Czy interfejs użytkownika może być intuicyjny?

Graficzne interfejsy użytkownika od samego początku określa się mianem intuicyjnych. Czy rzeczywiście to słowo jest tutaj dobrym określeniem?

Graficzne interfejsy użytkownika od samego początku określa się mianem intuicyjnych. Czy rzeczywiście to słowo jest tutaj dobrym określeniem?

Potoczne rozumienie słowa intuicja oznacza pozornie niewytłumaczalną zdolność do wysuwania wniosków i podejmowania właściwych decyzji przy niedostatecznym zasobie informacji. W kontekście oceny jakości oprogramowania dotyczy określenia stopnia w jakim aplikacja zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami użytkownika. O danym programie (a właściwie sposobie jego interakcji z użytkownikiem) mówi się, że jest intuicyjny, gdy nie trzeba włożyć specjalnego wysiłku w naukę, by móc się nim posłużyć.

Testujemy

W laboratoriach, w których dokonywana jest ocena jakości gotowego oprogramowania, zwykło się przyznawać ok. 20% wagi oceny właśnie intuicyjności. Na ogół wyznacza się ją dość prosto i mechanicznie poprzez określenie liczby koniecznych odwołań do systemu pomocy lub podręcznika we wstępnej fazie użytkowania aplikacji. Wysoką ocenę uzyskuje wówczas ten programów, który można wykorzystać tak jak jest, zaraz po jego zainstalowaniu, bez żadnego nerwowego biegania po wszelakich opcjach. Czy rzeczywiście jednak tę własność powinno nazywać się intuicyjnością? Tak naprawdę to będzie to zachowanie zgodne nie tyle z oczekiwaniami, co z przyzwyczajeniem użytkownika.

Mysz jest doskonałym przykładem intuicyjnego narzędzia w komunikacji z komputerem. Dzięki niej w naturalny sposób ruch ręki po stole przełożony jest na przesunięcie kursora na ekranie. Jest tu jedno ale: trzeba najpierw wiedzieć jak się tą myszą należy posługiwać. Wydawałoby się, że w dzisiejszych czasach tę umiejętność nabiera się już będąc dzieckiem w kołysce, ale do zgoła innych wniosków skłania humorystyczna scena z kolejnej serii filmu s-f Star Trek, gdzie kosmonauta przeniesiony z przeszłości do naszych czasów, staje przed komputerem, bierze w rękę mysz, przystawia ją do ust i mówi: "halo komputer ..." Widownia w śmiech, ale ten przykład jest doskonałą ilustracją, że pojęcie intuicyjności w kontekście oprogramowania jest mocno nieprecyzyjne. Powinno się raczej mówić tutaj o podobieństwie do znanych zjawisk, zachowań i reakcji.

Znajome znaczy dobre?

Tak rozumiana intuicyjność w ocenie oprogramowania może w gruncie rzeczy promować produkty wcale nie lepsze, ale zwyczajnie zgodne z pewnym wykształconym standardem. Jak zauważył Jeff Raskin, swego czasu bardzo prominentna osoba w Apple (jeden z twórców MacIntosha), ciężko jest wprowadzić prawdziwe innowacje w dziedzinie interakcji człowieka z komputerem. Inne może być dużo lepsze, ale właśnie ta odmienność często będzie przeszkodą nie do przekroczenia. Mało która firma informatyczna potrafi zdecydować się na wprowadzenie w swoich produktach całkowicie nowych rozwiązań. Jest to zadanie raczej dla małych firm, dla których podjęcie dużego ryzyka jest jedyną szansą zaistnienia na rynku i osiągnięcia sukcesu. Trzeba pamiętać, że Apple był stosunkowo mało liczącą się firmą w momencie, gdy zdecydował się na skonstruowanie MacIntosha. Był to pierwszy powszechnie dostępny komputer osobisty oparty w całości na metodzie graficznego interfejsu użytkownika. Jak na owe czasy (I poł. lat 80.) było to rozwiązanie zupełnie rewolucyjne. Może się to nam dzisiaj wydawać śmieszne, ale zarzucano jego twórcom całkiem na poważnie, że zachowuje się zupełnie nie tak jak "komputery działać powinny".

Na razie świat jest opanowany przez MS-Windows i jemu podobne okienkowe systemy. Wszystko wskazuje na to, że ten quasi-standard współpracy z komputerem będzie obowiązywał jeszcze długo. Wymaganieby oprogramowanie było intuicyjne (czytaj: podobne do tego jakie znamy dzisiaj), jest skutecznym hamulcem jakiejkolwiek rewolucji. Jesteśmy zdani na drogę stopniowych ulepszeń w obrębie tego samego schematu.

Na świecie miliony użytkowników posługują się myszą, wiedzą co to są ikony i rozwijane menu. Przyzwyczajenie jest ogromną siłą - i może zabrzmi to paradoksalnie, ale tak powszechna obecność graficznego interfejsu użytkownika a la MS-Windows, może być czynnikiem utrwalającym konserwatywne nastawienie do zewnętrznego obrazu komputerów, jakie znamy dzisiaj. I to mimo wszelkich ich braków w komunikacji z człowiekiem, czy wręcz niemożności nawiązania równoprawnego dialogu.

Oczywiście nie będzie tak zawsze. Rozwój nowych technologii wymusi poważne zmiany i w tej dziedzinie. Zbliżamy się już do momentu, w którym dominacja interfejsu WIMP (Windows, Icons, Mouse and Pull down menus), będzie trwała siłą rozpędu, a nie dzięki brakowi jakiejkolwiek sensownej alternatywy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200