Jak Duńczyk z Polakiem

Cechą narodowową Duńczyków jest daleko posunięty pragmatyzm, w życiu codziennym wyrażający się niemal obsesyjną dążnością do zapewnienia funkcjonalności wszystkiemu, co służy człowiekowi. Najbardziej dziś sławny symbol duńskiej inwencji to klocki LEGO; u podstaw ich wszechświatowej kariery tkwi właśnie niebywała funkcjonalność.

Cechą narodowową Duńczyków jest daleko posunięty pragmatyzm, w życiu codziennym wyrażający się niemal obsesyjną dążnością do zapewnienia funkcjonalności wszystkiemu, co służy człowiekowi. Najbardziej dziś sławny symbol duńskiej inwencji to klocki LEGO; u podstaw ich wszechświatowej kariery tkwi właśnie niebywała funkcjonalność.

Chłopcy z jutlandzkich stepów

Lądowanie w Billund przywodzi na myśl surrealistyczne skojarzenia. Oto spośród bezkresu Jutlandii (którą można by uznać za coś w rodzaju europejskiej tundry, gdyby pracowici mieszkańcy nie przekształcili jej w jeden z najbardziej wydajnych na świecie terenów rolniczych) niespodziewanie wyłania się nowoczesne, międzynarodowe lotnisko. Jego lokalizacji nie da się wytłumaczyć bliskością trzytysięcznego miasteczka Billund, którego prawie wszyscy mieszkańcy pracują w pobliskich zakładach LEGO. Zdecydowało położenie Billund, które stanowi węzeł wielu dróg prowadzących do Jutlandii i jest stąd jest tylko kilkadziesiąt kilometrów autostradą do granicy z Niemcami. Lotnisko w Billund zapewnia więc Jutlandii wygodne (funkcjonalne właśnie) połączenie z resztą świata.

Z Billund jedziemy do odległego o trzydzieści kilometrów Kolding mikrobusem-taksówką: wykupuje się stosunkowo tani bilet, lecz samochód jedzie pod wskazany adres, zaś marszrutę na bieżąco ustala dyspozytor w centrali. To również przykład praktycznego zmysłu Duńczyków, bowiem ruch tu za mały, by mogły "wyżyć" tradycyjne taksówki czy linie autobusowe.

Sześćdziesięciotysięczne Kolding to poważne centrum przemysłowe. Umieścili tu swe zakłady m.in.: producent zaworów do urządzeń gospodarstwa domowego Danfoss, Alfa Laval (pompy dla przemysłu spożywczego), Nordisk Chocolate, jest też kilka firm elektronicznych. Obrzeża miasta gęsto "obsiadły" magazyny dystrybucyjne znanych w całej Europie producentów. W hotelu Scanticon właśnie odbywa się hałaśliwa konferencja producenta pożywienia dla kotów Whiskas. Zadaję sobie pytanie, co też oni jedzą na lunch?

W Kolding mieści się również centrala i fabryka SILCON A/S.

Srebrny kondensator

Tradycja firmy SILCON sięga prawie dokładnie pięćdziesiąt lat wstecz. Założył ją w 1942 r. młody duński inżynier elektryk, rozpoczynając od produkcji podzespołów dla przemysłu radiotechnicznego. Jednym z nich były "srebrne" kondensatory zwijane z folii aluminiowej - stąd pomysł na nazwę firmy: SILver CONdenser (srebrny kondensator). Po wojnie, w 1945 r. Silcon przestawił się na urządzenia zasilające, kontynuując tę linię do dziś. Na początku były to przetworniki napięcia stałego na zmienne (mechaniczne wibratory), produkowane z myślą o zasilaniu samochodowych radioodbiorników z akumulatora.

Momentem zwrotnym w rozwoju Silcona było zauważenie koniunktury na komputery dla biznesu. Stało się bowiem jasne, że doświadczenie firmy da się skutecznie wykorzystać do produkcji urządzeń bezprzerwowego zasilania dla komputerów, czyli UPS Uniterr. Od tego czasu firma notuje stały wzrost obrotów, od 50 mln USD w 1985 r. do 320 mln USD w 1992. Niewielka fabryczka w Kolding rozrosła się do czterech zakładów, które w ubiegłym roku zastąpiono nowoczesnym kompleksem biurowo-produkcyjnym. Jednak bardziej spektakularny jest wzrost firmy w skali międzynarodowej. Dziś holding Silcon A/S obejmuje dziesięć firm w dziesięciu krajach: Danii, Szwajcarii, Irlandii, Niemczech, Anglii, Holandii, Polsce, Austrii, Szwecji i Hongkongu. Oprócz Kolding, linie produkcyjne działają w Dublinie (Irlandia) i Vetlingen (Szwajcaria). Wkrótce do listy producentów Silcona dołączy również Polska.

Datapower

Konstrukcja UPS-ów Silcona opiera się na własnych, chronionych patentami opracowaniach i różni się od wszystkich innych wyrobów w tej branży. Schemat elektryczny UPS-ów Silcona jest na pierwszy rzut oka podobny do tzw. "interactive on-line" (por. CW nr 39/92), funkcjonalnie różni się jednak od niego dość zasadniczo. Podstawą idei Silcona, określanej jako Datapower, jest tzw. inwerter. Jest to układ elektryczny, który łączy w sobie funkcje prostownika i falownika; w jedną stronę działa jak prostownik ładujący akumulator, w drugą - jako przetwornik napięcia stałego na zmienne. Napięcie to, wtrącone do głównego obwodu zasilania poprzez szeregowy dławik, ma zadanie korygować napięcie sieci energetycznej. Nie jest łatwo dokładnie objaśnić zasadę działania układu, która polega na niezwykle pomysłowym (patent) sterowaniu przesunięciami faz poszczególnych napięć i prądów, a w odróżnieniu od zwyczajnych inwerterów wykorzystuje technikę PWM (Pulse Width Modulation - kodowanie amplitudy szerokością impulsów). W każdym razie, połączenie rozdzielonych zazwyczaj funkcji ładowania akumulatora i przetwarzania napięcia stałego na zmienne daje w rezultacie m.in. zmniejszone wymiary urządzenia, podwyższony współczynnik przekazu energii (powerfactor), sinusoidalny pobór prądu z sieci (urządzenia zasilające z reguły pobierają prąd różniący się od sinusoidalnego, wprowadzając w ten sposób zakłócenia do sieci) i zwiększoną odporność na przeciążenia.

Powyższą zasadę wykorzystują UPS-y Datapower, obejmujące serie Mini (0.6-1.2 kW), DP10 (0.5-2 kW), DP100 (3-10 kW), DP300 (10-100 kW) i DP3000 (120-220 kW). Ponieważ jednak niektórzy klienci chcą mieć zasilacze w klasycznym układzie "true on-line", produkowana jest również seria Processpower o takiej właśnie konstrukcji.

W ciągu najbliższych tygodni do produkcji wejdzie nowy patent, opracowany przez dyrektora technicznego Silcon A/S, Sorena Rathmanna i jego zespół. Będzie to sztuczny dławik, bez rdzenia i uzwojeń, zrealizowany na drodze czysto elektronicznej. Elektroniczny dławik ma znacznie zmniejszone wymiary i masę, a w dodatku jego indukcyjność daje się zmieniać elektronicznie. Skutkiem zastosowania tego rozwiązania będzie ok. trzykrotne zmniejszenie wymiarów UPS-a oraz dalsze podwyższenie sprawności energetycznej, do około 96%. Właśnie wchodzi do produkcji unowocześniona seria Datapower E, w której wynalazek ten znalazł zastosowanie.

Po co UPS-y?

Filozofia zasilania komputerów w wydaniu Silcona wykracza poza produkcję i sprzedaż urządzeń zasilających. Inżynierowie Silcona wychodzą z założenia (oczywistego skądinąd, lecz często nie rozumianego przez klientów), że UPS jest tylko częścią całego układu zasilania, który będzie działał poprawnie tylko wtedy, gdy wszystkie jego elementy zostaną prawidłowo rozwiązane. Dlatego powyżej granicy 3 kW mocy firma w zasadzie odmawia zwykłej sprzedaży z półki, tylko łączy tę operację z lustracją i - najczęściej - modernizacją systemu zasilania klienta. Firma uważa bowiem, że lepiej jest nie zrobić interesu w ogóle, niż ryzykować złą opinię o swoich urządzeniach.

O ile powyższe reguły są dobrze rozumiane właściwie przez wszystkich działających w branży UPS, to pogląd na temat pożądanych parametrów podtrzymywania napięcia odróżnia Silcon od większości konkurentów. Eksperci Silcona uważają bowiem, że w przypadku dużych instalacji bateryjne podtrzymywanie napięcia dłużej niż 10 minut nie ma większego sensu i nie jest dla klienta opłacalne. W miejsce ogromnej baterii akumulatorów, które trzeba wymieniać co 3-4 lata, lepiej jest postawić agregat prądotwórczy. Parametry wytwarzanych dziś generatorów, np. przez Perkinsa, całkowicie zaspokajają wymagania stawiane przez bezpieczne systemy zasilania. Jeżeli więc przerwa w zasilaniu trwa dłużej niż 10 minut (w tym czasie można bezpiecznie wyłączyć praktycznie każdy system komputerowy), włącza się agregat. Po dłuższej eksploatacji rozwiązanie to okazuje się być opłacalne, pomimo nieco większych nakładów na początku.

Ostatnio częścią oferty Silcona stały się tzw. pokoje komputerowe, w których prawidłowo rozwiązano nie tylko problemy bezprzerwowego zasilania, lecz również bezpieczeństwa pracy (np. odpowiednie wykładziny izolacyjne) i ergonomii.

Fabryka

Wcale na fabrykę nie wygląda. Przybysz ze Wschodniej Europy instynktownie nasłuchuje, skąd dobiega hałas maszyn i gdzie wyłaniają się i znikają postacie w usmarowanych drelichach. Nic z tych rzeczy. Pod względem schludności i poziomu hałasu hale produkcyjne prawie niczym się nie różnią od pomieszczeń biurowych. Zresztą, określenie "pomieszczenia biurowe" jest tu mocno nieostre, bowiem biura związane z produkcją znajdują się bezpośrednio na hali, stanowiąc część jednolitej struktury. Nie ma tradycyjnego podziału na urzędników i roboli; wszyscy pracują razem, stanowiąc jeden zespół. Integracja organizmu produkcyjnego obejmuje również - co bardzo znamienne - magazyny. Właściwie nie ma tu magazynu w naszym pojęciu, z magazynierem, kwitami "przyjął-wydał" i sprawozdawczością. Magazyn produkcyjny to po prostu rzędy półek ustawionych tuż obok stanowisk montażowych; gdy potrzebny jest jakiś element, to się go bierze z półki. Podejrzewam, że doświadczony polski dyrektor złapałby się za głowę na widok tak"niedopracowanej" organizacji produkcji, ale może Duńczycy inaczej nie potrafią.

Rezultatem opisanej integracji struktury produkcji jest pozorny bezruch i cisza na hali. Niewielka grupka ludzi coś tam dłubie przy swoich stanowiskach, od czasu do czasu ktoś leniwie podchodzi do półki, coś z niej bierze i w milczeniu wraca do swego stanowiska. Nikt nie biega z kwitami w ręku, nie grożą przejechaniem akumulatorowe wózki, majstrowie nie "wiszą" na telefonach wykłócając się o dostawy materiału. Jak oni mogą tak pracować?

Podchodzę do linii montażu płytek drukowanych. Najpierw automat przepakowuje elementy różnych typów w jedną taśmę, układając je w określonej kolejności. Taśma ta zasila następny automat, który, dając wiarę poprzednikowi, że się nie pomylił, osadza elementy na płytce, uprzednio przyginając im nóżki. Teraz płytka wędruje (jeśli zachodzi taka potrzeba) na stanowiska montażu półautomatycznego, gdzie pozostałe elementy (na ogół układy scalone) wkłada się ręcznie w miejsca podświetlone przez urządzenie sterowane komputerem. Linię montażu płytek kończy urządzenie do automatycznego lutowania. Po umyciu płytki roztworem alkoholu, druga strona płytek jest oblewana cyną o temperaturze stabilizowanej w granicach kilku stopni - nie ma więc raczej mowy o zimnych lutach. Z maszyny lutowniczej płytki wychodzą ułożone na specjalnych paletkach.

Falowniki DC/AC montuje się z otwartych chipów i tranzystorów, zatapianych w żywicy epoksydowej. Dzięki temu spore pudło zostało zastąpione małą płytką. Operacja odbywa się w pomieszczeniu niemal równie sterylnym, jak sala operacyjna w szpitalu.

Po zmontowaniu, nowo narodzona płytka przechodzi test sprawności elementów i test funkcjonalny, realizowany na specjalizowanym zestawie kontrolno-pomiarowym Hewlett-Packarda. Po pomyślnym egzaminie wstępnym, płytka wędruje na 24-godzinny test niezawodności ("burn-in"), by ponownie przejść test funkcjonalny. Dopiero teraz ma prawo zostać wmontowana do produktu finalnego, czyli gotowego UPS-a. Zmontowany UPS, zanim trafi do transportu, również poddaje się 14-godzinnemu testowi burn-in, a także ostatecznym testom funkcjonalnym.

To jeszcze nie wszystko. Losowo wybrane UPS-y przechodzą tortury na wytrząsarkach i jeżdżą po całej Europie w trudnych warunkach transportowych i klimatycznych. W przypadku zastosowań specjanych, jak urządzenia wojskowe czy instalacje jądrowe, kandydujące do pracy UPS-y są zrzucane z dużej wysokości, ciskane o ścianę, itp.

Produkty Silcona mają międzynarodowy certyfikat jakości ISO 9000.

Polskie drogi

Krzysztof Tutaj, inżynier elektryk ze Zgorzelca, jadał chleb z różnych pieców (m.in. był taksówkarzem w Kopenhadze), zanim osiadł na stałe w Dublinie. Założył tam firmę produkującą stabilizowane zasilacze prądu stałego. Jego zakład został dostrzeżony przez Silcona jako nadający się do reprezentowania interesów koncernu w Irlandii oraz podjęcia części produkcji. Krzysztof Tutaj jest dziś prezesem irlandzkiego oddziału Silcona, który zachował oryginalną nazwę GOTEC.

Andrzej Bartnik, właściciel usytuowanego w Warszawie niewielkiego zakładu o nazwie MIKOM, produkującego między innymi... UPS-y własnej konstrukcji, długo się wahał, gdy otrzymał od Silcona propozycję wykupienia jego firmy. Pozostać niezależnym i konkurować z bardzo silnym przeciwnikiem, który i tak zdecydował już zainwestować w polski rynek, czy przyłączyć się do silniejszego, pozyskując jego technologię, kapitał, organizację i międzynarodowe kontakty? Po namyśle, Bartnik sprzedał firmę, zostając w ten sposób prezesem Silcon Polska.

Operacja się udała. W ciągu dwóch lat działalności polski Silcon mocno stanął na nogach, zarabiając pieniądze m.in. na zainwestowanie we własny budynek przy Orzeszkowej 5 (jego część wynajmuje IBM). Uruchomiono produkcję niektórych podzespołów. Jednak tym, co chyba najbardziej stanowi o bardzo dziś mocnej pozycji polskiego oddziału w oczach szefów z Kolding, jest własna inwencja techniczna.

Zespół konstruktorów firmy pod kierownictwem inż. Tadeusza Orłowskiego opracował konstrukcję umieszczonego w klimatyzowanym kontenerze (produkowanym przez irlandzki Gotec) zestawu złożonego z UPS i agregatu prądotwórczego, który jest w stanie poprawnie pracować w praktycznie dowolnych warunkach jezdnych i klimatycznych. W teście przeprowadzonym przy ostrym mrozie, po długotrwałym transporcie w warunkach terenowych, zestaw doszedł do pełnych parametrów zasilania po 4 sekundach, zaś przy skokowej zmianie obciążenia od 0 do 100% wartości nominalnej parametry zasilania nie wykroczyły poza gwarantowaną tolerancję!

Konstrukcja polowego UPS-a wygląda mniej więcej następująco: kontener jest podzielony na dwa przedziały, w jednym znajduje się UPS, w drugim agregat. Układ termostatyczny utrzymuje temperaturę we wnętrzu na poziomie +22 řC przy temperaturze zewnętrznej w granicach od -40 do +45 řC. Zarówno UPS jak i agregat posadowiono na olejowych poduszkach antywibracyjnych własnej konstrukcji oraz na poduszkach poliuretanowych, które zapewniają również izolację termiczną. Dodatkowy zbiornik paliwa zapewnia 24 godziny pracy. Parametry pracy zestawu (napięcia, częstotliwość, itp.) są stale kontrolowane przez układ pomiarowy, który również opracowano w Warszawie.

Zestaw ten, opracowany przez polski zepół, wszedł na stałe do oferty całego koncernu.

W ostatnich tygodniach zarząd Silcon A/S podjął decyzję o budowie w Polsce zakładu produkcyjnego. Szczegóły będą znane po zakończeniu prac studialnych. Jest to, jak się zdaje, pierwsza u nas inwestycja produkcyjna tego rodzaju w branży komputerowej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200