Internet, czyli wybita szyba

Z profesorem Rochem Sulimą z Instytutu Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim rozmawia Andrzej Gontarz.

Z profesorem Rochem Sulimą z Instytutu Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim rozmawia Andrzej Gontarz.

Media elektroniczne stały się już trwałym elementem naszego otoczenia. W jaki sposób ich obecność wpływa na zwyczaje związane z życiem domowym? Jak wygląda domowa codzienność w epoce cyfrowej?

W tradycyjnych społeczeństwach codziennością było to, co nie było świętowaniem lub zabawą, lecz powszedniością. O tym, jak należy sprawnie funkcjonować w codziennym świecie, decydowały własne nawyki i rutyna, ale także domowe autorytety, głównie starsi członkowie rodziny. Dziś takie kompetencje przestają się liczyć.

Pojawia się autorytet eksperta, na wszystko jest jakiś poradnik. Zmiany te dokonują się w dużym stopniu za sprawą mediów. Media zaś tworzą drugą rzeczywistość.

Nasza prywatność jest rozpięta na konstrukcji medialnej jak powłoka namiotu na stelażu. Wszystko jest na widoku. Stale czuwamy w sieci. Jesteśmy podłączeni, a to do e-maila, a to do telewizora, a to do telefonu komórkowego. Zamiast kolegi, z którym można by porozmawiać o rybach, samochodach czy meczu piłkarskim, mamy pilota, za pomocą którego wywołujemy na ekranie interesującą nas rzeczywistość, czyli oglądamy program o wędkarstwie, motoryzacji czy transmisję meczu. Nasza prywatność została zawłaszczona przez media, dokonał się jej publiczny rozbiór.

Młode pokolenie nie potrafi odnaleźć się w domu, którego nie wypełnia sztuczne "echo życia". Radio, telewizor, odtwarzacz muszą być stale włączone, nawet gdy nikt tego nie słucha i nie ogląda. Dawniej docierały do nas dźwięki naturalne, np. szczekanie psa czy czyjeś kroki na schodach, dzisiaj fonosfera jest wypełniona sztucznymi dźwiękami. Nawet bicie dzwonów wydaje się odgłosem odległej rzeczywistości, wzbudzając nostalgię, podczas gdy dzwony to przecież też dźwięki sztuczne.

Kiedyś codzienność była kojarzona z czynnościami domowymi: krzątaniem się, sprzątaniem, rozmowami przy stole. Teraz media wyznaczają rytm dnia codziennego, a program telewizyjny staje się coraz bardziej powszechnym scenariuszem codzienności. Jeżeli nawet zaprasza się gości do domu, to w taki sposób, żeby nie przyszli w trakcie ciekawego filmu lub ważnej transmisji sportowej.

A jak w tym procesie przemian codzienności sytuuje się Internet? Sondaże dowodzą, że ci, którzy dużo czasu spędzają w Internecie, oglądają znacznie mniej telewizji.

Internet, czyli wybita szyba

Prof. Roch Sulima

Internet sprawił, że możemy mieć jednakowy dostęp do informacji, bez względu na to, czy mieszkamy w mieście, czy na wsi. Jeśli tylko posiadamy Internet, to z każdego miejsca możemy wejść do zbiorów Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych. Media elektroniczne zasypują różnicę między wsią a miastem. I zasypią. W ten sposób wspomagają coraz częstsze dzisiaj przenosiny z miasta na wieś. Kiedy niedawno nabyłem pod Radomiem działkę wraz ze starym domem, to pierwszą rzeczą, o której pomyślałem, była infostrada, a nie np. wodociąg.

Ludzie, jeśli ich na to stać, chętnie uciekają dzisiaj do zamkniętych enklaw. Z jednej strony społeczeństwo miejskie pragnie potwierdzać swoje możliwości w bogatej ofercie kultury konsumpcyjnej, publicznie zaistnieć na ulicznej promenadzie, bazarze czy w centrum handlowym, ale z drugiej strony odgradza się w zamkniętych osiedlach. Niektóre z nich, np. w stołecznych Kabatach, przypominają system bunkrów, zamkniętych i odizolowanych od otoczenia, ale być może dzięki elektronicznym mediom, dzięki Internetowi, ich mieszkańcy są przyłączeni do całego świata. W ten sposób mogą kompensować sobie brak osiedlowego deptaka, na którym można wymienić nowiny z sąsiadem.

Dla wielu niecierpliwych internautów, czyli takich, którzy co pięć minut sprawdzają, czy nie dostali nowego e-maila, tradycyjny dom traci na znaczeniu. Ginie dawne poczucie domowości, przestaje się cenić atmosferę domowego zacisza. Dom jest wówczas garażem dla komputera albo halą, w której stoi to urządzenie, miejscem łączenia się ze światem.

Dom staje się swoistą sterownią. Zamiast w salonie grać w brydża czy pić herbatę z ciocią, podejmujemy wyzwanie coraz bardziej natrętnych mediów, spędzamy z nimi czas. Jesteśmy otoczeni organizerami, sterownikami, pilotami. Kiedyś sam się złapałem na tym, że chcąc podlać działkę, zacząłem odruchowo rozglądać się za pilotem, którym automatycznie można by uruchomić zraszacz. Już w krew nam weszło, że cały czas i wszędzie mamy pod ręką elektronicznych pomocników.

Widać już wyraźną różnicę między tym, co jest zaprogramowane przez telewizję, a tym, co przynosi Internet, który staje się światem możliwości, a nie konieczności.

Internet, to już nie tylko ogromne okno na świat, ale wybita szyba, przez którą świat wchodzi do domu, zakrada się po nas. Właściwie cały nasz dom staje się jednym wielkim oknem na świat.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200