Wyborcze problemy

Rozpamiętywanie kłopotów z obsługą informatyczną wyborów samorządowych prowadzi donikąd, jeśli referendum europejskiego oraz wyborów do Parlamentu Europejskiego nie poprzedzi przetarg na wyborczy system informatyczny.

Rozpamiętywanie kłopotów z obsługą informatyczną wyborów samorządowych prowadzi donikąd, jeśli referendum europejskiego oraz wyborów do Parlamentu Europejskiego nie poprzedzi przetarg na wyborczy system informatyczny.

"Mleko się rozlało. Czas pomyśleć, jak zapobiec takim sytuacjom na przyszłość" - mówi Andrzej Florczyk, szef zespołu informatyki wyborczej w Krajowym Biurze Wyborczym. Na konferencji Związku Miast Polskich i Związku Powiatów Polskich w Poznaniu - podsumowującej pilotaż informatycznego wsparcia pracy Obwodowych Komisji Wyborczych - Kazimierz Czaplicki, szef KBW, oraz Andrzej Florczyk po raz kolejny tłumaczyli przyczyny kłopotów z transmisją danych do serwera centralnego. Według nich zawiódł moduł transmisyjny w oprogramowaniu firmy Pixel.

Samorządowcy nie mogli jednak zrozumieć, dlaczego Andrzej Florczyk zrezygnował z ogólnopolskiego testu obciążeniowego. Formalne oszczędności od 500 tys. zł do miliona złotych w niczym nie rekompensują wstydu, jakiego najedli się uczestnicy pilotażu i samorządowi informatycy.

Problemów bez liku

Gorączka, jaka opanowała media po informacjach o kłopotach z obsługą informatyczną wyborów, przesłoniła fakt kilku sukcesów, o których z dumą mówili samorządowcy. Po pierwsze, dzięki pilotażowi Terenowe Komisje Wyborcze otrzymywały bezbłędne protokoły od OKW. Dotąd był to największy problem przy zatwierdzaniu wyników. Po drugie, zostało przeszkolonych kilka tysięcy ludzi chętnych do pomocy przy następnych tego typu wydarzeniach. Po trzecie, zastosowano po raz pierwszy na masową skalę w administracji publicznej e-podpis.

Wniosków krytycznych jest niestety znacznie więcej. Marek Bigosiński, wicedyrektor Wielkopolskiego Ośrodka Kształcenia i Studiów Samorządowych, odpowiedzialny za pilotaż z ramienia ZMP, wylicza: brakowało jasnych procedur współpracy między OKW a TKW. Zbyt wiele wersji oprogramowania dezinformowało operatorów. Protokoły zajmowały za dużo miejsca - nie mieściły się na jednej dyskietce. Nazbyt zawierzono serwerowi centralnemu, nie dopuszczając możliwości jakiejkolwiek awarii. Piotr Chądzyński, konsultant IT dokonujący ekspertyzy na potrzeby ZPP, wskazuje, że przyczyny kłopotów leżą również po stronie Prokom Software.

Wyposażenie serwera centralnego w motor bazy danych IBM DB 2 zamiast oczekiwanego Oracle spowodowało konieczność przepisania serwisów dostępowych w nowej, nie znanej zatrudnionym programistom technologii.

Toteż Andrzej Piechowiak, dyrektor Wydziału Informatyki w Urzędzie Miasta Poznania, twierdzi, że system informatyczny winien być przygotowany na sytuacje awaryjne, w tym brak łączności z serwerem centralnym, np. poprzez eksport danych z OKW i ich import do TKW z pominięciem serwera centralnego. Z kolei krakowscy informatycy domagają się budowy stałych centrów informatycznych systemu informatycznej obsługi wyborów.

Za pół roku kolejne głosowanie

Należy postawić pytanie, czy jesteśmy na zawsze skazani na wybór systemu informatycznego w ostatniej chwili z tzw. wolnej ręki? Tym razem na przygotowanie wyborów od strony formalnej zostało 60 dni. Dwa tygodnie zabrało Urzędowi Zamówień Publicznych wydanie zgody na zamówienie z wolnej ręki. Żeby zdążyć na czas, przygotowania musiały ruszyć nazajutrz po ogłoszeniu terminu wyborów. Tylko Prokom Software i inne firmy współpracujące z KBW "od zawsze", jak Infovide czy TBD Polska, mogły podjąć się tego zadania.

Jeśli się komuś wydaje, że sytuacja zmieni się za pół roku podczas referendum europejskiego, to się myli. Opinia Kazimierza Czaplickiego nie zostawia złudzeń: "Dopóki wybory są finansowane z rezerwy budżetowej państwa, dopóty cały proces zamówień można uruchamiać dopiero po ogłoszeniu terminu" - stwierdza. Referendum - jak uważa Andrzej Florczyk - jest zdecydowanie prostszym przedsięwzięciem i z tego powodu prosiłoby się, aby na obsługę informatyczną ogłosić przetarg. Jeśli jednak referendum miałoby się odbyć 9 maja 2003 r., to tak naprawdę przetarg powinien już teraz zostać ogłoszony. Nie zostanie, bo koszty referendum będą pokryte z rezerwy budżetowej. Może więc czas pomyśleć o wyborach do Parlamentu Europejskiego zapowiedzianych na czerwiec roku 2004? Brakuje jednak podstawy prawnej. KBW straci kilka miesięcy na tłumaczenia, co się wydarzyło w noc wyborczą, posłowie będą agitować za lub przeciw Unii, słowem nikt nie znajdzie czasu na reformę systemu wyborczego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200