Książka telefoniczna na 2003 rok

W gąszczu informacji o rynku telekomunikacyjnym, przy krzykliwych kampaniach reklamowych i lamentach operatorów, zakulisowych grach i targach giną istotne problemy tego sektora. Oto ich przegląd.

W gąszczu informacji o rynku telekomunikacyjnym, przy krzykliwych kampaniach reklamowych i lamentach operatorów, zakulisowych grach i targach giną istotne problemy tego sektora. Oto ich przegląd.

Książka telefoniczna na 2003 rok

Tab.1 Liczba hostów na 1000 mieszkańców

Analizując sytuację na polskim rynku telekomunikacyjnym, należy zacząć od stanu rozwiązań prawnych decydujących o jego kształcie, tym bardziej że w Polsce dyskusja o regulacjach rynku telekomunikacyjnego ciągle jeszcze zastępuje debatę nad strategią państwa w zakresie rozwoju gospodarki elektronicznej.

Prawo telekomunikacyjne

Większość ustaw trafia do podpisu przez Prezydenta RP po ok. 10 miesiącach pracy w rządzie, zainteresowanych środowiskach i parlamencie. Dyrektywy Komisji Europejskiej wchodzą realnie w życie po czterech, pięciu latach. I oto w 2003 r. będziemy mieli niezmiernie ciekawą sytuację w Prawie telekomunikacyjnym. Nasze, dopiero co znowelizowane po ponadpółrocznej pracy parlamentarzystów i branży, już na starcie okaże się niezgodne z nowymi unijnymi dyrektywami z 1999 r. (Dyrektywa ramowa - Framework Directive, Dyrektywa o licencjonowaniu - Authorisation Directive, Dyrektywa w sprawie dostępu i połączenia sieci - Access Directive, Dyrektywa o usłudze powszechnej - Universal Service Directive, Dyrektywa o ochronie prywatności - Data Protection Directive), które zaczną obowiązywać od czerwca 2003 r.

Nowy pakiet regulacyjny przede wszystkim znosi system koncesjonowania. Jedynym wymogiem prowadzenia działalności telekomunikacyjnej jest dokonanie zgłoszenia. Regulator nie będzie interweniował na rynkach konkurencyjnych, lecz tylko tam, gdzie rynek nie wytworzył konkurencji. Jego głównym dominium stanie się arbitraż. Nowelizacja polskiego Prawa telekomunikacyjnego ma natomiast charakter przejściowy. Cóż z tego, że skupia się ona na czterech zagadnieniach: warunkach świadczenia usługi powszechnej, przenoszalności numerów, wyborze operatora świadczącego usługi oraz dostępie do pętli abonenckiej, skoro po pierwsze, specjaliści nie są wcale pewni, że Telekomunikacja Polska - operator o znaczącym udziale w rynku - ma obowiązek świadczenia usługi powszechnej, po drugie, TP przenoszalność numerów uzależnia od pełnej cyfryzacji sieci, co ma nastąpić dopiero ok. 2005 r., po trzeci i czwarte - w UE uwolniono raptem milion linii telefonicznych i nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie szerzej zaistniał tzw. Local Loop Unbundling.

Żeby było jasne, Polska musi zaimplementować nowy pakiet regulacyjny przed 1 maja 2004 r. - datą wejścia do UE. Wobec tego proces legislacyjny - i to nad całkowicie nową ustawą - należy rozpocząć tuż po Nowym Roku, by zdążyć na czas. Notabene wciąż brakuje niektó-rych rozporządzeń do obecnego Prawa telekomunikacyjnego, m.in. do art. 40 nakazującego pomoc operatorów dla organów bezpieczeństwa państwa (np. w zakresie udostępniania billingów i instalowania podsłuchów).

Niestety dyskusja o regulacjach rynku telekomunikacyjnego zastępuje debatę nad strategią państwa w zakresie rozwoju gospodarki elektronicznej. Zmusza operatorów do skupienia sił na oswajaniu regulatora i lobbowaniu za/lub przeciw nowym regulacjom. Gdzie strategia? Gdzie konkurencyjność? Rząd z jednej strony ubolewa nad zadłużeniem telekomów, z drugiej, bezwzględnie wymaga, by usługi telekomunikacyjne, np. podłączanie do sieci nowego abonenta, były obłożone 22-proc. podatkiem VAT. Nic dziwnego, że operatorzy dopracowują tzw. strategie relacyjne, w których liczy się to, czy prezesi są dobrymi znajomymi ministrów i parlamentarzystów. Z regulacji uczyniono fetysz nie tylko u nas, lecz również w Unii Europejskiej.

Rynek telekomunikacyjny

Każdy prelegent na konferencji o społeczeństwie informacyjnym stawia sobie za punkt honoru żalić się nad tzw. penetracją telefonii stac-jonarnej i komórkowej w Polsce. Kiedy rozpoczynała się liberalizacja rynku telekomunikacyjnego w 1990 r., na 100 mieszkańców przypadło 10 linii telefonicznych. Dzisiaj - już 32. Ale gdzie nam do liderów: krajów skandynawskich czy też Cypru (63 linie). W telefonii komórkowej biją nas na głowę Czesi (76%), Węgrzy (57%), nie mówiąc już o Włochach czy Niemcach (średnia unijna wynosi 73%). Ale 12,6 mln (32,7%, tab. 3) abonentów trzech polskich operatorów komórkowych już wystarcza, żeby przewyższyć liczbę stacjonarnych prawie o dwa miliony.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200