Prawo do wyboru

Stosowanie oprogramowania open source w administracji publicznej powinno być alternatywą w biznesowym, nie zaś ideologicznym sensie.

Stosowanie oprogramowania open source w administracji publicznej powinno być alternatywą w biznesowym, nie zaś ideologicznym sensie.

W śród licznych zalet oprogramowania open source dwie cechy mają dla administracji zasadnicze znaczenie - założenie o dostępności kodu źródłowego, a więc łatwość dokonania audytu rozwiązania, oraz atrakcyjny model licencyjny. Nie chodzi tu tylko o różnicę cen, ale zabezpieczenie przed niespodziewanymi zmianami polityki licencyjnej, stosowanymi przez wielu dostawców oprogramowania komercyjnego, co powoduje istotne problemy w przypadku jednostek budżetowych.

Z punktu widzenia ostatecznych użytkowników istotna jest transparentność oprogramowania open source w zakresie standardów. Tego niestety nie zapewniają rozwiązania komercyjne. "Administracja powinna obsługiwać wszystkich, a świadcząc usługi drogą elektroniczną, nie może nikogo dyskryminować, np. ze względu na rodzaj wykorzystywanego systemu operacyjnego" - stwierdził Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia Miasta w Internecie. Szczególnym przypadkiem jest format .doc programu Microsoft Word. Abstrahując od tego, że standard tego formatu zmienia się wraz z każdą kolejną wersją Worda, Microsoft nigdy nie publikuje technicznej specyfikacji tego formatu. Chodzi nie tylko o to, że do wytworzenia pliku .doc potrzebne jest oprogramowanie koncernu z Redmond. Niejawność sposobu przechowywania danych w tym formacie stwarza również poważne problemy w innych obszarach, np. związane ze stosowaniem bezpiecznego e-podpisu. W przypadku oprogramowania open source takie problemy nie występują.

"Oprogramowanie open source to kawałek rynku informatycznego będący w pełni rynkiem klienta, a nie dostawcy - w tym sensie, że klient kupuje tyle, ile chciał kupić. W przypadku administracji rozwiązania tego typu stwarzają możliwości reengineeringu wydatków" - mówił Zbigniew Olejniczak, dyrektor Departamentu Informatyki Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Także dzięki temu, że programy open source zazwyczaj można uruchamiać na starszym sprzęcie.

Wielka zmiana

Prawo do wyboru

W konferencji Computerworld Open source w sektorze publicznym alternatywa czy mrzonka wzięło udział ponad 130 uczestników.

O ile jeszcze dwa lata temu zastosowanie oprogramowania open source w przypadku administracji ograniczało się co najwyżej do obsługi serwerów internetowych, o tyle teraz mówi się już o nim jako rzeczywistej alternatywie, dzięki której można zastąpić rozwiązania komercyjne aż do poziomu komputerów desktop. "Open source znajdzie zapewne miejsce w określonych obszarach zastosowań. Może tu także decydować odległość od podatnika, obywatela. Umocni też swoje miejsce w edukacji, biznesie i samorządach, ale w przypadku instytucji rządowych jest to już mniej pewne. Tam bowiem czynniki pozamerytoryczne mogą być istotniejsze" - skomentował to jeden z uczestników konferencji. Wejście Polski do Unii Europejskiej może ten stan zmienić.

Król jest nagi

Na razie jednak polskie wsparcie dla systemu Linux i jemu podobnych rozwiązań jest oparte na wątłych fundamentach. Firmy, zajmujące się oferowaniem rozwiązań open source na rynku polskim, to podmioty zazwyczaj bardzo małe, a przez to o ograniczonych możliwościach działania. W trakcie konferencji Computerworld Open source w sektorze publicznym - alternatywa czy mrzonka - padło pytanie, czy ktokolwiek zna polskiego dostawcę gotowych rozwiązań przeznaczonych dla jednostek samorządu terytorialnego, bazujących na rozwiązaniach open source, które można by od ręki zainstalować? Do odpowiedzi niestety nikt się nie zgłosił.

Oferta polskich firm ogranicza się więc jedynie do systemu Linux i oprogramowania Open Office oraz systemów realizowanych na zamówienie. Uczestnicy konferencji postulowali powołanie - wspomaganej przez rząd - organizacji, która mogłaby się zająć wspomaganiem rozwoju systemów linuxowych przeznaczonych dla polskiej administracji. Może się bowiem okazać, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej odpowiedzi na unijne wsparcie dla open source będą gotowe udzielić niemieckie, francuskie czy austriackie, a nie polskie firmy IT. "Warto pamiętać, że open source nie jest produktem. To dopiero technologia, co prawda o ogromnym potencjale intelektualnym, ale wymagająca pracy polegającej na klejeniu tych rozwiązań" - zauważył Tomasz Barbaszewski, prezes krakowskiej firmy ABA.

Najpoważniejszą firmą, która ogromne środki przeznaczyła na rozwój rozwiązań open source, jest IBM. Świadczy on m.in. firmom partnerskim usługi przenoszenia ich aplikacji do środowiska linuxowego. Firma ta do tej pory była właściwie w tym obszarze w Polsce niewidoczna. Jak deklarują jej przedstawiciele, ma się to wkrótce zmienić. Wsparcie techniczne dla Linuxa oferują również inne firmy, które prowadzą politykę popierania open source (np. Oracle). Wojciech Szewko, wiceminister nauki i informatyzacji, w jednym z ostatnich wywiadów prasowych mówił natomiast o realizowanej inicjatywie powołania Rady Wolnego Oprogramowania, której celem powinno być opracowanie standardów oprogramowania open source dla polskiej edukacji i administracji.

Polskie doświadczenia

Oprócz wielu zalet wykorzystywanie oprogramowania open source w polskich warunkach ma też wady, często nie dostrzegane na początkowym etapie wdrażania tych systemów. To chociażby relatywnie - w porównaniu z oprogramowaniem Microsoftu - wysokie koszty szkoleń użytkowników czy trudności w uzyskaniu umów z odpowiednimi gwarancjami jakości na świadczenie usług wsparcia technicznego. Zwrócił na to uwagę Wiesław Patrzek, pełnomocnik prezydenta miasta Gdańska ds. informatyki. Jest tam realizowany plan stopniowego przejścia od systemów komercyjnych na open source. Udała się już migracja z Microsoft Exchange na system Linux z oprogramowaniem komunikacyjnym Postfix oraz z Microsoft IIS na Red Hat Apache oraz - w ograniczonym zakresie - z bazy Oracle na PostreSQL. W tym ostatnim przypadku kilkusetstanowiskowy system obiegu dokumentów zapewne dalej będzie funkcjonował z wykorzystaniem rozwiązań Oracle'a ze względu na łatwiejszą obsługę tej bazy danych. "W przypadku oprogramowania, z którego bezpośrednio korzystają użytkownicy, problemem jest ich opór, wynikający z przyzwyczajenia do określonego środowiska" - mówił Wiesław Patrzek. Dlatego przejście na Open Office było możliwe jedynie w przypadku kilku małych jednostek (do 40 stanowisk), np. miejskiej straży pożarnej, gdzie pewne standardy można było "zadekretować".

Przykład Urzędu Miasta Gdańska świadczy o tym, że migracja do rozwiązań open source nie jest ani łatwa, ani nie zawsze wskazana we wszystkich obszarach. Taka decyzja zawsze wymaga zastanowienia i kalkulacji uwzględniającej wszystkie czynniki. Najważniejsze jednak, że open source - także w przypadku administracji publicznej - daje możliwość wyboru.

Pod adresem:http://www.kbst.bund.de - jest dostępny - opracowany przez niemiecką agendę rządową - obszerny raport dotyczący technicznych i finansowych aspektów migracji w stronę oprogramowania open source w administracji publicznej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200