Budujemy wieżę Babel

Budowniczowie wieży Babel nie odnieśli sukcesu, gdyż nagłe pomieszanie języków, którymi mówili, uniemożliwiło im współpracę. Gdyby na ich miejsce postawić informatyków, zapewne do dziś mielibyśmy do czynienia z grupkami osobników kręcących się po placu przyszłej budowy. Grupki te nie tylko nie mogłyby porozumieć się ze sobą, ale chciałyby budować wspólne dzieło, każda po swojemu. Jedni gromadziliby zapasy cegiełek i mającej je połączyć zaprawy, inni stawialiby na komponenty ze stali, kolejna grupa zwoziłaby betonowe bloki, a jeszcze inna - wstępnie zmontowane fragmenty konstrukcji.

Budowniczowie wieży Babel nie odnieśli sukcesu, gdyż nagłe pomieszanie języków, którymi mówili, uniemożliwiło im współpracę. Gdyby na ich miejsce postawić informatyków, zapewne do dziś mielibyśmy do czynienia z grupkami osobników kręcących się po placu przyszłej budowy. Grupki te nie tylko nie mogłyby porozumieć się ze sobą, ale chciałyby budować wspólne dzieło, każda po swojemu. Jedni gromadziliby zapasy cegiełek i mającej je połączyć zaprawy, inni stawialiby na komponenty ze stali, kolejna grupa zwoziłaby betonowe bloki, a jeszcze inna - wstępnie zmontowane fragmenty konstrukcji.

Dylemat, jak człowiek ma przekazywać komputerowi reguły, według których ma on działać, jest tak stary, jak same komputery. Do wiązanych z nimi nadziei należało kiedyś również przekonanie, że będzie można nauczyć je rozumienia poleceń zapisanych w języku naturalnym.

O ile początkowo wydawało się, że zwolna, ale jednak, poruszamy się w tym kierunku, o tyle dziś można stwierdzić jednoznacznie, że nigdy nie byliśmy od tego celu bardziej odlegli. Więcej nawet - celem takim mało kto się interesuje.

Gdy zastanowić się, dlaczego tak się stało, mamy kilka co najmniej odpowiedzi. Jedna jest taka, że w odwiecznym (w skali informatyki) zmaganiu maszynowych języków programowania z tzw. językami wyższego rzędu, bliższymi językowi naturalnemu, wydają się zwyciężać te pierwsze. Dowodem na to jest chociażby język C, przez złośliwców określany jako "najlepszy assembler pośród języków wyższego rzędu i najlepszy język wyższego rzędu pośród assemblerów".

Inny powód to chyba to, że zrezygnowaliśmy z tego, aby nauka programowania była łatwa i dostępna dla każdego specjalisty z określonej, nie należącej do zakresu informatyki, dziedziny.

Programowaniem mają obecnie zajmować się ludzie wyspecjalizowani w tej dziedzinie i nie ma znaczenia jak trudne i odległe od języka naturalnego narzędzia komunikacji z komputerem będą w tym celu stosowane.

Jeszcze inna i zapewne bardzo ważna przyczyna, to, jeżeli można to tak określić, odmienność kultur człowieka i komputera. Cały sens i urok języka naturalnego bierze się z jego głębi, pełnej okazji do domysłów, niejednoznaczności, odcieni i nastrojów. Wszystko to jest niedostępne dla komputerów, które żądają logicznej poprawności, przestrzegania reguł formalnych i nie tolerują niczego pośredniego na drodze od białego do czarnego.

Dowodzi to, wbrew zapewnieniom o tym, że komputery osiągną wkrótce poziom intelektu człowieka, iż rzeczywiste zbliżenie między tymi urządzeniami a istotami myślącymi jest jeszcze bardzo odległe, o ile w ogóle możliwe.

Żywy i martwy

Ci, którzy się z tym nie zgadzają, przytaczają w tym momencie przykład komputera Deep Blue, nie zawsze dającego się ograć w szachy nawet takiemu mistrzowi, jak Kasparow. Przykład ten jest jednak niesprawiedliwy dla człowieka i w ogóle nieadekwatny. Przecież Deep Blue wykonuje jedynie bardzo, bardzo szybko swe małe kroczki, reprezentując pewnego rodzaju zbiorową mądrość, pochodzącą z różnych, rozegranych gdzieś wcześniej partii, a także analizując - nadal małymi kroczkami - głębiej niż potrafi to człowiek, różne warianty strategii następnych ruchów. Rozważa przy tym i kolejno odrzuca także takie z nich, które człowiek eliminuje intuicyjnie i w ogóle nie bierze pod uwagę.

W języku programowania trudno zawrzeć emocje - zarówno te, związane z samą istotą, by nie rzec treścią programu, jak i z okolicznościami towarzyszącymi jego powstawaniu. Pod tym względem języki programowania przypominają nieco esperanto, który miał stać się językiem używanym i rozumianym przez wszystkich. Nie doszło do tego, gdyż trudno wyrażać w nim emocje (nie ma przekleństw!), a także trudno sięgać po domysły, przenośnie, powiedzonka, gry słów itp.

Mówimy wieloma językami, ale w każdym z nich można wyrazić te same treści. Każdy z nich w miarę nowych potrzeb rozszerzamy, a nie tworzymy nowego tylko dlatego że pojawiła się nowa dziedzina nauki, techniki czy aktywności.

Gdy w zbiorowości uprawiających sporty zimowe pojawili się jeźdźcy na deskach, stworzyli oni swój język, kod ubioru i zachowań - nie przestali jednak wyrażać się w rodzimym języku i nie odeszli od jego reguł tylko dlatego że śnieżnych desek kiedyś nie było.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200