Taktyka dla Polski

W życiu jak w wojsku. Generałowie ustalają strategię a porucznicy taktykę. Dobrze jest jednak, kiedy generałowie w planach strategicznych uwzględniają realia szczebla taktycznego. Na przykład możliwość wystąpienia mroźnej zimy. Wtedy porucznicy mogą wydać żołnierzom ciepłe onuce i nauszniki. I "Do ataku!!!"

W życiu jak w wojsku. Generałowie ustalają strategię a porucznicy taktykę. Dobrze jest jednak, kiedy generałowie w planach strategicznych uwzględniają realia szczebla taktycznego. Na przykład możliwość wystąpienia mroźnej zimy. Wtedy porucznicy mogą wydać żołnierzom ciepłe onuce i nauszniki. I "Do ataku!!!"

Przełóżmy te oczywiste prawdy na realia życia cywilnego. Celem strategicznym każdego państwa jest zawłaszczyć jak najwięcej pieniędzy obywateli. Czy będą one dobrze wydane? Jako anarchista odpowiadam, że oczywiście nie. Lecz gdy obserwuję jak nasza młoda republika zabiera się do zabierania mi pieniędzy, to nie mogę powstrzymać się od śmiechu. A przecież minister Kołodko to człowiek bywały w świecie. Mógłby przy okazji pobytu w Nowym Jorku przespacerować się do najbliższego oddziału IRS i nieco podpatrzeć. (Internal Revenue Service - Służba Dochodów Wewnętrznych, nazwa adekwatna do instytucji, w odróżnieniu od naszych Izb Skarbowych, które są izbami pamięci po realnym socjalizmie a skarbów nie posiadają).

W takim lokalnym urzędzie IRS w Fort Worth w Teksasie przyszło mi, wiele lat temu, składać zeznanie podatkowe. Oczywiście wcześniej otrzymałem sterty jasno napisanych broszurek, z setkę rozmaitych formularzy oraz numer Social Security. To takie skrzyżowanie naszego osobistego NIP-a z numerem rejestracji w ZUS-ie. Obywatel amerykański nie ma dowodu osobistego. Prawo jazdy zwykle pełni rolę dokumentu tożsamości, jednakże nie wszyscy je mają, no a poza tym nie ma jednego prawa jazdy w całym USA - każdy stan wydaje swoje własne. Dlatego też identyfikacja poprzez ubezpieczenie społeczne okazała się najprostsza.

Rejestrujący się jako pracownik lub jako bezrobotny potrzebujący pomocy otrzymuje jeden, jedyny numerek, który będzie mu towarzyszył przez całe życie. Uprzejma administracja federalna informuje na odwrocie kartonika z numerem, że numer SS może być także używany przez prywatne instytucje w celu identyfikacji i że nie jest to zakazane, ale i nie jest obowiązkiem prawnym. Ponadto informuje, że każda agenda federalna, stanowa lub lokalna, która prosi o numer SS, musi powiedzieć czy podanie numeru jest obowiązkowe, czy dobrowolne oraz w jakim celu numer będzie użyty.

Tak więc idąc do urzędu obywatel amerykański trzyma w portfelu mały kartonik lub pamięta swój numer SS. Podaje go i hokus-pokus: urzędnik wszystko już wie. Czarnoskóra pracownica IRS w Ft. Worth wcale nie zdziwiła się, że jakiś obywatel państwa komunistycznego chce płacić podatki. Dla niej byłem numerem. Tyle tylko, że na monitorze komputera numer ten stał się człowiekiem. Wiedziała, że zakład pracy opłacił SS i że nadpłacił zaliczki podatkowe. Było jasne, że moje zeznanie podatkowe będzie zawierało żądanie zwrotu pieniędzy. Jakoż w stanie wojennym dostałem w Warszawie kopertę z czymś co wyglądało jak fortranowska karta programowa, łącznie z dziurkami. Owszem, były na tym świstku wydrukowane jakieś liczby, wśród nich mój numer SS oraz pewna kwota, lecz wydawało mi się absurdalnym, by potężne państwo oddawało pieniądze bez podpisu kasjera i bez pieczątki. A jednak Bank Handlowy od ręki wypłacił mi należną kwotę!

Proponuję ministrowi Kołodce wybrać się do dowolnej Izby Skarbowej lub oddziału ZUS i skonfrontować realia amerykańskie z wizją Strategii dla Polski. A potem kazać wydać onuce, bo komputery zupełnie nie działają. O czym przekonałem się wśród zimnych marmurów mokotowskiego oddziału ZUS.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200