Uczmy się budować zamki

Lektura rozmowy z p. Andrzejem Jankowskim (Zamek na lodzie, ComputerWorld 1993/03/01) budzi mieszane odczucia. Przede wszystkim chce się natychmiast zapytać: a nie mówiłem? Wiele osób mówiło, ale co z tego?

Lektura rozmowy z p. Andrzejem Jankowskim (Zamek na lodzie, ComputerWorld 1993/03/01) budzi mieszane odczucia. Przede wszystkim chce się natychmiast zapytać: a nie mówiłem? Wiele osób mówiło, ale co z tego?

Przede wszystkim chcę jednak podziękować obydwu Rozmówcom za niezwykle precyzyjne przedstawienie przypadku równie typowego, co bulwersującego. Jest to przypadek braku organizacji i niewiedzy użytkowników przyszłego systemu informacyjnego. Jest to także przypadek porażki zawodowej ambitnego fachowca, który na dodatek wykazał ofiarność, a wiele wskazuje na to, że niepowodzeniem wielkiego zamierzenia on zostanie obciążony.

Opisany przypadek jest przykładem niewiedzy decydentów i użytkowników o tym, do czego służy technika informacyjna i jak wielu przygotowań wymaga jej przystosowanie do potrzeb. Powszechna wciąż jest praktyka polegająca na zakupie komputerów i oprogramowania i późniejszym poszukiwaniu sposobu i ram organizacyjnych ich wykorzystywania do np. liczenia podatków.

Skąd bierze się taka wiara w moc informatyki, która ma zastępować zmiany organizacyjne, tuszować błędy zarządzania, ma wreszcie sama dostosowywać się do wszelkich zmian wprowadzanych w wyniku opóźnionych czy zmienionych decyzji, umożliwiając ich wprowadzanie w życie? Bierze się to z niewiedzy o jej możliwościach i ograniczeniach. To pozwala na beztroskie wydawanie środków na jej wprowadzanie i rodzi przeświadczenie, że organizacja i wspomaganie komputerowe to niezależne zamierzenia.

Skąd ten brak wiedzy? Nie wynosimy jej ani ze szkoły ani z praktyki. Szczytem edukacji informatycznej wielu przyszłych kierowników i użytkowników jest "obsługa komputera" i posługiwanie się podstawowym oprogramowaniem. Analiza systemów informacyjnych, planowanie ich rozwoju, sterowanie projektami i pokrewna tematyka nie występują w kształceniu informatyków w naszych uczelniach. Można było uznać za typowe i usprawiedliwione pomijanie strony organizacyjnej zastosowań w okresie gospodarki scentralizowanej, jednakże obecnie jest to kardynalny błąd. Dodajmy: błąd bardzo kosztowny.

Może się tak dziać, gdyż wciąż jeszcze tkwimy po uszy w nierealnej gospodarce. Wciąż istnieje jakaś amortyzacja powodująca, że błędy w zarządzaniu nie powodują nieodwracalnych skutków. Wciąż udaje się uzyskać jakąś asekurację. Nie może to jednak trwać wiecznie. Gospodarka rynkowa to odpowiedzialność za wszelkie decyzje - również za błędne.

Inne źródło beztroski użytkowników (nie tylko!) to bezgraniczna wiara i zachwyt wobec techniki. Komputer jawi się jako cud techniki zdolny do zrobienia wszystkiego, byle tylko znalazł się ktoś, kto potrafi go ujarzmić. Potrzeba nam zatem programisty, który uczyni komputer posłusznym. To jest właśnie to, czego również pragnie programista. Podporządkowuje on sobie komputer, a zarazem i użytkownika, który musi zachowywać się w sposób wynikający z wyobrażeń (tak: wyobrażeń) o jego potrzebach. Nie ma bowiem programista wiedzy o tym, co robi księgowy i nader często uważa, że są to rzeczy nieistotne. Z pewnością nieporównywalne z możliwościami cudu techniki, jakim jest komputer, ani z nieustannym wyzwaniem, jakim jest praca programisty.

Obserwacje dowodzą, że te czasy zaczynają i u nas bezpowrotnie mijać. Niestety, ani użytkownicy, ani informatycy ani - co gorsze - ci, którzy kształcą jednych i drugich nie są przygotowani do zmiany. Wiele wskazuje na to, że w najbliższych latach niewiele się zmieni w kształceniu informatyków. Nadal w uniwersytetach będzie się kształcić programistów, w politechnikach specjalistów od sprzętu oraz programistów, a będzie brakować analityków systemów informacyjnych. Nie informatycznych, a INFORMACYJNYCH. Nie oznacza to, że nikt nie będzie się uczył projektowania. Będzie się wykładać projektowanie systemów informatycznych (nawet informacyjnych) ale to jest niepełna i niewystarczająca podstawa do modernizacji jakiegokolwiek realnego systemu informacyjnego.

Analiza systemów informacyjnych jest systematycznym dochodzeniem do nowego rozwiązania organizacyjnego, wspomaganego przez dostępną technikę informacyjną. Jest udzielaniem odpowiedzi na kolejne pytania: Po co? (cele), Co? (funkcje), Jak? (w jaki sposób wykonywane) i Czym? Tak przeprowadzona analiza ma doprowadzić do stworzenia nowej organizacji, dzięki wykorzystaniu wszelkich dostępnych środków i odpowiednio do możliwości. Jeśli z góry zakłada się, że celem jest komputeryzacja, możemy popełnić błąd określany mianem błędu trzeciego rodzaju. Polega on na stworzeniu doskonałego rozwiązania, ale nie dla tego użytkownika. W omawianym przypadku popełniono błędy pierwszego i drugiego rodzaju, a istnieje groźba popełnienia dalszych dwóch rodzajów błędów.

Trzeba w tym miejscu postawić zasadnicze pytanie: z czego można u nas uczyć się analizy systemów? Czy może mi ktoś poradzić jakiś podręcznik? Oczywiście nie! Takich podręczników u nas nie ma. Nie ma polskich podręczników analizy systemów, nie ma tłumaczeń. Nie ma też zainteresowania tematyką systemów informacyjnych. Znam osobiście naukowców i praktyków, którzy uważają, że systemy informacyjne i ich analiza, to treści nieistotne, pseudonauka! Nie należy przejmować się takimi opiniami, gdyż życie uczy, jak konieczne są zmiany. Szkoda tylko, że nauka ta jest taka kosztowna.

Jest w kraju grupa ludzi, którzy mimo wielu przeciwności, braku zainteresowania analizą systemów informacyjnych i panującej opinii o braku przydatności metod analizy tychże systemów, dziedzinę tę na miarę możliwości rozwijają. Wbrew opiniom o potrzebach kształcenia specjalistów, starają się kształcić analityków systemów. Mamy zatem pewną bazę kształcenia specjalistów, których właśnie u nas tak bardzo potrzeba. Piszę: "właśnie u nas", gdyż musimy przebudowywać organizacje, ilekroć wprowadzamy komputerowe wspomaganie. Musimy, bowiem pozostaliśmy ze strukturami organizacyjnymi, które miały służyć osiąganiu zupełnie odmiennych celów. Były zarazem kształtowane przez zupełnie odmienną technikę informacyjną. Obecna jej zmiana, jak również zmiana celów stawianych przed instytucjami, wymaga przebudowy organizacji, jej dostosowania do nowych celów i nowych warunków technicznych ich osiągania.

Uczyńmy z porażki, za jaką ktoś może przyjąć przypadek wprowadzania techniki komputerowej do wspomagania systemu podatkowego, naszą szansą. I wykorzystajmy ją. W ten sposób doświadczenia Ministerstwa Finansów i p. dr. A. Jankowskiego pozwolą nam uzyskać korzyści na przyszłość. Uczmy się budować zamki, ale nie oceniajmy już dotychczasowych błędnych konstrukcji. Szkoda na to czasu, którego już za wiele straciliśmy. Błędy popełnione w MF powinno się opisać i udostępnić w postaci opisu przypadku (case study) z komentarzem (kompetentnym, a pozbawionym ocen personalnych). Z popełnionych błędów wyciągnijmy pozytywne wnioski i bądźmy wreszcie mądrzy po szkodzie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200