W krainie aukcji

Elektroniczne aukcje zyskują na popularności. Można na nich kupić i sprzedać niemal wszystko. Czy dynamika rozwoju w tym obszarze przeniesie się na całą e-gospodarkę?

Elektroniczne aukcje zyskują na popularności. Można na nich kupić i sprzedać niemal wszystko. Czy dynamika rozwoju w tym obszarze przeniesie się na całą e-gospodarkę?

Prastary instynkt łowiecki przekłada się we współczesnym świecie na upodobanie ludzi do odwiedzania przeróżnych jarmarków, pchlich targów czy niegdysiejszych stadionów sportowych, gdzie sportem jest dzisiaj znalezienie okazji, uzyskanie jak najlepszej ceny. Są tacy, których dosłownie elektryzuje dźwięk magicznego słowa aukcja, choć obecnie to nie elektryczność jest pasją ludzkości, ale wynalazki natury elektronicznej z Internetem na czele. Nie wychodząc z domu, można sprzedawać i kupować na aukcjach internetowych, doświadczając wrażeń do niedawna zastrzeżonych dla bywalców ekskluzywnych imprez organizowanych przez Sotheby's bądź mniej znane domy aukcyjne.

Ta moda przyszła do Europy, jak wiele innych, zza oceanu. Szaleństwo rozpoczęło się na dużą skalę z początkiem bieżącej dekady i rozwija się do dziś, owocując wręcz dziesiątkami internetowych domów aukcyjnych. Największy z nich (również na świecie), "matka wszystkich aukcji", to eBay. Co jakiś czas media donoszą o sensacyjnych transakcjach, jakich dokonano na tej czy innej giełdzie. A to ktoś kupił szkielet dinozaura albo kolekcję sztucznych szczęk, inny znowu stał się szczęśliwym nabywcą złomowanej łodzi podwodnej bądź działki na Marsie (!). A że głupota ludzka nie zna granic, to niedawno znalazł się nawet delikwent oferujący na sprzedaż... własną duszę. Niewielki koszt zdumiałby zapewne Pana Twardowskiego: poszła za jedyne 100 USD.

Sporo zamieszania w ub.r. w Niemczech wywołała oferta luksusowego auta marki Jaguar, który został zaprezentowany na aukcji z symboliczną cenę wywoławczą 1000 euro. Właściciel zakładał, że kiedy rozwinie się licytacja, to cena znacznie pójdzie w górę. Tak się jednak nie stało, widocznie nie każdy lubi zaopatrywać się w luksusowe auta, klikając myszką w Internecie. Dość powiedzieć, że znalazł się tylko jeden oferent i zażądał przekazania mu samochodowego cacka za wspomniane, śmieszne grosze. Sprawa znalazła finał w sądzie, ten zaś stanął na słusznym stanowisku, że zasady na aukcji elektronicznej muszą być respektowane, podobnie jak na zwykłej. Jaguar zmienił właściciela.

Wirtualna luka zaufania

Nie musimy zresztą uciekać się do zagranicznych przykładów, żeby otrzeć się o świat wielkich pieniędzy. Wystarczy wspomnieć niedawne kłopoty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy podczas licytacji serduszek z pierwszymi numerami. A szło tu już nie o tysiące, lecz miliony bardzo nowych i bardzo mocnych złotych.

Co prawda niemal wszystkie transakcje aukcyjne przebiegają bez zarzutu, zaś liczba sytuacji problematycznych jest szacowana na poziomie pojedynczego promila. Czy to dużo? Relatywnie oczywiście nie, ale dla każdego miliona internetowych aukcji daje to pokaźną liczbę 1000 kłopotliwych transakcji. W skali światowej zaś mamy do czynienia z milionami transakcji dziennie - już w ubiegłym roku liczba zarejestrowanych użytkowników samego eBaya przekroczyła 40 mln, przy czym spora grupa z nich to tzw. power users, co w praktyce oznacza prowadzenie firmy handlowej bazującej na działalności w Internecie.

Problem wiarygodności aukcji internetowych niczym w soczewce ogniskuje tezę o związku stopnia rozwoju ekonomicznego społeczeństwa z poziomem kultury podmiotów tworzących relacje rynkowe. Oznacza to, że im większy poziom zaufania mają do siebie partnerzy ekonomiczni, tym lepiej pod względem rozwoju gospodarczego społeczeństwa. Twierdzenie jest na pozór oczywiste - świadomość, że nie zostanie się oszukanym, zwiększa gotowość do podejmowania ryzyka biznesowego. Jego konsekwentne stosowanie wymaga przezwyciężenia krótkowzroczności i wyjścia poza indywidualny horyzont działania. Innymi słowy, prawidłowość ta potwierdza przewagę strategii gospodarczych opartych na współdziałaniu z otoczeniem nad modelami indywidualnej konkurencji.

Nowa ekonomia przynosi również nowe wyzwania w tym zakresie. W trakcie aukcji tradycyjnej niezbędna jest fizyczna obecność jej uczestników, nawet jeśli często reprezentowani są oni tylko przez swoich przedstawicieli, wyposażonych w stosowne instrukcje tudzież w telefon. Specyfika takiej aukcji w porównaniu z aukcją internetową czyni o wiele mniejszym prawdopodobieństwo pojawienia się "luki zaufania".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200