Neutralność technologiczna
- Sławomir Kosieliński,
- 03.11.2003
Prawo nie powinno definiować technicznych aspektów wdrażania rozwiązań IT - to konkluzja z konferencji Computerworld Open source w sektorze publicznym - alternatywa czy mrzonka.
Prawo nie powinno definiować technicznych aspektów wdrażania rozwiązań IT - to konkluzja z konferencji Computerworld Open source w sektorze publicznym - alternatywa czy mrzonka.
Prace prowadzone w sejmowej Komisji Nadzwyczajnej nad rządowym projektem ustawy o informatyzacji działalności niektórych podmiotów realizujących zadania publiczne wzbudzają obawy wielu środowisk, czy uda się stworzyć prawo neutralne technologicznie. Uczestnicy dyskusji: Waldemar Pawlak, były premier RP, obecnie wiceprzewodniczący wspomnianej Komisji, Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia Miasta w Internecie, Leszek Bartłomiejczyk z IBM, Michał Jaworski z Microsoftu, Cezary Augustynowicz, prezes firmy more7, Tomasz Barbaszewski, prezes firmy ABA, Krzysztof Kaczurba z Cap Gemini Ernst & Young, oraz prowadzący panel Wiesław Paluszyński, reprezentujący Polskie Towarzystwo Informatyczne, opowiedzieli się za jasno określonymi standardami, którym powinna podporządkować się administracja publiczna w prowadzonych przez siebie projektach informatycznych.
Standardy potrzebne od zaraz
Jako przedstawiciele środowiska Internet Society namawiamy do tworzenia w obszarze e-government regulacji odwołujących się do otwartych standardów i tradycji oprogramowania open source.
Stosowanie oprogramowania open source w administracji publicznej powinno być alternatywą w biznesowym, nie zaś ideologicznym sensie.
"Nie mam złudzeń, że powołanie ministra właściwego ds. informatyzacji rozwiązuje ten problem. Celem samym w sobie nie jest informatyzacja, lecz dostępność usług publicznych poprzez sieci informacyjne" - odpowiada pośrednio Waldemar Pawlak. Toteż należy raczej mówić, jakie usługi chcemy udostępnić online, za kryterium zaś przyjąć, ile jest ich dostępnych. Waldemar Pawlak uważa jednak, że można stworzyć prawo neutralne technologicznie, czego najlepszym przykładem jest Ustawa o podpisie elektronicznym.
Z tym poglądem nie zgadza się Krzysztof Głomb. "Moim zdaniem obecnie w Polsce nie da się wprowadzić prawa neutralnego technologicznie ze względu na stan państwa. Żeby wprowadzać prawo, trzeba mieć jakąkolwiek wizję rozwoju społeczeństwa informacyjnego" - tłumaczy. W jego opinii strategia ePolska jest wyłącznie dokumentem jednego resortu, na którego temat nie przeprowadzono żadnej publicznej debaty. Komisja Europejska podziela tę opinię i stwierdza, iż musimy wreszcie przygotować taką strategię, aby zdążyć przed nowym okresem budżetowania w Unii Europejskiej, czyli przed 2007 r. "Taka strategia musi przewidywać opracowanie standardów, po pierwsze, w zakresie wymiany danych, po drugie, procesów, po trzecie, interoperatywności" - wymienia Krzysztof Głomb. Wzorem powinny być standardy krajów europejskich, np. francuska SAGA.
Open source a neutralność technologiczna
"Jestem dogłębnie przekonany, że open source zapewnia neutralność technologiczną" - mówi Cezary Augustynowicz, którego firma z sukcesem wdraża w niemieckiej administracji lokalnej rozwiązania oparte na open source. "Tylko oprogramowanie o otwartym kodzie źródłowym spełnia warunek neutralności" - dodaje. Nie oznacza to jednak, że prawo powinno dekretować korzystanie z open source, co ma miejsce np. w Peru. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wziąć przykład z Niemiec, gdzie przedstawiciele administracji muszą uzasadniać, dlaczego nie można było w projekcie wykorzystać oprogramowania open source.Na czym w takim razie chcą zarabiać giganci rynku IT? "Sens naszej działalności widzimy w tworzeniu nowych rozwiązań i doradzaniu. Mniej pieniędzy na integrację, więcej na innowacje" - postuluje Leszek Bartłomiejczyk.
Jakie konsekwencje niesie nieprzestrzeganie zasady neutralności technologicznej, pokazuje sprawa programu Janosik, wciąż nie dopuszczonego do rozliczania składek na rzecz ZUS. Przypomnieli o tym - w trakcie dyskusji - prawnicy. Ustawa o ZUS pozwala na rozliczenie w formie elektronicznej, nie precyzując technologii. Ale już tzw. prawo powielaczowe - wewnętrzne - wymusza na płatniku, korzystanie z komputera z systemem Windows.
Podobna historia przydarzyła się lekarzom z Białostockiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych. Chcą oni, aby Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zbadał, dlaczego obliguje się ich do przekazywania do Narodowego Funduszu Zdrowia list pacjentów, lekarzy i pielęgniarek zapisanych w formacie komercyjnego arkusza kalkulacyjnego. Jak powiedział jeden z nich: "Okazało się, że bez zakupu programu Excel firmy Microsoft nie będzie działała jedna z aplikacji programu KS-SWD, który dostajemy z firmy KamSoft" - wyjaśniają.
Jak tworzyć prawo?
Uczestnicy panelu ocenili jednak rzeczywistość bardziej optymistycznie. "Przy dobrym prawie reguły stają się równe dla wszystkich. Wobec zmieniającej się gwałtownie technologii trzeba umieć pisać prawo na tyle ogólnie, aby uniezależnić się od zmian" - uważa Waldemar Pawlak.
A jaka powinna być ustawa o informatyzacji? "Oby nie stała się czerwoną flagą, która miała poprzedzać samochód w dziewiętnastowiecznej Anglii" - ostrzega Tomasz Barbaszewski. "Oby zapobiegła dominacji kilku firm na rynku" - postuluje Leszek Bartłomiejczyk. "Należy wreszcie sprecyzować, dla kogo ona jest i jak głęboko powinna sięgać" - domaga się Michał Jaworski. Czy tak się stanie, przekonamy się w ciągu najbliższych miesięcy.