"Wszystko w jednym" czyli Word Perfect 6.0 PL dla Windows

Zwolennikowi procesora tekstów WordPerfect 5.1 lub 5.2, gdy rozpakowuje pakiet 6.0 wydaje się, że miał bardzo dobry program tego typu, a teraz dostał jeszcze lepszy. Niestety jest to dużo więcej niż edytor, ale mniej niż bardzo dobry edytor.

Zwolennikowi procesora tekstów WordPerfect 5.1 lub 5.2, gdy rozpakowuje pakiet 6.0 wydaje się, że miał bardzo dobry program tego typu, a teraz dostał jeszcze lepszy. Niestety jest to dużo więcej niż edytor, ale mniej niż bardzo dobry edytor.

Wrażenia wytrwałego wielbiciela WordPerfecta

Idący "z postępem" użytkownik WordPerfecta 5.1 PL został skazany przez producenta na wersję dla Windows. Niestety okazuje się, że postęp w tym wypadku, to nie tyle lepiej, co inaczej. Niemiłych niespodzianek w nowej wersji jest sporo.

Po pierwsze, często używane funkcje są uruchamiane za pomocą innych klawiszy niż w WP 5.1, a żeby było trudniej - nie wszystkie. Często wykonanie tych samych operacji na tekście jest bardziej pracochłonne. Na przykład, uzyskanie tzw. twardej spacji (dawniej Home+Spacja) wymaga teraz wykonania aż pięciu poleceń wybieranych myszką.

Suplement słownika ortograficznego tworzony przez lata w WP. 5.1 trzeba wpisywać od początku, gdyż producent nie przewidział możliwości dołączenia go do słownika w nowej wersji programu. Podobnie ze starymi makroinstrukcjami. Wprawdzie jest konwerter makroinstrukcji utworzonych w 5.1, przekształcający je na format 6.0, ale tylko w teorii. Automatyczny kreator makr nie działa tak jak napisano w podręczniku. Wprawdzie można wpisać sekwencje instrukcji ręcznie, ale w polskim podręczniku nie ma nawet ich wykazu (jest w pomocy ekranowej). Producent proponuje więc polskiemu użytkownikowi "zabawę" polegającą na pisaniu miniprogramów tylko na podstawie wykazu instrukcji języka. W amerykańskim pakiecie jest oczywiście oddzielny podręcznik do budowy makroinstrukcji.

W oryginalnym edytorze znajduje się słownik wyrazów bliskoznacznych i korektor poprawności gramatycznej. Niestety, oba te narzędzia nie zostały dotychczas spolonizowane.

QuickFinder - oszczędność czasu i energii

WordPerfect 6.0 PL jest wyposażony w funkcję indeksowania zawartości plików zapisanych w formacie tego edytora lub ASCII. W prosty sposób można wyszukać pliki, w których występuje dane słowo, znak czy sekwencja znaków. Program indeksujący QuickFinder bardzo ułatwia pracę tym, którzy często muszą korzystać z archiwów. Pamięć ludzka jest zawodna, a ośmioliterowa DOS-owa nazwa pliku często nie wystarcza do zidentyfikowania zawartej w nim informacji. QuickFinder doskonale nadaje się do łatwgo budowania archiwów dokumentów lub korespondencji biurowej i szybkiego ich przeszukiwania.

Co dla nowego nabywcy WP?

Użytkownik który przy okazji wersji 6.0 pierwszy raz styka się z edytorem WordPerfect ma mniej powodów do narzekań. Nie ma on przyzwyczajeń powstałych podczas pracy z szybką i wydajną, starszą wersją. Szczególnie będzie zadowolony, jeżeli nie należy do ludzi utrzymujących się z wartości słowa, a z jego wyglądu. Liczba narzędzi do graficznego przetwarzania tekstu w WordPerfect 6.0 jest imponująca i zbliża ten edytor do typowych programów DTP.

Nowy użytkownik nie będzie też zaskoczony koniecznością dzielenia dokumentu na części mniejsze niż 50 str., jak

zaleca w instrukcji producent. WordPerfect 5.1 radził sobie bez problemów z dokumentami mającymi kilkaset stron i to na komputerze klasy AT.

Niedługo wersja 6.1

Najczęściej gdy po edycji programu pojawia się szybko druga jego wersja oznacza to, że pierwsi użytkownicy pakietu posłużyli firmie jako testerzy beta. W kolejnej edycji programu poprawiane są najważniejsze błędy, zwiększona sprawność działania i dodane (dla niepoznaki) jakieś nowe opcje. W WordPerfect 6.1 dla Windows będą to przede wszystkim mechanizm OLE 2 i program konwersji plików do/i z Worda 6.0 Microsoftu. Producent obiecuje polonizację również tej wersji.

Wymagania sprzętowe

Użytkownicy pracujący z WP 5.1 na komputerach IBM PC wyposażonych w procesor gorszy niż 386DX 40 MHz i z pamięcią poniżej 4 MB RAM, muszą do ceny nowej wersji edytora dodać 1-3 tys. zł, przeznaczone na upgrade systemu, aby móc normalnie pracować. Normalnie, to znaczy nie czekając bez końca, aż komputer "przemyśli" i wykona polecenie. W tym przypadku przeskok do kolejnej wersji programu wiąże się z pokonaniem do czterech generacji sprzętu komputerowego.

Należy żałować, że nie zdecydowano się na polonizację wersji 6.0 dla DOS. Edytor ten zachował wszystkie zalety funkcjonalności W.P. 5.1 nie zaniedbując przy tym obrazkowych ułatwień w pracy typowych dla Windows. Użytkownik może w nim np. wybrać tryb pracy tekstowej lub graficznej. Do tego wersja dla DOS ma małe wymagania sprzętowe, gdyż do stosunkowo wygodnej pracy wystarcza AT i 4 MB RAM. Organizatorzy przedsięwzięcia zapomnieli, że lokalizacja to nie tylko przekład językowy, ale również wybór wersji programu odpowiedniej dla najbardziej popularnego sprzętu w danym kraju.

Czy z tego wynika, że lepiej będzie kupić konkurencyjny odpowiednik tego programu, czyli edytor Word 6.0 Microsoftu. Dla szukających narzędzia do sprawnego pisania i dopracowywania tekstów, będzie to wybór co najmniej równie nieodpowiedni. Lepiej niech na razie zostaną przy WordPerfect 5.1 lub go kupią. Wydaje się, że nie bez powodu Novell ustalił początkowo dla starszej wersji programu cenę dwa razy wyższą niż dla nowego "superedytora". Podobna do cenowej jest bowiem relacja ich jakości i użyteczności dla "tekściarzy", nie bawiących się w wizualne upiększanie czy udźwiękowianie wyników pracy swoich szarych komórek.

Oddając programowi WordPerfect 6.0 PL sprawiedliwość, należy dodać, że umożliwia on zrobienie z dokumentem czy publikacją prawie wszystkiego o czym można zamarzyć. Jest tam m.in. wiele, bardzo zaawansowanych funkcji zarządzania dokumentami, formatujących tekst, arkusza kalkulacyjnego czy graficznych. Stosunkowo łatwo można samodzielnie opanować obsługę tego programu.

Terminowa cena promocyjna wynosi: 454,5 zł (181,8 USD) dla nowych użytkowników oraz 302 (120,8 USD) dla właścicieli licencji konkurencyjnych programów oraz jako upgrade (ceny z VAT).s, "w prywatyzacji średnich przedsiębiorstw powinni brać udział ich menedżerowie, bo to oni na ogół inicjują restrukturyzację i przygotowują zakład do prywatyzacji, mają największą wiedzę o firmie i wyczucie lokalnej specyfiki, a poza tym rwą się do działania." Chętnie podjęliby trud restrukturyzacji, wzięli odpowiedzialność za dalsze losy firmy, ale nie za zwykłą pensję, ale właśnie za udziały. Zawarcie kontraktu menedżerskiego związane jest jednak z wpłatą kilku procent wartości prywatyzowanego zakładu, na co kadry dyrektorskiej nie stać. Nie stają się współwłaścicielami, frustrują się, a ich kompetencje i energia wykorzystane są jedynie częściowo.

Jest jednak w naszej gospodarce grupa przedsiębiorstw, które zostały sprywatyzowane z pełnym uwzględnieniem interesów zastanej kadry menedżerskiej. Dzieje się tak m.in. w tych firmach, w których inwestorem strategicznym został Polsko-Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości (wraz z Polskim Prywatnym Funduszem Kapitałowym). Ze swojej puli odstępuje on ok. 10% akcji kadrze menedżerskiej, czyli 20-40 kluczowym w firmie osobom, stanowiącym o jej tożsamości. "Jesteśmy zainteresowani udziałem w kapitałowo-menedżerskiej prywatyzacji tylko tych firm, które mają dobrych dyrektorów, zakładamy bowiem, że nie będziemy ich zmieniać. Zarząd musi już przed prywatyzacją wykazać się sporymi dokonaniami i przedstawić plan na przyszłość. Warunkiem są również dobre stosunki między zarządem, pracownikami i związkami zawodowymi" - twierdzi Jacek Siwicki, wiceprezes funduszu. Dla przykładu, w katowickiej Hydroaparaturze, firmie specjalizującej się w instalacji aparatury kontrolno-pomiarowej i automatyki w przemyśle, fundusze wykupiły 60% akcji, z czego 8,25% przeznaczono dla menedżerów, 20% kupił PBR, z czego 5% odsprzedał menedżerom, pozostałe 20%, zgodnie z ustawą, zaoferowano pracownikom. Innym przykładem jest krakowski Hydrotrest, specjalizujący się w robotach hydroinżynieryjnych. Fundusze przejęły w nim 70% akcji, menedżment 10%, pracownicy 20%. "Menedżerowie wykupują akcje ze swojej puli przez 5 lat, co roku jedną piątą, i również co roku za cenę od 20% niższą. Na końcu jest to więc w zasadzie rozdawnictwo. Prezes firmy określa co roku grupę menedżerów, która ma prawo kupić owe akcje. Nie muszą to być więc ciągle ci sami ludzie. Akcje nie są nagrodą za wysługę lat, lecz za rzeczywiste osiągnięcia. Menedżerowie mają prawie pół miliona dolarów do podziału" - tak Jacek Siwicki opisuje mechanizm, który gwarantuje, że menedżerowie będą grać w zyski, a nie w koszty. W tej sytuacji nie są potrzebne żadne wyrafinowane systemy wynagrodzeń dla zarządu, bo najwyżej cenioną stawką są udziały własnościowe. Wynagrodzenie składa się z pensji i rocznej premii (wielokrotność pensji) uzależnionej od zysku.

Prywatni niepodzielni

Tak naprawdę najmniejsze szanse na współudział we własności mają menedżerowie w firmach od początku prywatnych. Jak twierdzi Grażyna Magdziak, polscy przedsiębiorcy panicznie boją się przekazywać choćby część swoich uprawnień pracującym u nich menedżerom, nie wspominając już o dzieleniu się własnością. Wydaje im się, że są niezastąpieni i każdy, komu zaufają zmarnuje ich ciężko wypracowany kapitał. Tymczasem powinni pamiętać o ostrzeżeniu Andrzeja Mierzwy, że nawet najbogatsi nie wygrają rywalizacji na pensje dla zarządu z wielkimi korporacjami, ale mają wielki atut w postaci udziału w firmie. Wstrzemięźliwość polskich biznesmenów, zdaniem wielu obserwatorów, wynika tylko i wyłącznie z ich niedouczenia i oślego uporu, albowiem rynek i warunki do biznesu w Polsce są tak samo trudne jak wszędzie na świecie, choć może definicje tych trudności są inne. Polski rynek i pieniądz nie wyróżnia się niczym szczególnym w świecie kapitalistycznym, a więc reguły i styl zarządzania nie powinny odbiegać od światowych standardów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200