Taktyka, taniec, poezja

Podobno w chińskich szkołach oficerskich trzy podstawowe przedmioty, których uczą się kadeci podczas pierwszego roku, to taktyka, taniec i poezja. Tak było w czasach Sun Cy, tak było za cesarzy, tak było za Mao, tak jest i dzisiaj. Niecodzienny to zestaw, ale trudno nie dostrzec w nim głębokiej myśli. Stałe doskonalenie metod zabijania może każdego człowieka przekształcić w potwora. Tym bardziej wtedy, gdy - jak w każdym kraju i w każdej kulturze - armia to droga awansu dla chłopców z nizin społecznych, często wychowywanych w niedostatku i z dala od pozytywnych wzorców. Nauka tańca i poezji pozwala młodym chińskim oficerom zachować równowagę w rozwoju; daje im odrobinę piękna w skoszarowanym świecie akademii wojskowej.

Podobno w chińskich szkołach oficerskich trzy podstawowe przedmioty, których uczą się kadeci podczas pierwszego roku, to taktyka, taniec i poezja. Tak było w czasach Sun Cy, tak było za cesarzy, tak było za Mao, tak jest i dzisiaj. Niecodzienny to zestaw, ale trudno nie dostrzec w nim głębokiej myśli. Stałe doskonalenie metod zabijania może każdego człowieka przekształcić w potwora. Tym bardziej wtedy, gdy - jak w każdym kraju i w każdej kulturze - armia to droga awansu dla chłopców z nizin społecznych, często wychowywanych w niedostatku i z dala od pozytywnych wzorców. Nauka tańca i poezji pozwala młodym chińskim oficerom zachować równowagę w rozwoju; daje im odrobinę piękna w skoszarowanym świecie akademii wojskowej.

Podobnie, z tego co słyszałem, wygląda szkolenie w armii izraelskiej, zgodnie uznawanej za najlepsze wojsko świata. O tym, że żołnierzom taka równowaga jest potrzebna, zaświadczy każdy, kto miał okazję zetknąć się z oficerem Wojska Polskiego.

Kilka lat temu pisaliśmy na łamach CW, że nadchodzi czas, gdy szefowie informatyki zasiądą w zarządach na równych prawach z dyrektorami zarządzającymi, finansowymi, produkcji, sprzedaży czy marketingu. Niestety, nic takiego się nie stało. Na palcach można policzyć tych informatyków, którzy przeszli drogę "od klawiatury do prezesury" w firmach nieinformatycznych. Znacznie łatwiej znaleźć w zarządach kogoś, kto zaczynał od przedstawiciela handlowego czy brygadzisty. Dlaczego tak się dzieje?

Część odpowiedzi tkwi pewnie w stwierdzeniu, że informatyka nadal postrzegana jest jako dział usługowy i "infrastrukturalny". Z reguły chętniej awansuje się ludzi z tzw. biznesu podstawowego (core business). Ale to nie wyjaśnia wszystkiego. Może informatykom brakuje jeszcze czegoś?

Większość znanych mi osób uważa, że informatykom brakuje wiedzy z ekonomii i zarządzania. Sam niedawno skończyłem dwuletnie studia podyplomowe w tej dziedzinie i przyznam, że rzeczywiście jest to konkretna wiedza, ale to jedynie część odpowiedzi. Inni powiedzą, że informatykom brakuje umiejętności społecznych. Mają kłopoty z komunikowaniem się z "juzerami", praca zespołowa wychodzi im różnie, a napisanie dziesięciostronicowego dokumentu poprawną, nietechniczną polszczyzną bywa dużym wyzwaniem. Ale to nadal nie wszystko. Myślę, że ograniczenia nie tkwią na rynku i w przedsiębiorstwach; one tkwią w głowach informatyków, w naszych głowach.

Wszystko to można by zawrzeć w jednej myśli: model kształcenia informatyków jest chyba zbyt jednowymiarowy. Wydaje się, że część kadry akademickiej zdaje sobie z tego sprawę. Na uczelni, którą kończyłem, każdy student miał zaliczyć pięć kursów wybieralnych, na które składały się zarówno przedmioty ekonomiczne, humanistyczne, etyka i filozofia, prawo, jak i historia II Rzeczpospolitej albo kosmologia. Niestety, to te właśnie - humanizujące i ogólnie rozwijające intelektualnie - są traktowane najbardziej po macoszemu i pierwsze padają ofiarą odchudzania programów.

Chyba niesłusznie. Może powinniśmy wymagać od informatyków znajomości filozofii, socjologii i historii starożytnej; albo jeszcze lepiej - tańca i poezji, jak chińskie szkoły wojskowe. Dzięki temu mielibyśmy informatyków bardziej otwartych intelektualnie, bardziej społecznych i bardziej wrażliwych. A w konsekwencji - zyskałyby na tym i informatyka, i przedsiębiorstwa ją stosujące. I wreszcie zobaczylibyśmy, jak przedstawiciele naszej profesji pną się po najwyższych szczeblach kariery. Bo niewątpliwie na to zasługują.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200