Charoszyj business

W czasie wycieczki po Rosji amerykański dziennikarz Computerworlda odwiedził giełdę komputerową.

W czasie wycieczki po Rosji amerykański dziennikarz Computerworlda odwiedził giełdę komputerową.

Wybrałem się z moją tłumaczką Olgą na giełdę sprzętu elektronicznego. Giełda to ciąg kiosków i straganów, na których ustawiono sprzęt radiowy, telewizyjny oraz komputerowy. Sądziłem, że na takim "szarym" rynku sprzedający odnoszą się podejrzliwie do zadających pytania, a transakcje są zawierane bez zbytniej ostentacji. Zmieniłem zdanie już przy pierwszym kiosku, przy którym się zatrzymaliśmy. Potraktowano nas przyjaźnie stwarzając szczerą atmosferę.

Tablica z napisem "IBM PC" umieszczona na dwumetrowym słupie reklamowała miejsce, gdzie na zwykłym stole znajdowały się rzędy dyskietek. Na drucie zawieszonym między dwoma innymi słupami wisiały plakaty, na których obok słowa "New" były umieszczone symbole Windows 95 Microsoftu, Norton Commader 5.0 Symanteca i innych programów jak: popularnych arkuszy kalkulacyjnych, edytorów, programów graficznych, baz danych i systemów operacyjnych. Na nalepkach dyskietek obok napisu "Windows 95" znajdowały się napisane cyrylicą informacje: "Wersja kwietniowa" i "System operacyjny". Cena 125 tys. rubli czyli ok. 25 USD.

Ceny są znormalizowane - dowolne oprogramowanie kosztuje 6000 rubli za jedną dyskietkę (1 USD to ok. 5000 rubli). Na przykład 5 dyskietek Lotusa 1-2-3 kosztuje tu 6 USD. Cena w USA wynosi ok. 325 USD. Wybrałem wersję beta Windows 95 i spytałem: "A co mam zrobić jeżeli program nie będzie działał prawidłowo?" "Przynieś po prostu dyskietki za tydzień i wymienimy na inne" - odpowiedział sprzedawca. "No dobrze, a gdy będę miał kłopoty z instalacją?" "Zapisz moje imię i numer telefonu i dzwoń we wtorki i czwartki" - odpowiedział. Dimitri bo tak miał na imię sprzedawca, był młodym mężczyzną średniego wzrostu, z wąsikami, w rozpiętej sportowej kurtce i wcale nie przypominał mafiozo. Przestraszyłem się nieco kiedy moja przewodniczka Olga powiedziała mu, że jestem dziennikarzem i interesuje mnie software'owe piractwo w Rosji. Ku mojemu zaskoczeniu właśnie ta uwaga dała impuls do przyjacielskiej pogawędki. "Powiedz swoim czytelnikom, że tutaj sprawy wyglądają inaczej. Zachodnie firmy sprzedają w Rosji swoje oprogramowanie zbyt drogo. W Nowym Jorku nie jest problemem wydanie takich sum na programy. Tu ludzie zarabiają średnio 800 tys rubli czyli ok. 160 USD miesięcznie. Duże firmy przecież i tak zarobią swoje pieniądze" - powiedział Dimitri.

Skończyło się na tym, że kupiłem wersję beta Windows 95 i Lotus 1-2-3 for Windows, płacąc 30 USD. Jakby to określił Business Software Alliance w wyniku tej transakcji straty Microsoftu i Lotusa wyniosły 600 USD.

Włączyliśmy się w tłum właściwie samych mężczyzn, wielu bez koszul. Skwar, hałas i tłok na targu robił wrażenie jakby czas zatrzymał się tu przed wiekami.

W odległości kilku metrów znajdował się kolejny kiosk z oprogramowaniem. Z metalową konstrukcją, dachem i szklanymi wystawami o wyższym standardzie niż stragan Dimitra. Dwóch mężczyzn sprzedawało w nim oprogramowanie na dyskach CD-ROM, gry i kasety wideo. Tu znalazłem to, co okazało się najlepszym interesem dnia - kolekcję programów dla Windows na dwóch dyskach CD-ROM. 113 programów na jednym i 93 na drugim, a wszystko tylko za 10 USD.

Spytałem czy mają jeszcze jakieś inne zestawy i czy mogę dostać upust przy zakupie hurtowym. "Oczywiście" - odpowiedział sprzedawca wręczając mi cennik, na którym była nazwa jego firmy, numer telefonu i adres. Powiedział, że cena spada znacznie przy zakupie ponad 50 dysków, a jeszcze bardziej przy zamówieniu powyżej 1000 dysków. "Mamy dostawę z Chin raz w tygodniu. Jeżeli zadzwonisz do nas w ciągu dwóch dni, to będziemy wiedzieli już na pewno czy będziesz mógł zrealizować swoje zamówienie w następny weekend" - powiedział handlowiec.

Idąc dalej po bazarze znajdowaliśmy stragany z oprogramowaniem co ok. dziesięć metrów. W większości były to stoły z dyskietkami po 1 USD za dyskietkę, niezależnie od tego jakie oprogramowanie było na niej zapisane. W kioskach oferowano bardziej wyszukany towar jak: CD-ROM-y, gry, kasety wideo, kasety z muzyką, podręczniki do programów po rosyjsku i angielsku oraz drobny sprzęt komputerowy, jak procesory i dyski twarde. Widzieliśmy też wiele stoisk wyłącznie ze sprzętem.

Według sprzedawców, CD-ROM-y przypominające oryginalne, pochodzą z Chin a składanki z wieloma programami są robione w Rosji. Wszyscy handlujący zapewniali, że wadliwie wykonaną kopię mogę zawsze wymienić, a gdybym miał kłopoty z instalacją, to poza giełdą otrzymam od nich telefoniczną pomoc techniczną. Wielu twierdziło, że oprogramowanie biurowe sprzedaje się równie dobrze jak gry.

Niektórzy chwalili się, że reprezentują firmy moskiewskie. "Yeah, we speak English, we're international" - powiedział Michaił, którego wizytówka po rosyjsku i angielsku informowała, że jest menedżerem w lokalnej firmie handlowej z centralą w Moskwie i przedstawicielstwami w kilku wschodnioeuropejskich stolicach. "Zadzwoń, gdybyś chciał złożyć większe zamówienie" - zaproponował. Oprócz zawodowych handlowców jest też wielu samotnych strzelców usiłujących dorobić w ten sposób trochę rubli.

Po południu wymęczony opuściłem giełdę. Podsumowując, zakupiłem 11 różnych dysków CD-ROM i pakietów dyskietek. Razem ponad 300 programów od antywirusowych (rozsądnie jest je kupić razem z nielegalnym oprogramowaniem) poprzez narzędziowe i DTP do systemów operacyjnych. Zapłaciłem 130 USD, choć lekko licząc software ten wart jest w USA ponad 10 tys. USD.

Żałuję tylko, że nie zapytałem czy w cenę programów wliczone są opłaty dla mafii za ochronę. Nie chciałem jednak kusić losu po tym, jak dwóch młodych ludzi zamierzało mnie pobić za zrobienie im zdjęcia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200