Nie wiadomo czy stabilnie, ale na pewno trudniej

Z problemu roku 2000 zadowolone są jedynie wyrastające jak grzyby po deszczu małe firmy konsultingowe. Dla pozostałych zamieszanie wokół dwóch zer oznacza głównie niepotrzebne kłopoty.

Z problemu roku 2000 zadowolone są jedynie wyrastające jak grzyby po deszczu małe firmy konsultingowe. Dla pozostałych zamieszanie wokół dwóch zer oznacza głównie niepotrzebne kłopoty.

"Popyt na usługi związane z przygotowaniami do nadejścia roku 2000 jest wciąż tak mały, że nie pokrywa się z naszymi najbardziej pesymistycznymi prognozami" - mówi Maciej Martuszewicz, szef projektu Y2K w IBM Polska. Przedstawiciele tej firmy przyznają, że potencjał zespołu specjalistów potrafiących prowadzić projekty roku 2000 jest wykorzystywany jedynie w części. "Przed rokiem sądziliśmy, że firmy potraktują ten problem znacznie poważniej" - mówi Jacek Stochlak, kierownik programu Year 2000 w Hewlett-Packard Polska.

Przedstawiciele dużych firm informatycznych, które oferują usługi związane z rokiem 2000, zarzekają się, że ewentualne korzyści finansowe nie są tutaj dla nich najważniejsze. "Na polskim rynku istnieje sporo bardziej zyskownych i mniej ryzykownych obszarów świadczenia usług informatycznych" - twierdzi Maciej Martuszewicz. Chodzi o to, by nie utracić lojalności i zaufania klientów.

Maciej Burczyk z Ernst & Young przyznaje, że usługi związane z rokiem 2000 stanowią marginalną działalność tej firmy w Polsce. "Inaczej wygląda to na świecie" - mówi. - "Nie bez powodu w ocenie Gartner Group nasz kraj znalazł się w III grupie państw, podczas gdy poziom IV to kraje, w których nie prowadzi się praktycznie przygotowań". Zdaniem specjalistów, sytuacja może się jednak diametralnie zmienić po 1 stycznia 2000 r., gdy firmy dotknięte tym problemem będą potrzebowały szybkiej pomocy fachowców. "Wiele firm zostawia zbyt dużo na ostatnią chwilę. Pod koniec tego roku będziemy mieli do czynienia z ogromnym zapotrzebowaniem na usługi" - uważa Jacek Stochlak. Poza tym firmy starają się robić dużo we własnym zakresie.

Równoważenie sił

"Szacując wpływ tego problemu na wielkość rynku informatycznego, musimy uwzględnić czynniki pobudzające i hamujące" - uważa Andrzej Odyniec, członek Rady Nadzorczej MacroSoftu. Firmy muszą szybciej dokonywać wymiany sprzętu i oprogramowania, wydając pieniądze z wydzielonych budżetów roku 2000. Jednak prowadzone prace często powodują wstrzymanie inwestycji informatycznych nie związanych z przygotowaniami. Firmy prowadzące najbardziej zaawansowane projekty roku 2000 mogą zamrozić wszelkie nowe zakupy w II półroczu br. po to, aby zachować raz osiągniętą zgodność z rokiem 2000.

"Nie widzę znaczącego wpływu na wolumen sprzedaży" - uważa Jacek Stochlak. Dla Informixa w Polsce zakupy nowych wersji systemów bazodanowych, które są zgodne z kryterium roku 2000, nie stanowią istotnej wartości w obrotach. "Pod koniec ub.r. jednak zauważyliśmy pewne przyspieszenie decyzji o przechodzeniu na nowsze rozwiązania" -mówi Konrad Makomaski, prezes Informix Polska. Oszacowanie faktycznych wydatków związanych z przygotowaniami do nadejścia roku 2000 utrudnia brak jasnych kryteriów. Wiele zakupów zakwalifikowanych do tej kategorii i tak zostałoby zrealizowanych.

Kłopotliwy przełom roku

"Informatyczne projekty krótkoterminowe są realizowane bez większych perturbacji, być może tylko z pewnym przyspieszeniem, aby udało się je zamknąć przed końcem tego roku. Podobnie z długoterminowymi, które trwają ponad rok. Zamieszanie dotyczy tych średnioterminowych" - uważa Tomasz Sielicki, prezes ComputerLandu.

Im bliżej feralnej daty, tym zachowanie rynku może coraz bardziej odbiegać od typowych sezonowych wahań. Wygrają te firmy informatyczne, które dobrze oszacują zapotrzebowanie na produkty i usługi. A jak twierdzi Tomasz Sielicki: "Czwarty kwartał w tym roku będzie na pewno inny niż zwykle". ComputerLand widzi w tym okazję na wygranie jeszcze jednej bitwy dystrybucyjnej.

Kowalski się boi i poważa

Według badań przeprowadzonych przez firmę analityczną IntelliQuest (raport Tech MarketPlace 2000), angażowanie znacznych środków na przygotowania do nadejścia roku 2000 ostatecznie zwiększy wielkość rynku informatycznego na świecie. Przyspieszone decyzje o wymianie sprzętu czy oprogramowania nie doprowadzą w ciągu najbliższych 2 lat do zmniejszenia wydatków na informatykę. Na przekór tym ocenom niektórzy producenci wykorzystują problem roku 2000 jako wytłumaczenie wszelkich kłopotów. Na przykład przedstawiciele firmy Baan twierdzą, że prowadzone przez firmy przygotowania do nadejścia roku 2000 zahamowały wiele inwestycji związanych z wdrażaniem systemów ERP.

Wpływ problemu roku 2000 na branżę informatyczną nie dotyczy wyłącznie pieniędzy. Zmiany w świadomości społecznej będą najważniejszymi skutkami długofalowymi. Problem roku 2000 szeroko wprowadził informatykę do środków masowego przekazu. "Cały świat zobaczył, że pełni ona kluczową rolę praktycznie w całej gospodarce" - twierdzi Tomasz Sielicki. "Zauważył, że jest ona niezbędna i nieunikniona. To jest chyba najważniejsze dla rynku informatycznego" - dodaje Andrzej Odyniec. Jednak ucierpiał wizerunek branży. "Wiele zależy od tego, co naprawdę się wydarzy" - uważa Jacek Stochlak. Tego nikt nie wie, i to chyba jest właśnie największym problemem syndromu roku 2000. "Skutki obaw mogą być gorsze niż realne zagrożenie" - konkluduje Tomasz Sielicki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200