My, protestanci współczesności

Przyjechał z Kanady pod dłuższej nieobecności mój starszy jeszcze ode mnie (ale do dziś bez okularów i z nienagannym słuchem) przyjaciel. Nie, nie chodzi tu o satysfakcję starszego pana, że ktoś z jego przyjaciół nie tylko żyje, ale jest w tak doskonałej formie.

Przyjechał z Kanady pod dłuższej nieobecności mój starszy jeszcze ode mnie (ale do dziś bez okularów i z nienagannym słuchem) przyjaciel. Nie, nie chodzi tu o satysfakcję starszego pana, że ktoś z jego przyjaciół nie tylko żyje, ale jest w tak doskonałej formie.

Chcę tu powtórzyć, nie bez dydaktycznego smrodku, co mi długoletni ekspert ONZ, najwybitniejszy obok nieżyjącego już Janusza Gościńskiego polski znawca zarządzania, opowiedział. Opowiedział mi zaś, co się dzieje z kapitalizmem "najlepszego kraju świata" (ten przymiotnik zarobiła Kanada w klasyfikacjach rozwoju społecznego, których metodykę stosuje odpowiednia ONZ-zetowska agenda).

Kiedy pierwszy raz tam przyjechał wykładać w roku 1974, spóźnił się na umówioną godzinę oddania jakichś papierów w dziekanacie; sam zawsze wzorowo punktualny, miał jednak pierwszy wykład na uczelni półtorej godziny później, myślał, że nie będzie większej różnicy czy odda te papierki o tej dziewiątej rano, czy godzinę później. Spóźnionego powitał dziekan i grzecznie mu perswadował, że na tej małej, bez znaczenia "różnicy" zbudowana tu została cała cywilizacja...

I oto - niewiele z tej cywilizacji po dwudziestu latach zostało. Wchodzisz do sklepu, a tu ekspedientka parluje przez telefon z ukochanym i pozwala czekać kilku klientom, którzy nawet nie protestują. Dane do komputerów bankowych wprowadza się tak niechlujnie i nieuważnie, że błędy, zwalane, oczywiście, na komputery i hakerów, przyprawiają banki o horrendalne straty vice versa, komputery systemu podatkowego mylą się na niekorzyść podatników, którzy muszą prowadzić długie korespondencje z urzędem skarbowym, żeby skorygować oczywiste idiotyzmy, znów - rzekomo zawinione przez komputer. Kosztowna reklama zapowiada jakąś sprzedaż, jedziesz, nie ma ani towaru, ani sprzedaży, ani nawet - sprzedawców. Niczemu nie wolno wierzyć, musisz być przygotowany, że kto może, to cię nabierze. A list z Montrealu do Nowego Jorku idzie 10 dni.

Jedni ten rozkład moralności gospodarczej przypisują - tolerancji, okazywanej obcym protestanckiej etyce pracy i biznesu ludziom o innych kolorach skóry. Zdaniem drugich, poczucie odpowiedzialności zanika głównie z winy komputerów, które przyspieszają wszelkie operacje rozrachunkowe, ale - zarazem - uwalniają rachunki od wglądu i... podpisu kogoś odpowiedzialnego. Prawda jest jednak być może znacznie prostsza: etykę protestancką rozkłada powszechny dobrobyt. Bo to nie tylko w Kanadzie. Obserwowaliśmy bliżej hanowerską eksplozję konfliktu między cywilizacją Niemiec a paroma tysiącami punków. Przyćmiła ona tylko fajerwerkiem dzikości postępującą, ogólnie rosnącą nieskłonność młodych Niemców do pracy. I to tych "lepszych", wzorowych, pracowitszych Niemców zza Łaby...

Dlatego pracodawcy Zachodu cenią dzisiaj pracowników z Polski - wbrew różnym, mało sympatycznym stereotypom. Teraz to Polacy pracują jak protestanci. Są kompetentni, chętni do pracy, punktualni, dokładni, a w branżach wymagających pomyślunku, jak computer science, mają jeszcze ten "błysk" twórczy, który prędko wysuwa ich na czoło.

Radbym, żeby ta protestancka etyka biznesu i pracy zapanowała i u nas. Rad byłbym usłyszeć, że bierze ona górę w branży zwłaszcza komputerowej. Bo cieszy się ta branża, niestety, najgorszą opinią (obok wszelkich hurtowników); powtarza się o niej stare zachodnie powiedzenie, że podawszy komuś z niej rękę, dobrze jest sprawdzić czy ma się jeszcze wszystkie pięć palców.

Dlatego uparcie będę wracał do idei inż. Trautmana, by powstał krąg ludzi, którzy się sprawdzili w zastosowaniach, i żeby ktoś - jak Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa - prowadził listę firm i ludzi, godnych zaufania klientów.

I przy okazji - żeby nie było tak, że mnie ktoś nabiera, wciskając drukarkę bez dostępności taśm do niej, i nie raczy nawet przeprosić.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200