Patentowe dylematy

Patentowanie oprogramowania z polskiej perspektywy wydaje się problemem dość egzotycznym. Tymczasem na świecie dyskutuje się o tym coraz częściej.

Patentowanie oprogramowania z polskiej perspektywy wydaje się problemem dość egzotycznym. Tymczasem na świecie dyskutuje się o tym coraz częściej.

Formalnie programów komputerowych patentować nie można. W praktyce okazuje się jednak, że to założenie można obejść, nadając patenty "sposobom" wykonania jakiegoś zadania, np. określonemu działaniu programu, jego interfejsowi czy nawet algorytmowi. Rzecznicy patentowi - prawnicy przyznają, że sytuacja w zakresie patentów jest daleka od jednoznaczności, zaś pozostające zbyt szerokie pole interpretacji prowadzi do nadużywania systemu patentowego do ochrony oprogramowania. Co gorsza, o ile pod względem ochrony praw autorskich, które od strony prawnej zabezpieczają programy komputerowe, sfera legislacyjna na świecie wygląda w miarę jednorodnie, o tyle w przypadku patentów występują tu daleko idące różnice.

Liberalna Ameryka, niezdecydowana Europa

Dla instytucji przyznających patenty najważniejszym punktem odniesienia jest Traktat Monachijski - również w odniesieniu do kwestii przyznawania patentów na oprogramowanie.

Patentowane rozwiązanie musi być jednocześnie nowatorskie (innowacyjne), użyteczne i nieoczywiste. W praktyce okazuje się, że najwięcej sporów wywołuje ostatnia z tych cech. Przed patentowaniem prawdziwych innowacji w oprogramowaniu może powstrzymywać konieczność ujawnienia szczegółów technicznych rozwiązania. Idea nadawania patentów zakłada bowiem uzyskanie ochrony dla danego wynalazku, pod warunkiem udostępnienia jego specyfikacji (w USA część szczegółów można ukryć).

Nie można prawa autorskiego zastąpić patentowym, chociaż w wielu obszarach obie te dziedziny wyraźnie się zazębiają. Zapewne potrzebne są zupełnie nowe regulacje. "Być może najlepszym rozwiązaniem byłby system hybrydowy, dopasowany do specyfiki dziedzin informatycznych, lecz na razie nikt poważnie nad czymś takim nie pracuje" - mówi Radosław Chmura, rzecznik patentowy i pracownik naukowy w Katedrze Prawa Administracyjnego KUL.

Do szybko zmieniającej się oferty oprogramowania nie przystaje zakładany czas trwania ochrony patentowej (czyli ok. 20 lat), jak też zbyt długotrwałe procedury związane z uzyskaniem patentu (kilka lat). "Nam wystarcza zwyczajna ochrona oprogramowania z tytułu prawa autorskiego. Nie wyobrażam sobie, jak w sposób rzetelny mógłbym opatentować coś z oferowanych przez nas aplikacji" - uważa Waldemar Kucharski, prezes Young Digital Poland, firmy eksportującej własne oprogramowanie multimedialne.

"Patenty często stanowią skuteczną ochronę psychologiczną. Można coś wymuszać, bo inni się nie znają" - dodaje Radosław Chmura. Posłużenie się argumentem typu "bo ja mam patent" może okazać się skutecznym straszakiem w walce z konkurencją. Tym skuteczniejszym, im bardziej nikła jest wiedza o możliwościach patentowania oprogramowania. Tej zaś w Polsce generalnie brakuje.

Najwięcej patentów na oprogramowanie udzielono w Stanach Zjednoczonych. Nie tylko ze względu na aktywność amerykańskich firm informatycznych, lecz przede wszystkim liberalność tamtejszego urzędu patentowego. Jednak niedawne dyskusyjne wydanie patentów (np. na autonomiczne agenty czy dowiązania hipertekstowe, stanowiące fundament WWW, albo wręcz samą ideę kopiowania plików przez Internet!), które później zostały zniesione decyzją sądu bądź też w rezultacie ponownej rewizyjnej procedury przyznania patentu, wzmogły falę krytyki wobec USPTO (United States Patent and Trademark Office).

Wykazano, że często patenty są przyznawane zbyt pośpiesznie na rozwiązania nieoryginalne i nienowe albo wręcz od dawna obecne na rynku (zbiór informacji o takich patentach jest dostępny w serwisie internetowym Legal resources and tools for surviving the patenting frenzy of the Internet, bioinformatics, and electronic commerce pod adresem: www.bustpatents.com). Kwestia "złych patentów", czyli takich, w których ochronę przyznano w zbyt szerokim zakresie, prowadzi do tworzenia szerokiego pola niepewności, w którym firma wprowadzająca jakieś rozwiązania zawsze musi liczyć się z tym, że zostanie oskarżona o bezprawne wykorzystanie czyjegoś patentu (np. niespodziewanie pewna firma zgłosiła prawa do metody kompresji zastosowanej w popularnym formacie plików graficznych GIF).

Dzieje się tak głównie ze względu na dysproporcję między lawinowo rosnącą liczbą patentów dotyczących teleinformatyki a ograniczonymi zasobami ludzkimi urzędów patentowych. Wstrzemięźliwe podejście europejskich urzędów patentowych upraszcza problem, ale za to w USA twórcy innowacji łatwiej uzyskać ochronę.

Amerykanie, stawiający na pragmatyzm, zaczynają zabezpieczać się przed kłopotami związanymi ze zbyt liberalnym przyznawaniem patentów. Przykładowo, Patent Policy Board, organ zajmujący się w ramach World Wide Web Consortium kwestią patentów, przyjął, że wszelkie standardy mają być rozwiązaniami pozbawionymi patentów, po to aby ze względu na ich stosowanie nie trzeba było wnosić żadnych opłat (royalty free). Oznacza to, że za standard przyjęty przez WWW nie zostanie uznana jakakolwiek propozycja, która zakłada wykorzystanie elementu chronionego patentem. Zapewne stało się to jedną z przyczyn powszechnej akceptacji standardów tej organizacji.

W regulacjach dotyczących przyznawania patentów wiele jest sformułowań niejednoznacznych, dalekich od precyzji, której osiągnięcie wydaje się niemożliwe. W Europie, co prawda formalnie, nie wolno opatentowywać programów komputerowych, ale można wszystko, co ma "efekt techniczny". Większość krajów Unii Europejskiej nie udziela takich patentów, ale poprzez Europejskie Biuro Patentowe wydano już 30 tys. patentów, które można by interpretować jako opatentowane programy komputerowe.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200