Szkoły wyższe pod lupą
- Antoni Bielewicz,
- 06.01.2003
Z profesorami Jerzym Kisielnickim i Andrzejem Szałasem z Państwowej Komisji Akredytacyjnej przy Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu rozmawia Antoni Bielewicz.
Z profesorami Jerzym Kisielnickim i Andrzejem Szałasem z Państwowej Komisji Akredytacyjnej przy Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu rozmawia Antoni Bielewicz.
Prof. Jerzy Kisielnicki: Procedura kontrolna składa się z kilku etapów. Najpierw prosimy oceniany wydział o przesłanie nam dokumentów związanych z dydaktyką: siatki zajęć wraz z nazwiskami wykładowców, sylabusów (zagadnienia konieczne do przyswojenia przez studenta), tzw. sylwetki absolwenta, a więc charakterystyki wiedzy i umiejętności absolwentów opuszczających mury uczelni dokonywanych przez szkołę, a także raportu samooceny. Sprawdzamy, czy program i liczba godzin zgadzają się z minimum programowym ustalonym przez MENiS dla każdego kierunku. Odpowiednie komórki sprawdzają podstawy finansowe działania szkoły.
Prof. Andrzej Szałas: Oceny mogą być trzy: pozytywna, warunkowa pozytywna i negatywna. Ostatnio wprowadziliśmy również ocenę pozytywną z wyróżnieniem. Wcześniej nie wszyscy przedstawiciele szkół widzieli sens w wyróżnianiu uczelni szczególnie dobrych.
Czy taka hospitacja wystarczy do dokonania rzetelnej oceny?
J. K.: Jest ona poprzedzona analizą dokumentów, z których można wskazać wiele niedociągnięć formalnych. Nie ma się co łudzić - o wielu sprawach środowisko akademickie wie dokładnie. Zresztą dużo daje 2-, 3-dniowa wizyta, podczas której możemy porozmawiać z wykładowcami i studentami. Ci ostatni nie mają powodów do ukrywania niedociągnięć.
A. Sz.: Do końca 2004 r. chcemy przeprowadzić ocenę wszystkich wydziałów na polskich uczelniach. Na przykład w tym roku zostaną ocenione wszystkie kierunki informatyczne na uniwersytetach oraz w niektórych szkołach niepaństwowych.
Udało się już skontrolować kilka wydziałów ekonomicznych. Jakie są pierwsze wnioski płynące z kontroli?
J. K.: W przypadku kierunku "informatyka i ekonometria" największym problemem okazuje się brak kadry zajmującej się daną specjalnością. Nadal zdarza się, że przedmiotów informatycznych uczy np. astronom albo że w programie zdarzają się zajęcia nie związane z kierunkiem kształcenia - tylko dlatego że szkoła zatrudnia akurat specjalistę z tej dziedziny z tytułem naukowym.
Nadal zdarzają się sytuacje, że samodzielny pracownik naukowy jest wskazywany jako wykładowca w pełnym wymiarze godzin i jest wliczany do minimum kadrowego na kilku uczelniach, podczas gdy zgodnie z przepisami może być zatrudniony w tym charakterze tylko na jednej uczelni. W MENiS mamy bazę naukowców z habilitacją, łatwo więc wykrywamy tego typu nadużycia, a międzynarodowe kontakty pozwalają na sprawdzenie naukowców z zagranicy.