Word 6.0 - po polsku zupełna klapa

Microsoft dość długo nie udostępniał nam swego nowego edytora tekstów Word 6.0. Myśmy też zresztą nie palili się zanadto do niego. Dopiero niedawno bowiem poznaliśmy w całej pełni możliwości tego znakomitego programu w polskiej wersji językowej. Obowiązek jednak wymaga, abyśmy przekazali nasze spostrzeżenia i opinie dotyczące tego tak szeroko reklamowanego produktu.

Microsoft dość długo nie udostępniał nam swego nowego edytora tekstów Word 6.0. Myśmy też zresztą nie palili się zanadto do niego. Dopiero niedawno bowiem poznaliśmy w całej pełni możliwości tego znakomitego programu w polskiej wersji językowej. Obowiązek jednak wymaga, abyśmy przekazali nasze spostrzeżenia i opinie dotyczące tego tak szeroko reklamowanego produktu.

Wymagania sprzętowe

Nowy Word nosi oznaczenie 6.0 w celu ujednolicenia numeracji wersji dla DOS i dla Windows. Prawie równocześnie z wersją dla Windows pojawiła się bowiem na rynku także wersja dla DOS, o niemal tych samych możliwościach i... o prawie takich samych wymaganiach sprzętowych. Jeżeli więc ktoś sądzi, że uzyska znakomite efekty na komputerze z procesorem 8088 lub 80286 i z pamięcią 640 kB - nie ma co się łudzić. Należy zaczynać od 4 MB pamięci i procesora 386DX.

Instalacja

Podobnie jak w przypadku wielu aplikacji Windows, program instalacyjny Worda 6.0 wymienia lub zapisuje w katalogu głównym tego systemu wiele nowych plików. Uważam to co najmniej za lekceważenie użytkownika, jeśli nie za błąd w sztuce. Jeżeli w wyniku tej wymiany w polskiej wersji Windows pojawiają się nagle komunikaty po angielsku tam, gdzie do tej pory pojawiały się po polsku, to coś nie jest chyba w porządku. Ponadto, program ten wcale nie pyta, czy użytkownik życzy sobie instalowania nowych fontów sterownika ODBC i innych. Choć może są to w mniemaniu wielu zbędne wodotryski?

Skutek 1 - Windows nie działa

Zainstalowałem Worda 6.0 na niemarkowym komputerze, na którym wypróbowuję zazwyczaj wszystkie programy dla Windows. Zawiera on ogromną liczbę plików, grup w oknach Windows i bogaty zestaw narzędzi ułatwiających mi pracę. Nagle okazało się, że wiele z tych narzędzi przestało działać. Na przykład przy próbie wywołania DOS-u otrzymywałem komunikat, że jeden z elementów aplikacji jest upakowany i należy wywołać program EXPAND w celu rozpakowania go. Ponieważ trzymam się zasady, by wypróbowywać tylko jeden program naraz, to oczywistym winowajcą był Word 6.0.

Tak więc pomimo iż program Word działał względnie dobrze, nie mogłem sobie pozwolić na próby w sytuacji, gdy mój zasadniczy komputer był mało sprawny.

Co gorsza, próba przywrócenia stanu sprzed awarii, polegająca na przekopiowaniu z zapasowego katalogu plików o rozszerzeniu INI i GRP, nie dała wyników. Nie pozostało więc nic innego, jak usunąć kompletny katalog Windows i zainstalować programy na nowo, a to oznaczało niemal pół dnia straconego bezpowrotnie. W tym miejscu zwolennicy archiwizowania dysków pewnie zaczną ze mnie pokpiwać, że zachęcam do systematycznego sporządzania backupów, a nie stosuję zalecanego lekarstwa we własnym zakresie. Nie jest to jednak prawda. Zawsze bowiem zachęcam jedynie do archiwizowania danych, nigdy programów, gdyż program zawsze można zainstalować na nowo w przeciwieństwie do danych. Wystarczy starannie przechowywać dyskietki instalacyjne.

Nowa próba --- pada system

Kolejną instalację wykonałem na markowym komputerze Dell 425S, z małą liczbą programów, ale nadal do polskiej wersji Windows. Wyniki były nieco lepsze. Moje ulubione narzędzia działały bowiem poprawnie. Program dał się uruchomić bez trudności. Może bym się nawet nim zachwycał, podziwiał tzw. żarówę, czyli podpowiedź adekwatną do aktualnej sytuacji na ekranie, lub nadużywał przeróżnych ruchomych menu, wywoływanych na ekranie w razie potrzeby. Jednakże już pierwsza próba wywołania pomocy na jakikolwiek temat i wgłębiania się w ten system trochę poza spis treści spowodowała kompletną zapaść systemu. Nie można było nawet ponownie wystartować systemu przez naciskanie Ctrl-Alt-Del. Jedyne wyjście polegał więc na "twardym" recesic komputera.

Proszę o wybaczenie

Są to główne powody, dla których nie podejmuję się opisywania programu Word 6.0. Testowanie go z wersją angielską uważam bowiem za stratę czasu. Może działa znakomicie, korzysta z OLE 2.0 i innych udogodnień. Może ma wspaniałe możliwości i znakomitą technikę IntelliSense --- wyczuwania intencji użytkownika i wskazywania mu najlepszej drogi wykonania zadania. Mnie to nie interesuje. Wydaje mi się, że jeżeli program oferowany na polskim rynku, powinien przede wszystkim chodzić poprawnie z polską wersją Windows.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200