Bez propagandy

Poniższa treść jest tylko przypadkowo zbieżna z wydarzeniami ostatnich tygodni i nie jest moim zamiarem uprawianie jakiejkolwiek propagandy, czy to za, czy nawet przeciw. U mnie wszystko wzięło się stąd, że poprosił mnie ktoś o użyczenie planu pewnej stolicy europejskiej, do której się wybierał, i - ewentualnie - wszelkich innych materiałów informacyjno-turystycznych, jakie mógłbym na jej temat mieć.

Poniższa treść jest tylko przypadkowo zbieżna z wydarzeniami ostatnich tygodni i nie jest moim zamiarem uprawianie jakiejkolwiek propagandy, czy to za, czy nawet przeciw. U mnie wszystko wzięło się stąd, że poprosił mnie ktoś o użyczenie planu pewnej stolicy europejskiej, do której się wybierał, i - ewentualnie - wszelkich innych materiałów informacyjno-turystycznych, jakie mógłbym na jej temat mieć.

Ponieważ materiałów tego rodzaju mam dość sporo (ale za to w niezłym bałaganie), kosztowało mnie to ze trzy świąteczne (wielkanocne) godziny poszukiwania.

To, co trzeba, znalazłem, jak zwykle, na końcu, ale ile się po drodze naczytałem... Pozbyłem się też przy okazji kilku kilogramów zbędnego już papieru. Gorzej, że to, co zostało, nijak nie dawało się ponownie upchać w miejscu poprzednio zajmowanym przez całość.

Pośród odkrytych na nowo ciekawostek znalazła się np. mapka, chyba jeszcze z czasów szkolnych, z nieudolnie, bo w trakcie drogi, naniesioną trasą marszu na azymut, według kompasu.

Tak jak elektroniczny kalkulator wyparł tabliczkę mnożenia, tak pewno niedługo kompas ustąpi miejsca urządzeniu GPS. Miałem to cudo niedawno w rękach, bo ktoś prosił mnie o pomoc w tłumaczeniu instrukcji obsługi. Stopień złożoności przy korzystaniu z tego czegoś w porównaniu z kompasem i mapą ma się tak jak komputer do prostego kalkulatora.

W tym kontekście nie dziwi wiadomość, że pod koniec ubiegłego roku, gdzieś na południu Polski, oddział komandosów w trakcie ćwiczeń pomylił kierunki i zaatakował plac zabaw dziecięcych. Zmarnowano przy okazji sporo petard ogłuszających, bo dzieci tam były zbyt małe, by im się podobało.

Ale - wracając do naszych papierów - mamy fragment pisma słanego dalekopisem (wyjaśnienie dla młodzieży: urządzenie to, zwane również teleksem, to taki e-mail sprzed kilkunastu lat).

Czytamy w nim: "Do Sekcji Wizowej Ambasady Brytyjskiej w Warszawie. Niniejszym potwierdzamy, że taki to a taki, urodzony wtedy a wtedy, został zaproszony przez Naszą Organizację do wystąpienia na konferencji w miejscowości... w dniach od... do... Organizacja nasza pokrywa wszystkie koszty pobytu zapraszanego w Zjednoczonym Królestwie, który sam sfinansuje swe koszty przejazdu".

Jeżeli kogoś interesuje rok - to wcale nie było to tak dawno, bo zaledwie w 1990. Z takim papierem szło się na Wawelską i po kilku godzinach, bez żadnych pytań, była wiza jednorazowa. Tak zwani zwykli ludzie nie mieli tak łatwo: każdego czekała rozmowa z urzędnikiem, którą ten nierzadko sprowadzał do poziomu jakby jednocześnie odbywanej spowiedzi, przesłuchania i rozmowy z psychoterapeutą i seksuologiem. Ewentualną odmowę miało się jednak będąc ciągle u siebie - teraz trzeba po nią jechać aż na granicę owego Królestwa.

Na koniec - perełka. Jest to wycinek z gazety brytyjskiej z roku bodaj 1991. Niejaki Hywel Ceri Jones składał wówczas Izbie Lordów raport na temat skutków przystąpienia do Unii Europejskiej. Zaznaczył on, że Bruksela oczekiwała, iż obywatele Zjednoczonej Europy będą cechowali się pragmatyzmem Brytyjczyków, zdolnościami kulinarnymi Francuzów, światowością Hiszpanów, szczodrością Duńczyków, organizacją Szwedów, poczuciem humoru Irlandczyków, radością życia Włochów, dyscypliną Niemców i skromnością Portugalczyków.

Zachodziła jednak obawa, że w rzeczywistości będzie to perspektywa świata Luksemburczyków, szczodrość Holendrów, radość życia Szwedów, lekkość Niemców, punktualność Włochów, dyscyplina Irlandczyków, czas pracy Norwegów i skromność Francuzów. Wkład brytyjski to kuchnia i zdolności językowe.

Czy podobnie będzie z dziesiątką, pośród której możemy znaleźć się i my?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200