Młodość, czyli skrzydła i powodzenie

Od czasu do czasu zaglądam na listę dyskusyjną o pracy i nie znajduję tam niczego krzepiącego. Rynek pracy jest trudny już od dawna i nie wykazuje tendencji do zmian na lepsze. Jak zwykle w przypadku tematyki zatrudnienia zainteresowania moje koncentruję na informatyce, bo tak mi jakoś po drodze. Generalnie stwierdzić należy, że popularnością cieszą się twórcy witryn internetowych, natomiast programiści oraz administratorzy różnej maści wloką się w ogonie zapotrzebowania.

Od czasu do czasu zaglądam na listę dyskusyjną o pracy i nie znajduję tam niczego krzepiącego. Rynek pracy jest trudny już od dawna i nie wykazuje tendencji do zmian na lepsze. Jak zwykle w przypadku tematyki zatrudnienia zainteresowania moje koncentruję na informatyce, bo tak mi jakoś po drodze. Generalnie stwierdzić należy, że popularnością cieszą się twórcy witryn internetowych, natomiast programiści oraz administratorzy różnej maści wloką się w ogonie zapotrzebowania.

Co mnie uderzyło, to fakt, że informatycy z wieloletnim doświadczeniem mają poważne problemy ze znalezieniem miejsca pracy nawet w dużych ośrodkach miejskich.

Jak sami podkreślają, przeszkodą jest wiek, a nie brak umiejętności. Zastanawia mnie w tym kontekście, czy informatyka to balet, że trzeba być młodym i sprawnym fizycznie, aby podołać obowiązkom intelektualnym związanym z wykonywaną profesją. Być może tak, skoro potencjalny pracodawca, oceniając informatyka podług kondycji, od razu orientuje się, ile też komputerów jest on w stanie przenieść z miejsca na miejsce bez zadyszki. Natomiast wydaje się, że mało kogo interesuje jak poprawnie skonfigurować usługi katalogowe, wdrożyć politykę bezpieczeństwa czy administrować bazami danych.

Jak wspomniałem na wstępie, prym w powodzeniu wiodą twórcy stron internetowych, z akcentem na Flasha. Na potrzeby rynkowe nie można się obrażać, co więcej, trzeba je respektować. Nieważne, że firma wejdzie w posiadanie witryny posadowionej na ledwie telepiącym się systemie operacyjnym bez zabezpieczeń, ważne, że trafi się w gust zleceniodawcy. Rzeczywiście przy takim obrocie sprawy doświadczenie informatyczne jest psu na budę - wystarczy myszologia wzbogacona wyrywkową wiedzą o językach skryptowych. Zastanawia mnie w związku z tym po jakiego czorta "produkuje" się rokrocznie tylu informatyków na uczelniach wyższych, skoro nie sposób ich później zagospodarować. Zaczyna mi to nieco przypominać sytuację z "nadprodukcją" absolwentów kierunków zarządzania, których podaż wystarczy chyba na lat kilkadziesiąt. Na razie wobec braku sensownych propozycji zatrudnienia dla nich proponuję doraźne przekwalifikowanie się na twórców stron internetowych. Nie jest to zadanie karkołomne, pod warunkiem że dysponuje się przeciętnym przynajmniej gustem graficznym i wyobraźnią. Na kanwie tego, tworząc tak modny konglomerat biznesu i elektroniki, prowadzimy e-biznes, sprzedając elektroniczne witryny. Wcale mnie też nie dziwi, że na pewnej uczelni niepaństwowej, gdzie zgodnie z modą czasów obecnych uruchomiono różne specjalności informatyczne, na przedmiocie e-biznes wykładowca zaproponował studentom semestralną naukę tworzenia stron przy użyciu Pajączka. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego brać studencka tak się krzywiła - toż chyba o to właśnie chodzi, jeśli poprawnie interpretować potrzeby rynku.

Z poczynionych obserwacji wynika, że receptą na zarobkowanie - jako warunek sine qua non - jest młodość. Ponadto nie należy zbytnio się wytężać, próbując zdobyć rzetelną wiedzę informatyczną i umiejętności, gdyż to strata cennego czasu i można się przy tym nieźle zestarzeć. Dopełniając młodzieńczą werwę względną biegłością w posługiwaniu się którymś ze znanych kreatorów witryn, mamy manufakturę łatwo zbywalnych produktów i sukces już prawie w kieszeni.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200