Wielki mózg Wielkiego Brata

Skąd się wzięła ludzka inteligencja? To pytanie może nieco zaskakujące, lecz całkowicie stosowne jako wstęp do rozważań na temat globalnego systemu elektronicznego szpiegostwa.

Skąd się wzięła ludzka inteligencja? To pytanie może nieco zaskakujące, lecz całkowicie stosowne jako wstęp do rozważań na temat globalnego systemu elektronicznego szpiegostwa.

Życie praludzi na afrykańskiej sawannie nie było łatwe i obecność w najbliższej okolicy innych osobników bynajmniej życia tego nie ułatwiała. Napotkany praczłowiek mógł być albo ''swój'', i wówczas był traktowany jako członek rodziny, bądź ''obcy'' i wtedy najbezpieczniej było się schować albo go zabić.

Konieczność zbudowania wśród członków plemienia wzajemnego zaufania (bądź, zależnie od przypadku, nieufności) wymagała wielkiego intelektualnego wysiłku i w praktyce ograniczała liczebność grupy. Członkowie plemienia znali się nawzajem "jak łyse konie" a każdy o każdym wszystko wiedział (lub prawie wszystko). Identyfikacja wszystkich "swoich" wymagała więc sporego "banku danych", przechowywanego w mózgu.

Z czasem jednak wynaleziono pismo i wiele danych można było gromadzić "poza głową". Ludzie zaczęli stopniowo żyć w coraz większych grupach, takich jak nowoczesny naród, których wszyscy członkowie już nie mogli znać się osobiście. Sposobność bycia oszukanym (lub oszukiwania innych) wzrosła w tej samej mierze, co liczba ludzi, z którymi wchodzimy na co dzień w transakcje i tworzymy sieci wzajemnych zależności. Wniosek z tego może być taki, że presja zmuszająca nas do rozwoju "machiatt vellicznej inteligencji" także niepomiernie wzrosła w ciągu ostatnich tysięcy lat i nasz mózg powinien się nadal powiększać.

Tym razem może jednak ów "mózg" zacznie się rozwijać poza naszym organizmem, nasze czaszki bowiem już nie urosną. Taki gigantyczny, krzemowy mózg, w którym byłyby zebrane wszystkie istotne informacje o osobnikach, z jakimi na swej życiowej drodze możemy wejść w kontakt, jest marzeniem wszystkich policjantów świata, tym bardziej że szczegółowość informacji byłaby porównywalna z tym, co wiemy o członkach naszej rodziny (czy nawet znacznie więcej). Patrząc obcemu w twarz, moglibyśmy "w czasie rzeczywistym" podejmować uzasadnioną decyzję, czy możemy mu ufać.

Marzenie to, nazwane w Ameryce TIA - czyli według bieżącej oficjalnej wersji Terrorist Information Awareness - znajduje się na najlepszej drodze do realizacji.

Prawo do prywatności

Państwo, które przejęło funkcje policyjne, rzecz jasna, jest zainteresowane naszymi poczynaniami. Choćby w Niemieckiej Republice zwanej Demokratyczną, tajne służby nie uważały żadnych intymnych informacji o życiu swych (a także obcych) obywateli za sprawę leżącą poza ich zainteresowaniami. Wręcz przeciwnie.

W światłych krajach demokratycznych obywatele cieszą się licznymi przywilejami, do których w Stanach Zjednoczonych stosunkowo niedawno został dołączony przywilej "prywatności". Jednym z pierwszych teoretyków prawa, którzy nadali prywatności doniosłą wagę, był sędzia Sądu Najwyższego Louis Brandeis, który wspólnie z Samuelem Warrenem opublikował w 1890 r. artykuł, w którym zdefiniował zwięźle prywatność jako prawo obywatela do tego, by państwo "pozostawiło go w spokoju".

System totalny

Wkrótce po zamach terrorystycznych z 11 września 2001 r., które zachwiały wiarygodnością amerykańskich służb specjalnych - Kongres Amerykański uchwalił tak zwany US PATRIOT Act of 2001 - co ma oznaczać skrót zdania opisującego jego cel - Uniting and Strenthening America by Providing Appropriate Tools Required to Intercept and Obstruct Terrorism ("Zjednoczenie i wzmocnienie Ameryki poprzez nabycie stosownych narzędzi wymaganych do przechwytywania i zapobiegania terroryzmowi").

W ślad za tym aktem prawnym w lutym 2002 r. powstało w ramach Pentagonu specjalne biuro (Information Awareness Office), na czele którego stanął emerytowany admirał i były doradca prezydenta Reagana ds. bezpieczeństwa John Poindexter.

Gwoli bezstronności, opisując założenia zaproponowane przez J. Poindextera systemu, oddajmy głos jemu samemu. Oto co, w wielkim skrócie, powiedział on na ten temat w czasie konferencji, jaka odbyła się w sierpniu ub.r. w Anaheim:

"Zakończenie zimnej wojny nie przyniosło Ameryce upragnionego bezpieczeństwa, lecz zmieniło jedynie charakter zagrożeń. Dawniej zadaniem naszego wywiadu było m.in. lokalizowanie wrogich łodzi podwodnych ukrytych pod wodami oceanu, dziś wyszukiwać musimy nieznanych nam często indywidualnych terrorystów zatopionych w ludzkim oceanie, musimy wykryć ich obecność w zgiełku codziennego życia, zrozumieć ich zamierzenia i znaleźć sposoby udaremnienia ich realizacji. Myślę - kontynuował J. Poindexter - że rozwiązanie tego problemu leży głównie w technologii informacyjnej. Musimy być znacznie wydajniejsi i mądrzejsi, jeśli chodzi o takie zadania, jak znajdowanie nowych źródeł danych, wydobywanie z nich informacji, generowanie informacji, udostępnianie jej do analizy, by później zamienić je w wiedzę i realny plan działania. Musimy także przełamać dawne podziały (...) Musimy dzielić informacje pomiędzy poszczególnymi agencjami, a także stworzyć i wspierać wysoce sprawnie działające zespoły operujące na krawędziach istniejących organizacji. Dla ułatwienia tej współpracy potrzebne są nowe narzędzia.

Te narzędzia to nowe technologie, które pozwolą pogodzić bezpieczeństwo z prawem do prywatności. Prototypowy system, nad którym pracujemy, musi być zdolny do śledzenia transakcji bankowych, ponieważ przygotowania do działań terrorystycznych wymagają pieniędzy. Dane te będą analizowane łącznie z informacjami pochodzącymi z rozlicznych innych źródeł, co, mamy nadzieję, pozwoli na dostrzeżenie pewnych prawidłowości - «informacyjnego podpisu» osób planujących atak na nasz kraj.

Wśród specyficznych narzędzi, jakimi system będzie w przyszłości mógł się posłużyć, znajduje się między innymi zespół metod Ludzkiej Indentyfikacji na Odległość, nad którymi pracuje nasze biuro (np. rozpoznawanie ludzi na podstawie ich chodu). Biuro finansuje także badania nad komputerowym przetwarzaniem informacji lingwistycznej i automatycznym tłumaczeniem mowy z języków obcych. Program zwany Bio-Survellance ma za zadanie opracowywanie metod szybkiego wykrywania broni biologicznej".

Hasłem, na jakim J. Poindexter opiera swe nadzieje sukcesu, to słowo "algorytm". Dzięki niemu z oceanu napływających do centralnego procesora informacji wyławiałby w cudowny sposób sens i wskazywał palcem na domniemanego terrorystę.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200