Ostrożnie z tym jajkiem

Polski Internet jest wciąż jeszcze we wstępnej fazie rozwoju, niczym bardzo wątła i słaba roślinka. W tym roku urósł ponad dwukrotnie, ale jest wciąż bardzo wrażliwy na wszelkie zmiany środowiska w jakim wzrasta.

Polski Internet jest wciąż jeszcze we wstępnej fazie rozwoju, niczym bardzo wątła i słaba roślinka. W tym roku urósł ponad dwukrotnie, ale jest wciąż bardzo wrażliwy na wszelkie zmiany środowiska w jakim wzrasta.

Komercjalizacja polskiego Internetu tak naprawdę dopiero się zaczęła, a wszyscy beneficjenci sieci zależą w praktyce od jedynego operatora, jakim jest NASK. Zrobił on dla polskiego Internetu wiele dobrego, mądrą polityką budując solidne fundamenty dalszego rozwoju. Jest dzisiaj faktycznym monopolistą, u uwielu rodząc podejrzenia o gromadzenie nie uzasadnionych zysków i dążenie do utrzymania stanu posiadania. Nie sądzę, by było to jednak intencją NASK-u.

Na polski Internet potrzeba dzisiaj coraz więcej pieniędzy. Tych środków, których w budżecie państwa nie ma i prędko nie będzie. Sytuacja staje się coraz trudniejsza - gwałtownie przybywa użytkowników, którzy potrzebują przesyłać coraz większe ilości danych. Nowe zastosowania są w stanie zagospodarować łącza o dowolnie dużej przepustowości. Sieć w Polsce zaczyna się zatykać, a NASK-u nie stać na szybsze (i jedne z najdroższych w Europie) łącza.

NASK nie chce dokonywać rozróżnienia między odbiorcami należącymi do sfery nauki a komercją. Z jego perspektywy każdy klient powinien wyglądać tak samo. Uczelnie i ośrodki naukowe dostają na ten cel dotacje celowe kierowane ze środków KBN. Dzięki temu użytkownicy prywatni i coraz liczniejsze w sieci firmy nie muszą dofinansowywać Internetu w sferze niekomercyjnej.

W proponowanych zmianach zastanawia propozycja zróżnicowania opłat za ruch krajowy i zagraniczny. Aczkolwiek uzasadniona ekonomicznie, to jednak właściwie nie spotykana na świecie i co gorsza sprzeczna z ideą globalności Internetu. Tym co rzeczywiście niepokoi, jest pomysł liczenia wysyłanych bajtów. Grozi to bowiem masowym zamykaniem serwisów WWW i serwerów FTP, a w konsekwencji całkowitym kolapsem sieci w Polsce i sprowadzeniem jej do roli medium przekazu poczty elektronicznej. W ramach abonamentu, zawarto co prawda darmowy limit przesyłanych danych, ale jego wyczerpanie przy pełnym obciążeniu łącza zajmie od kilku godzin do kilku dni, zależnie od przepustowości i lokalizacji serwera z jakim wymieniamy dane. Dla niektórych miejsc w sieci (czytaj: ośrodków akademickich) dałoby to ogromny wzrost kosztów korzystania z Internetu. Płacenie za ruch zapewne doprowadzi do wprowadzenia limitów ilości transmitowanych danych, bowiem wysokość dotacji, przyznawanych przez NASK, jest określane z góry.

Zmiany w najmniejszym stopniu dotkną użytkowników, którzy z Internetem łączą się poprzez linie komutowane. Nie mogą oni bowiem wygenerować zbyt wielkiego ruchu, a co najważniejsze z uwagi na rachunki wystawiane przez TPSA na ogół muszą ograniczać czas połączenia. Wprowadzenie zmian, w kształcie proponowanym przez NASK, dla niektórych z nich oznaczać będzie nawet obniżkę cen, zwłaszcza wobec wciąż odczuwalnej inflacji.

Nie jest problemem dla internetowego usługodawcy, który ma licencję operatora sieci telekomunikacyjnej, uzyskanie własnego łącza zagranicznego spinającego go z Internetem. Bezpośrednie linie do USA to coś, o czym zapewne wielu marzy. NASK jest jednak dzisiaj daleko tańszy. Linia 64 kbps uzyskana od Sprint z routingiem do Internetu kosztuje ponad 8 tys. USD miesięcznie. Być może reforma cennika wymusi zmianę tego stanu rzeczy i NASK przestanie być faktycznym monopolistą?

Nie wiadomo jeszcze jak naprawdę będziemy płacić za Internet w przyszłym roku. To zresztą nieustające wyzwanie, by znaleźć optymalne rozwiązanie tego trudnego problemu. Czy podejmie je Polska Społeczność Internetu?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200