułowania z dwóch pierwszych wariantów. MSZ stoi na stanowisku, że programy komputerowe powinny być w 100% traktowane tak, jak utwory literackie. Wiemy, że istnieją różnice w podejściu amerykańskim i europejskim do tej kwestii. Moim skromnym zdaniem powinniśmy przede wszystkim uwzględniać nasze realia, a jednocześnie nie naruszać zaleceń EWG i ustaleń traktatu polsko-amerykańskiego o współpracy ekonomicznej i handlowej z 1989 r.

Uważam, że obecna wersja rozdziału 7 została stworzona w sposób dość przypadkowy, bez udziału zainteresowanych środowisk. Dlatego apel na waszych łamach do autorów, producentów, dystrybutorów i użytkowników programów komputerowych o zgłaszanie wszelkich uwag do tekstu rozdziału 7 nadal ma sens. Grupa ekspertów powinna nadal pracować tak, aby nowy parlament mógł się zająć możliwie najklarowniejszym projektem prawa autorskiego, uwzględniającym opinie najszerszych środowisk, również informatycznych.

Sporną kwestią w projekcie trzech komisji pozostaje sprawa abolicji. Istnieją także inne nierozwiązane problemy. Na przykład czy podmiot gospodarczy, który jest zarazem autorem oprogramowania komputerowego, może wpisywać w koszty tylko rzeczywiście poniesione nakłady, czy też - jako autor - powinien być traktowany zgodnie z ustawą o podatku dochodowym od osób fizycznych. Czy kwestia ta powinna być rozstrzygnięta w tej ustawie, czy też w drodze nowelizacji ustawy podatkowej?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200