Innowacja to więcej niż produkt

Polski kłopot z innowacyjnością polega na tym, że ciągle jest definiowana na poziomie urzędniczym. Stanowi pretekst do ulg podatkowych i specjalnego traktowania. Znam wiele firm o statusie pseudonaukowym, które wykazują się pseudoosiągnięciami. To nie ma nic wspólnego z tą innowacyjnością, która na Zachodzie uważana jest za najważniejszą przesłankę do nowoczesności czy sukcesu. Firma w prawdziwym tego słowa znaczeniu powstaje dopiero wtedy, gdy jej klientami przestają być kolesie oraz kiedy interesy załatwia się z rękami na stole. Kryterium innowacyjności można przykładać tylko do takiej właśnie firmy, a nie żadnej nie wystawionej na rynkową rywalizację struktury.

Polski kłopot z innowacyjnością polega na tym, że ciągle jest definiowana na poziomie urzędniczym. Stanowi pretekst do ulg podatkowych i specjalnego traktowania. Znam wiele firm o statusie pseudonaukowym, które wykazują się pseudoosiągnięciami. To nie ma nic wspólnego z tą innowacyjnością, która na Zachodzie uważana jest za najważniejszą przesłankę do nowoczesności czy sukcesu. Firma w prawdziwym tego słowa znaczeniu powstaje dopiero wtedy, gdy jej klientami przestają być kolesie oraz kiedy interesy załatwia się z rękami na stole. Kryterium innowacyjności można przykładać tylko do takiej właśnie firmy, a nie żadnej nie wystawionej na rynkową rywalizację struktury.

Bez schematów

Jesteśmy prywatną firmą. Pod koniec lat 80. uzyskaliśmy status firmy innowacyjno-wdrożeniowej, co uratowało nas od pazerności fiskusa, który wtedy od firm informatycznych brał 80% podatku. Uważam jednak, że od początku byliśmy firmą innowacyjną również w tym prawdziwym rynkowym znaczeniu. Wszystkie nasze rozwiązania biznesowe są niestandardowe. Nie mieścimy się w tradycyjnych kanonach biznesu. Ogromną wagę przywiązujemy do zatrudniania kadry, która odpowiada naszemu systemowi wartości nie tylko w sensie zawodowym, ale i prywatnym. Firma jest naszym wspólnym dobrem - to każdy musi u nas rozumieć. Pracownik wie, że mu godziwie zapłacę, a ja nie muszę się z nim przekomarzać, aby wykonał swoją robotę. Organizujemy przedsięwzięcia, które nie są nastawione na zysk, lecz na satysfakcję, np. Olimpiada Informatyczna.

Naszym biznesem jest obsługa klienta pod klucz przy rozwiązywaniu jego problemów informatycznych: projekt, wdrożenie, instalacja, szkolenie, serwis. Wybraliśmy tylko jednego partnera, IBM, choć to zawęża rynek, ale klientom IBM daje komfort naszej wiarygodności i lojalności. Na tym nam zależy. Staramy się być maksymalnie profesjonalni.

Wydajemy ogromne pieniądze na szkolenie pracowników. Na przykład kurs dla trzech osób w poważnej światowej firmie informatycznej kosztował nas 300 mln zł. Ale warto je wydać, aby handlować nie tylko skrzynkami komputerów najnowszej generacji czy drukarek, ale pewną dobrze poznaną nowoczesną technologią, tzn. handlować ze znajomością czym, a nie tylko za ile. W moim przekonaniu na tym również polega innowacyjność.

Są kadry, nie ma inwestorów

Kiedy przeprowadzam nabór pracowników do mojej firmy, to po odpytaniu setki chętnych, stwierdzam, że może dwa procent młodych inżynierów jest natychmiast zdolnych do podjęcia pracy. Innych trzeba do tego przysposobić. Uważam że wysokie wykształcenie polskiej kadry inżynierskiej to jednak mit. Może są i wykształceni, ale nie do pracy w biznesie.

Nie wątpię jednak, że wśród inżynierów informatyków jest sporo nadzwyczaj mądrych głów. Nie wystarcza to jednak do tworzenia polskiego oprogramowania. Po pierwsze, nie ma menedżerów przedsięwzięć, którzy umieliby ich zebrać i zorganizować do wspólnego wysiłku. Po drugie, oni niechętnie tworzą zespoły. Nie ma nawyku. Po trzecie, nie ma specjalistów, ktorzy powiedzieliby im, jaki produkt wytworzyć, aby dało się go sprzedać, a nastepnie, po wytworzeniu, sprzedawali. Dzisiaj nie tylko mądre głowy, to za mało do sukcesu, także mądre głowy plus kapitał nie są wystarczające. Do innowacyjności potrzebna jest mądrość inwestorów w jak najbardziej tradycyjnym sensie oraz perspektywiczne myślenie. Ale nie można wymagać od nich tej mądrości, jeśli ciągle pieniądze można szybciej i łatwiej zarobić na rzeczach znacznie prostszych.

W każdym razie, chcę powiedzieć, że innowacyjność to nie jest tylko nowoczesny produkt, to jest pewna sytuacja biznesowa, w której z jednej strony opłaca się coś wymyślać, a z drugiej strony ten pomysł sam generuje dalsze unowocześnienia. Uważam, że najlepszym przykładem jest tu Novell. Sukces i innowacyjność Novella wcale nie polega na posiadaniu najlepszego oprogramowania sieciowego, lecz na zharmonizowaniu owego oprogramowania z wymogiem zatrudnienia przez klienta profesjonalnego administratora sieci oraz systemem sprzedaży wyłącznie przez autoryzowanych dealerów. Zakup sieci Novella wymusza nowoczesność u klienta oraz zapotrzebowanie na wysoko wykwalifikowanych specjalistów. To jest moje wyobrażenie innowacyjności.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200