Inteligencik

Telewizja TVN oraz portal Onet.pl przeprowadziły narodowy test inteligencji. Polacy wypadli w nim przeciętnie, co - jak sądzę - nikogo nie dziwi. Mam osobiste doświadczenie z testami IQ, zwanymi - nie wiedzieć czemu - testami na inteligencję.

Telewizja TVN oraz portal Onet.pl przeprowadziły narodowy test inteligencji. Polacy wypadli w nim przeciętnie, co - jak sądzę - nikogo nie dziwi. Mam osobiste doświadczenie z testami IQ, zwanymi - nie wiedzieć czemu - testami na inteligencję.

Otóż, kiedyś z nudów rozwiązałem dwadzieścia takich testów z rzędu i w pierwszym uzyskiwałem wyniki o ok. 20% (tak, tak, dwadzieścia procent) gorsze niż w ostatnim. Po jakichś sześciu miesiącach ponownie rozwiązałem te same testy i było podobnie, z jedną różnicą: średni wynik był wyższy, zaś w końcowych testach miałem wyniki najsłabsze, a w początkowych najlepsze. Należy dodać, że tym razem testy rozwiązywałem od ostatniego do pierwszego.

Mimo osiągnięcia obiecującego wyniku, mam wyrobione zdanie na temat testów IQ: uważam, że sprawdzają one umiejętność rozwiązywania testów IQ. Nie przeszkadza to jednak entuzjastom tych testów zbierać się w stowarzyszeniach, gdzie - jak słyszałem od znajomego członka - zajmują się tak stymulującymi inteligencję działaniami, jak zwalczanie grupy krakowskiej przez wrocławską, wrocławskiej przez warszawską, a warszawskiej przez wszystkich innych. Wszystkich członków stowarzyszenia z góry przepraszam, jeśli w kwestii zwalczania coś pomyliłem - mam pamięć dobrą, ale krótką i na testach zdolności zapamiętywania nie wypadam najlepiej. Przeprosiny zaś publikuję na łamach Computerworld, bo przy okazji narodowego testu inteligencji na jaw wyszła rzecz co najmniej interesująca: wśród członków stowarzyszenia skupiającego ludzi o ponadprzeciętnej zdolności rozwiązywania testów IQ najliczniejszą grupę zawodową stanowią informatycy.

Jak pisałem, doradzałbym jak największą ostrożność w łączeniu wyniku testu IQ z inteligencją, choć jednocześnie muszę przyznać, że obracając się na co dzień wśród informatyków, cenię sobie przenikliwość ich umysłów i zdolność kojarzenia faktów. Prawdę mówiąc, przebywanie w ich towarzystwie sprawia mi wręcz organiczną przyjemność; frajdy codziennego obcowania z ludźmi bystrymi nie oddałbym za żadne skarby.

Zdumiewa mnie fakt inny - dużego zaangażowania informatyków w działalność nie przynoszącą bezpośredniego dochodu. Informatycy, niestety, nie mają własnego stowarzyszenia o charakterze powszechnym. W związku z tym nie ma siły, która mogłaby się zająć tworzeniem i publikowaniem pewnych standardów, opiniowaniem projektówlegislacyjnych, audytem publicznych pieniędzy wydawanych na informatykę, a także zajmowaniem stanowiska w ważnych kwestiach, jak choćby patentowanie oprogramowania. Okazuje się jednak, że jakiś tam, wcale niemały, ich odsetek angażuje się w działalność innego stowarzyszenia.

Zaskakuje to Państwa? Mnie zaskakuje. Oznacza to bowiem, że - ni mniej, ni więcej - czerpiemy więcej przyjemności z bycia sprawnymi rozwiązywaczami testów IQ niż z bycia informatykami. Pisarz i publicysta katolicki, Piotr Wojciechowski (z którym zdarzyło mi się polemizować na tych łamach), znajduje tragizm w naszej profesji, którym to spostrzeżeniem dzieli się z uczestnikami dorocznej konferencji Polskiego Towarzystwa Informatycznego. Tragizm, w rzeczy samej - informatycy nie identyfikują się sami z sobą!

Zaryzykowałbym tezę, iż bez wyłonienia silnej reprezentacji środowiska, informatyka w naszym kraju będzie kulała długo - i nic nie poradzą na to offset, Unia Europejska i Wszyscy Święci. Sami sobie mogą tylko pomóc. Jeżeli tego nie zrobią, "sprawy informatyczne" w debacie publicznej będą miały się do rzeczywistych problemów informatyki, tak jak testy IQ do inteligencji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200