Miej, głoś, przestrzegaj

Coraz więcej miejsca w publikacjach biznesowych zajmuje kwestia etyki. Mam, powiem szczerze, mieszane uczucia. Być może ta zwiększona uwaga to wynik większej dojrzałości osób i przedsiębiorstw. A może jest inaczej - gdy na rynku nasilają się patologiczne zjawiska, pojawia się potrzeba listka figowego?

Coraz więcej miejsca w publikacjach biznesowych zajmuje kwestia etyki. Mam, powiem szczerze, mieszane uczucia. Być może ta zwiększona uwaga to wynik większej dojrzałości osób i przedsiębiorstw. A może jest inaczej - gdy na rynku nasilają się patologiczne zjawiska, pojawia się potrzeba listka figowego?

Nie znam się na etyce. Jestem informatykiem i w moim małym, inżynierskim rozumku taki kodeks etyczny to tak jak zestaw protokołów bazowych. Po prostu odbiorcy i nadawcy przekazu - w tym przypadku przekazu rynkowego - muszą pewne rzeczy rozumieć w ten sam sposób. Z takiego punktu widzenia - wiem, bardzo użytkowego - reguły etyczne to coś takiego jak umowa, że bajt ma osiem bitów uszeregowanych od najstarszego do najmłodszego, a liczba 65 oznacza literę A. Jeżeli nadawca i odbiorca rozumieją te podstawowe rzeczy tak samo, rozmawiać może duży z małym, stary z młodym i mądry z głupim.

Na razie etycy skupiają się na definiowaniu tych zasad, ale nie bardzo im idzie z ich powszechną akceptacją. Można oczywiście spróbować uzgodnić pewien standard minimum, ale moim zdaniem jest to zajęcie tyleż trudne co jałowe.

Trudne, bo zasady takie można wyrazić jedynie w języku naturalnym, który jest mało precyzyjny i pozostawia pole do dowolnych interpretacji - a właśnie dowolności chciano uniknąć. Jałowe, bo "normy minimum" będą niewiele się różnić od generalnych zasad zawartych w prawie i obyczaju, według których funkcjonuje społeczeństwo.

Szczerze życzę etykom, aby ustalili jakieś normy. Zanim jednak zdefiniują i skodyfikują zasady etyczne w biznesie - w szczególności w biznesie informatycznym - proponuję prostą regułę, którą zawrę w słowach: miej, głoś, przestrzegaj.

Po pierwsze, chciałbym więc, aby każdy w biznesie kierował się jakimiś zasadami. Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że jest mi obojętne, jakimi konkretnymi regułami ktoś się kieruje. Wręcz przeciwnie, jestem jak najdalszy od etycznego relatywizmu. Ale zanim zostaną uzgodnione "protokoły bazowe" biznesu, to chciałbym - siadając do negocjacji, przygotowując ofertę, przystępując do przetargu - mieć pewność, że za postępowaniem mojego partnera stoi jakakolwiek głębsza myśl i jakieś zasady. Po drugie, chciałbym, aby zasady te były jawne. To oczywiste - z partnerem, którego etyka nakazuje: "podejmujemy się jedynie zadań, które na pewno będziemy mogli wykonać z najwyższą jakością", będę inaczej rozmawiał niż z kimś, kto pisze: "możemy podjąć się każdego zlecenia".

Po trzecie, chciałbym, aby firma, która głosi jakieś zasady etyczne, rzeczywiście kierowała się nimi. To chyba najtrudniejsza część - wielokrotnie widziałem, kiedy w najbardziej renomowanych przedsiębiorstwach zasady postępowania były odstawiane w kąt, gdy były niewygodne, a szło o duże pieniądze.

Powróćmy do analogii między regułami etycznymi a standardami i protokołami w informatyce. O ile zbiór zasad etycznych przypomina definicję protokołu, o tyle reguła "miej, głoś, przestrzegaj" przypomina sposób jego uzgadniania polegający na publikacji tzw. RFC.

Teoretycznie dokument RFC (Request For Comments) jest propozycją do dyskusji; w praktyce to opisy standardów, z których część zaakceptowano i które funkcjonują dziś w Internecie, a część nigdy nie osiągnęła znaczenia. Może tak samo będzie z regułami etycznymi w biznesie i problem rozwiąże się sam?

Bo w to, że problem istnieje, nikt chyba nie wątpi.

Nie bądźmy jednak maksymalistami i nie naprawiajmy świata. Na początek wystarczy pewne zasady mieć, głosić je i ich przestrzegać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200