Jeśli wierzyć dealerom z którymi rozmawiałem, to w nadchodzących miesiącach, należy się spodziewać mniejszego, niż oczekiwano, wzrostu sprzedaży komputerów PC. Dziwi mnie to trochę, gdyż ceny sprzętu ostatnio rosną bardzo wolno, a w nielicznych wypadkach nawet lekko zniżkują, wskazując iż nieubłaganie nadciąga era systemów dla Windows '95 oraz, choć w to wątpię - nieapple'owskich desktopów z procesorem Power PC.

Osobiście mam jednak poważne wątpliwości, czy jako kraj w ogóle będziemy w stanie przejść w miarę rozsądnym terminie ten kolejny etap rozwoju technologii. Bowiem zdążyliśmy się już przyzwyczaić do stale rosnącego kursu dolara, corocznych zmian prawa podatkowego, taryf celnych itd. i znosić je dość dzielnie... rezygnując z zakupów. (Wszystkie te czynniki powodują, iż chłonność rynku drobnych nabywców PC stale się w naszym kraju zmniejsza, zaś ceny sprzętu są o ok. 35% wyższe niż w USA). W dodatku "nowe" zawitało w tym roku do tzw. małych podmiotów gospodarczych, na skutek czego (zostały one pozbawione możliwości odliczania sobie tego typu zakupów od podstawy do opodatkowania), liczba liczących się grup potencjalnych nabywców PC znacznie się w Polsce zmniejszyla.

Kończy się rok. W zasadzie na placu boju pozostały już tylko duże zakłady pracy, banki, administracja i inne tego typu organizacje, a to stanowczo za mało by dalej nakręcać koniunkturę. Wydaje się zatem, iż, o ile nic się nie zmieni, rychło dojdziemy do stanu w którym na "komputer technologicznie na czasie" przyjdzie nam wydać równowartość np. rocznych dochodów, a dystans technologiczny dzielący nas do cywilizowanego świata znów się powiększy.