Mam na to papier

W Polsce, jak wiadomo, wszyscy znają się na medycynie i gospodarce. Jestem Polakiem, mam na to papier, więc na medycynie i ekonomii znam się i ja. Mógłbym na przykład prowadzić biuro rachunkowe, udzielać szybkich pożyczek bez poręczycieli i na korzystnych warunkach.

W Polsce, jak wiadomo, wszyscy znają się na medycynie i gospodarce. Jestem Polakiem, mam na to papier, więc na medycynie i ekonomii znam się i ja. Mógłbym na przykład prowadzić biuro rachunkowe, udzielać szybkich pożyczek bez poręczycieli i na korzystnych warunkach.

Kołodce też mógłbym poradzić to i owo, jakby chciał. I nawet drogo bym nie wziął! Taki już jestem: mądry i wielkoduszny.

Gabinet bioenergoterapii i homeopatii też mógłbym prowadzić. Znam się na tym, mogę paszport pokazać, stoi tam jak wół, że obywatelstwo polskie, więc leczyć mógłbym, a jakże. Młotkiem obstukam, wahadełko dam do potrzymania, ziółka zaordynuję, rękami przejadę od głowy i od razu będzie lepiej. Będę wystawiał faktury VAT, a stałym klientom dam zniżki.

Z komputerami to gorzej. Na komputerach znam się trochę, ale nie za bardzo. Worda zainstalować niby mogę, ale z odinstalowaniem to nie wiem. Do Internetu podłączę, ale skonfigurować proxy nie potrafię; nie wiedziałbym, w które złącze wetknąć kartę graficzną, a do porządkowania dysku nawet się nie zabieram, bo najpierw musiałbym uporządkować biurko. Słowem, w komputerach jestem kiepski jak Kiepski. Zaś obezwładnia mnie zupełnie świadomość, że gdzieś w szufladzie leży od dawna nie wyjmowany, przykurzony dyplom, w którym czarno na białym napisane, żem magister inżynier informatyk. Widziałby kto, taki ze mnie informatyk jak z koziej dudy trąba.

Nic to jednak, bo nawet jeżeli ja nie pomogę przy komputerze, to inni pomogą. W ostatnim tygodniu wśród setek ulotek, porzucanych pod moimi drzwiami, znalazłem kilka takich, w których reklamuje się pogotowie komputerowe. Wszystko potrafią, dojazd tylko 10 zł, a cena za godzinę 25 zł. Program na zamówienie też napiszą, do Telekomunikacji podłączą (tak napisane, a ja nawet nie wiem, co to znaczy), na laserze wydrukują, zdjęcia zeskanują i płytę wypalą. Fulserwis, ma się rozumieć, liczą się czas i skuteczność, nie jakieś tam papiery.

Szukając sterownika do stareńkiego skanera, natknąłem się w Internecie na reklamę pomocników komputerowych online. To genialne, dyplom mam, a na to nie wpadłem! W razie kłopotów z komputerem pomogą zdiagnozować problem, doradzą sposób rozwiązania, a w razie konieczności (lub jeżeli klient jest wyjątkowo leniwy) poprzez kontrolkę ActiveX przejmą kontrolę nad komputerem klienta i sami usuną problem.

Pojawienie się tych wszystkich usług to niechybny znak, że wkrótce do ekonomii i medycyny dołączy trzecia dziedzina, na której znają się wszyscy - informatyka. Dwa pierwsze kroki wykonano - "od góry" i "od dołu". Na szczeblu krajowym informatyką rządzą fachowcy od gospodarstwa wiejskiego i dentyści, a pieczę nad domowymi komputerami przejmą wkrótce byli właściciele straganów z warzywami i przekwalifikowani spawacze.

Ktoś pomyślałby, że wylewam jakieś żale, ale gdzie tam! Cieszy mnie, że informatyka osiągnęła taki poziom, że mogą się nią zajmować ludzie doskonale niekompetentni. Nigdy nie bawiło mnie grzebanie w kartach graficznych ani konfigurowanie modemów. Z prawdziwą przyjemnością zostawię tę robotę innym, a wiedzę w informatyce będzie się nabywać automatycznie. Towarzystwo szlachetnej medycyny i szacownej ekonomii w tym gronie tylko nobilituje.

Ktoś złośliwy powiedziałby, że może się okazać, iż teraz ignoranci zajęli się domowymi komputerami, jutro zajmą się programowaniem, pojutrze zarządzaniem, a potem... zostanę na lodzie.

Spokojnie, nie boję się. Zajmę się wtedy bioenergoterapią i gospodarką światową. Znam się na tym. Jestem Polakiem, mam na to papier.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200