Wyniki naszego sondażu okazały się sporym zaskoczeniem. Sądziliśmy do tej pory, że outsourcing jest w przeważającej części raczej faktem prasowym, zapowiedzią tego, co być może nadejdzie, lecz na razie jest słabo widoczne na horyzoncie (mimo że są przypadki pełnego outsourcingu na polskim rynku, ale jest ich niewiele).

O ile dopuszczaliśmy myśl o outsourcingu w zakładach przemysłowych czy przedsiębiorstwach usługowych, o tyle zaskakujący wydaje się stosunkowo wysoki procent urzędów i instytucji użyteczności publicznej obsługiwanych przez firmy zewnętrzne.

Nasuwa się kilka możliwych interpretacji. Wśród firm korzystających z outsourcingu mogły znaleźć się zakłady przemysłowe mnożące byty odrębnych spółek z dodatkowymi zarządami, przedsiębiorstwa, które korzystają z usług zewnętrznej firmy serwisowej, help desku czy centrum zapasowego i inne podmioty stosujące outsourcing częściowy lub pozorny. Wydaje się, że zlecenie tylko fragmentu obsługi informatycznej firmy na zewnątrz trudno nazwać outsourcingiem. Jest to po prostu kupno konkretnej, dobrze zdefiniowanej usługi. Druga interpretacja - niezauważalnie w Polsce outsourcing stał się faktem, a korzystanie z niego - koniecznością, którą najszybciej zrozumiały instytucje finansowe, na pieniądzach znające się najlepiej.

Na uwagę zasługuje fakt wysokiego odsetka firm stołecznych korzystających z outsourcingu. Może to oznaczać, że Warszawa wyznacza trendy, ale może również oznaczać, że potencjalne firmy usługowe nie mają w pozostałej części Polski zasobów wystarczających, by obsłużyć swoich potencjalnych klientów. Jest to jeden z podstawowych argumentów przeciwników outsourcingu, którzy z uporem pytają: "Jak długo wasz serwisant będzie jechał z Warszawy do Piły czy Jeleniej Góry?".