Kiss!

Standaryzacja i unifikacja to ulubione hasło technokratów a także urzędników. Pozwala zrzucić odpowiedzialność na innych, odłożyć decyzję, stworzyć komitet, który coś ustali, krótko mówiąc pozwoli zasłonić się przed koniecznością wykonania jakiejś pracy teraz, zaraz, natychmiast. Model koncepcyjny Unifikacji Generalnej jest następujący: aby rozwiązać problem samochodu, należy najpierw rozwiązać problem pojazdów o N kołach, potem przyjąć, że N = 4 i wynik mamy gotowy.

Standaryzacja i unifikacja to ulubione hasło technokratów a także urzędników. Pozwala zrzucić odpowiedzialność na innych, odłożyć decyzję, stworzyć komitet, który coś ustali, krótko mówiąc pozwoli zasłonić się przed koniecznością wykonania jakiejś pracy teraz, zaraz, natychmiast. Model koncepcyjny Unifikacji Generalnej jest następujący: aby rozwiązać problem samochodu, należy najpierw rozwiązać problem pojazdów o N kołach, potem przyjąć, że N = 4 i wynik mamy gotowy.

Jeżeli przyjrzeć się uważnie, to Unifikacja jest ściśle związana z Przezroczystością pozwalającą ukryć nużące i nudne szczegóły realizacji nie tylko przed okiem użytkownika, ale także programisty. Liczba apostołów Unifikacji w świecie jest duża, toteż czasem udaje się im otrzymać pieniądze na realizację pomysłów i powstają monstra technologiczne. Weźmy najprostszy przykład: siedmiowarstwowy model sieciowy OSI, który jest na tyle skomplikowany i mało przydatny w praktyce, iż nikt go nie zrealizował (i zapewne nigdy nie zrealizuje) i że służy jedynie jako model odniesienia do innych, znacznie prostszych realizacji.

Ostatnio obiecuje się nam uniwersalny model Repozytorium, w którym umieści się wszystkie informacje o użytkownikach, obiektach, modułach programowych, regułach biznesowych, wersjach, dokumentacji itd. Na szczęście jego realizacja napotyka na poważne trudności, gdyż w przeciwnym razie okazałoby się, że do jego wykorzystania potrzebny jest komputer z co najmniej 4 Pentium albo SuperSPARC-ami.

Gdy już ta mania gigantyzmu staje się przerażająca nawet dla dużych firm, to łączą się one w konsorcja, rady, grupy lub inne formy organizacyjne aby stworzyć i narzucić owo monstrum. I tak właśnie powstał DCE (Distributed Computing Environment). Na początku kilka popularnych systemów operacyjnych: OS/2, MVS, Unix i in. było na tyle izolowanych, że trzeba je było zunifikować. Za cenę około jednego miliona linii kodu osiągnięto pełną Przezroczystość DCE w stosunku do samych systemów, danych, protokołów itp.

Nad DCE umieszczono monitory transakcji Encina i CICS, unifikujące niejednorodne systemy zarządzania bazami danych i to wszystko jedynie za cenę następnego miliona linii kodu. Teraz można to już spokojnie załadować do komputera ze 128 MB pamięci RAM (plus 1 MB na każdego użytkownika) z systemem HP UX, AIX lub Solaris i otrzymujemy dinozaura, przy którym poczciwy mainframe IBM, ICL czy Unisys to mały komputerek. Ma on oczywiście wszystkie modne wodotryski takie jak TCP/IP, zdalne wywołanie procedur, zarządzanie SNMP i in. Tyle, że powstał współczesny mainframe. Po co można robić prosto, skoro można coś skomplikować?

No i teraz chyba już czas na wyjaśnienie tytułu felietonu: Keep it simple, stupid.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200