Bankructwo na prośbę prezesa

Warszawski sąd ogłosił upadłość Apeximu, niegdyś jednego z największych integratorów i filaru polskiego rynku IT.

Warszawski sąd ogłosił upadłość Apeximu, niegdyś jednego z największych integratorów i filaru polskiego rynku IT.

Zarząd Apeximu złożył wniosek o upadłość już we wrześniu 2002 r. Rok finansowy spółka zamknęła stratą netto w wysokości ponad 76 mln zł, podczas gdy jej przychody nie przekraczały 25 mln zł. Tak głęboka zapaść wykluczała jakąkolwiek próbę układania się z wierzycielami, gdyż firma i tak nie miałaby środków na spłaty rat. Upadłości Apeximu zażądali jego główni wierzyciele, m.in. Bank Pekao, któremu warszawski integrator jest winny 54 mln zł.

Jeszcze pół roku temu wydawało się, że Apexim można uratować, ale gwóźdź do trumny wbił łódzki sąd okręgowy, oddalając roszczenia spółki wobec LG Petro Banku. Apexim domagał się zapłaty ok. 30 mln zł odszkodowania za niezrealizowanie transakcji zakupu akcji Szeptela. Gdyby sąd uznał roszczenie, Apexim mógłby spłacić najpilniejsze długi. Wcześniej urząd skarbowy i ZUS odrzuciły prośbę Apeximu o rozłożenie spłaty długów wobec nich na raty. W tej sytuacji niczego nie mogła zmienić nowa strategia zakładająca ścisłą kontrolę kosztów, skupienie się na integracji systemów i rezygnację z niezbyt opłacalnego handlu sprzętem komputerowym.

Budowa i integracja

Bankructwo na prośbę prezesa

Wyniki finansowe Apeximu (w mln zł)

Zdaniem Andrzeja Rybkowskiego, założyciela, długoletniego prezesa i największego akcjonariusza Apeximu, przyczyną kłopotów finansowych spółki była budowa biurowca przy ul. Kłobuckiej w Warszawie, na którą Apexim zaciągnął kredyt w Banku Pekao. Wydaje się jednak, że budownictwo to nie jedyna nietrafiona inwestycja.

Nie powiodła się Apeximowi próba wejścia na rynek integracji aplikacji. Apexim zawarł umowę partnerską z Baanem, ale system ERP zdołał zaoferować tylko jednemu dużemu klientowi - IncoVeritas. Więcej pożytku przyniosła współpraca z czeskim producentem rozwiązań dla szpitali. Apexim brał nawet udział w projekcie informatyzacji największych polskich placówek służby zdrowia. Ostatecznie jednak zrzekł się tej umowy w czerwcu 2002 r. na rzecz Comp Rzeszów.

W czasach świetności Apexim zajmował się głównie projektami związanymi z budową infrastruktury tele-informatycznej i dostawami sprzętu, kładąc m.in. okablowanie strukturalne wraz z instalacją elektryczną, instalując systemy przeciwpożarowe czy też dostarczając elementy aktywne sieci i sprzęt telekomunikacyjny. Ostatni duży przetarg wygrany przez Apexim w Poczcie Polskiej również dotyczył budowy sieci, a nie wdrożeń aplikacji. W tym czasie najwięksi konkurenci Apeximu zdążyli zmienić profil, proponując klientom usługi doradcze oraz wdrożenie gotowych lub tworzenie dedykowanych systemów. Apexim ze swoją ofertą pozostał w połowie lat 90.

Analitycy upatrują przyczyn klęski informatycznego potentata w przeroście zatrudnienia, braku kontroli kosztów, niefrasobliwości w zaciąganiu kredytów i podpisywaniu niekorzystnych kontraktów. Błędy sprawiły, że Apexim z pozycji 4. największej firmy zajmującej się integracją (w 1998 r. przychody wyniosły 84,5 mln zł) spadł na 33. miejsce w 2001 r. (2,8 mln zł). Firmie z pewnością nie pomogły też nie do końca jasne transakcje Andrzeja Rybkowskiego.

Pechowy adres

Na budowę własnego biurowca przy ul. Kłobuckiej firma zaciągnęła ogromny kredyt w Banku Pekao. Pierwotnie biurowiec miał zostać oddany do użytku we wrześniu 1998 r. Termin zakończenia inwestycji kilkakrotnie przesuwano, a opóźnienia wyjaśniano brakiem doświadczenia w działalności developerskiej i kłopotami z wykonawcami. Budowa miała kosztować ok. 51 mln zł. Szybko okazało się, że koszty zostały zbyt nisko oszacowane.

W grudniu 1999 r. Apexim poinformował o sprzedaży biurowca. Kupujący - firma Ryand sp. z o.o., spółka należąca do Andrzeja Rybkowskiego - miał zapłacić 100 mln zł, a Apexim zobowiązał się do zakończenia prac budowlanych o wartości 18 mln zł. W chwili podpisania umowy wartość księgową obiektu oszacowano na 65 mln zł.

Sprzedaż nieruchomości miała być sposobem na poprawienie wyników. Wpływy zostały zaksięgowane jako należności i Apexim mógł uwzględnić zyski z operacji w rachunku wyników za 1999 r. Dzięki temu zamiast strat wykazał zysk netto w wysokości ok. 90 tys. zł. Rok później spółce nie udało się już podreperować wyników i Apexim zanotował gigantyczną stratę w wysokości 100 mln zł. Ryand do dziś nie rozliczył się z transakcji. I już raczej się nie rozliczy, bo jest w stanie upadłości.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200