Kapitalizm bez granic

Upowszechnianie się systemu rynkowego na wszystkich kontynentach oraz globalna rewolucja informatyczna to dwa procesy cywilizacyjne, które utworzą kapitalizm XXI wieku. Zarządzanie przedsiębiorcze, bezwzględny dyktat konsumenta, nowa zamożna klasa średnia oraz wyzwania edukacyjne to główne cechy gospodarki w przyszłym wieku.

Upowszechnianie się systemu rynkowego na wszystkich kontynentach oraz globalna rewolucja informatyczna to dwa procesy cywilizacyjne, które utworzą kapitalizm XXI wieku. Zarządzanie przedsiębiorcze, bezwzględny dyktat konsumenta, nowa zamożna klasa średnia oraz wyzwania edukacyjne to główne cechy gospodarki w przyszłym wieku.

Dokładnie 10 lat temu amerykański dziennikarz J. E. Bremmer zadał retoryczne pytanie: O ile szybciej krążyłby samizdat poprzez sieć komputerową zamiast z ręki do ręki? Chodziło oczywiście o to, że dla trwałości państwa radzieckiego większe zagrożenie niż wojny gwiezdne stanowi szeroko zastosowana elektronika i informatyka. Nie mogło ono korzystać z najnowszych osiągnięć techniki w powszechny sposób, ponieważ nie mogło dopuścić do nie kontrolowanego rozprzestrzeniania się informacji. Reżimy komunistyczne upadły niewiele później, ale z całkiem innych powodów niż powszechne stosowanie komputerów. Dzisiaj coraz częściej mówi się, że dopiero ten rozpad komunizmu uczynił możliwą rzeczywistą ogólnoświatową ekspansję informatyki. Spotkały się na naszych oczach dwa najważniejsze procesy cywilizacyjne dwudziestego wieku, tzn. upowszechnienie się systemu rynkowego na wszystkich kontynentach jako systemu obowiązkowego lub docelowego oraz globalna rewolucja informatyczna polegająca zarówno na skonstruowaniu narzędzi umożliwiających ten globalizm, jak i na zastosowaniu ich do pokonywania wszelkich granic: politycznych, kulturowych, geograficznych. Stoimy u progu "borderless information economy". Wolny rynek wkroczył nie tylko do państw byłego bloku radzieckiego, ale też prężnie rozwija się w krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie do niedawna władzę dzierżyły dyktatury wojskowe, nie wspominając już o szalenie dynamicznych krajach azjatyckich.

Profesor Krzysztof Obłój z Międzynarodowego Centrum Zarządzania w Warszawie zauważa: "Jeszcze nigdy w historii nie zdarzyło się tak, aby jakiś ustrój stał się powszechnym wzorem, wręcz obowiązującą normą dla całego świata". Teraz tak jest. "Innowacyjność, przedsiębiorczość, poczucie koniunktury, waleczność i skłonność do rywalizacji, czyli stare swojskie wartości Zachodu kultywowane przez klasę średnią, ożywiają na nowo na rubieżach starego kapitalizmu, w krajach rodzącego się wolnego rynku" - pisze publicysta Business Week w ostatnim ubiegłorocznym numerze tygodnika.

Upowszechnianie się wartości współgra z upowszechnianiem się technologii informatycznych. Ułatwiają przenoszenie ponad granicami geograficznymi, politycznymi i kulturowymi informacji, wiedzy oraz umiejętności. W nowym świecie niedawny chiński wieśniak produkuje części samochodowe, zaprojektowane przez inżynierów CADCAM w Hongkongu, którzy z kolei ze swoimi partnerami w centrali w Detroit dogadują się podczas wideokonferencji. W nowym świecie drobny ciułacz z Berlina znajduje poprzez sieć informatyczną partnera do interesów w przedsiębiorcy z Jakarty. Uniwersytet w Kalifornii ma studentów na całym świecie, a lekarz dokonujący operacji w Tokio w każdej chwili może skonsultować się ze specjalistą z Londynu.

Gospodarka informatyczna bez wątpienia zmienia życie milionów ludzi. Czy jednak będą oni bogatsi, czy będą bardziej wolni, czy będą mieli więcej czasu dla siebie? Czy będą szczęśliwsi? Czy informatyczny boom potrwa długo? Są przesłanki do radości, ale i powody do niepokoju.

Zarządzanie po nowemu

Po 1965 roku w Stanach Zjednoczonych utworzono 40 mln nowych miejsc pracy, z czego w 1993 r. prawie 1,8 mln, a w ubiegłym aż 2 mln. Wskaźnik bezrobocia spada systematycznie. A przecież w ciągu tych dwóch ostatnich lat 20 największych amerykańskich koncernów zwolniło 15 a nawet 20 procent swoich pracowników. Kto zatem tworzy obecny sukces amerykańskiej gospodarki?

Niebezpiecznym złudzeniem byłoby wierzyć, że został osiągnięty dzięki rozwojowi przemysłów wysokiej techniki. Z owych 40 mln, zaledwie 5 lub 6 mln zawdzięcza swoje istnienie sektorom parającym się zaawansowanymi technologiami. Co więcej, według znanej i do naszych czasów sprawdzającej się teorii Kondratiefa, jeśli ta właśnie wysoka technika, czyli informatyka, elektronika byłyby najbardziej dynamicznym sektorem gospodarki, to właśnie pogrążałaby się ona w stagnacji. Albowiem według Kondratiefa, co pięćdziesiąt lat występuje szczyt długiej fali technicznej, wywołanej upowszechnieniem jakiegoś wynalazku, np. maszyny parowej, elektryczności czy mikroprocesora. Po 20 latach gwałtownego wzrostu następuje gwałtowny kryzys i 20 lat stagnacji, kiedy nowe techniki nie mogą wytworzyć dostatecznie dużo miejsc pracy, żeby gospodarka znów zaczęła się rozwijać. Rzeczywiście, dzisiaj ani informatyka, ani telekomunikacja, ani biotechnologie w żadnym kraju nie tworzą szczególnie dużo miejsc pracy. Na przykład we Francji w latach 80. największy przyrost zatrudnienia zanotowano w administracji lokalnej, w szkolnictwie średnim, gastronomii, pracowniach zajmujących się informatyzacją i organizacją pracy oraz w supermarketach. W Polsce liczby ilustrujące przyrost miejsc pracy w branży informatycznej są zupełnie marginalne: ok. setki w 1993 r.

Zdaniem Petera Druckera co najmniej do końca wieku przemysły wysokiej techniki nie stworzą więcej nowych miejsc pracy niż utracą przemysły oparte na starych technologiach. Zatem źródła rozkwitu gospodarki amerykańskiej leżą jednak gdzieś indziej niż jedynie w postępie technicznym. Drucker twierdzi, że przed logiką kondratiefowskiego cyklu, przed stagnacją broni Amerykę nowe zastosowanie wiedzy do pracy ludzkiej, czyli zarządzanie przedsiębiorcze. Do niedawna uważano, że zarządzanie ogranicza się do gospodarki, a w gospodarce do wielkich przedsiębiorstw. Tymczasem nowe zastosowania zarządzania, czyli to co przyniosło Ameryce sukces i zamożność, to małe firmy, instytucje pozagospodarcze, czyli oświata, ochrona zdrowia oraz innowacje, czyli poszukiwanie i wykorzystywanie nowych okazji do zaspokajania ludzkich pragnień i potrzeb. Drucker twierdzi, że kraje wkraczające w wolny rynek muszą zrozumieć, że "zarządzanie będzie bardziej potrzebne i wywrze większy wpływ na małą firmę niż na wielką". Ta świadomość przebija się jednak z trudem w krajach, takich jak Polska. Stanisław Rakowicz, prezes Towarzystwa Naukowego Organizacji i Kierownictwa w grudniu ub. roku, oświadczył, że zarządzanie jest umiejętnością tym przydatniejszą "im szczebel zarządzania jest wyższy, a organizacja większa, natomiast teoria i pewne uniwersalne rozwiązania są potrzebne w minimalnym stopniu prywatnemu przedsiębiorcy prowadzącemu np. małą rodzinną firmę". Z takimi poglądami nie mamy co stawać do światowej konkurencji, nie mamy po co wyglądać rewolucji informatycznej. Bez zarządzania przedsiębiorczego nie będziemy umieli zastosować narzędzi, które ona oferuje.

Klient u władzy

Pierwsza najbardziej podstawowa zasada nowoczesnego marketingu brzmi: klient kupując jakiś produkt płaci za korzyść, jaką z posiadania tego produktu wyniesie. Klient nie interesuje się pomysłami i intencjami producenta. Za nie nie zapłaci. Jeśli dotychczas jakikolwiek przedsiębiorca nie zrozumiał, że bez przestrzegania tej zasady nie zdobędzie klientów, nie utrzyma się na rynku, to nowa ekonomia na pewno mu to brutalnie uświadomi. Nadchodzące dziesięciolecia to będzie okres niepodzielnej władzy konsumentów. Są doskonale poinformowani, coraz lepiej zorganizowani i świadomi zażartej konkurencji między producentami. Tymczasem sami informatycy, którzy przecież po części stworzyli władzę konsumentów dostarczając im narzędzi do zdobywania wiadomości o producentach i produktach, stowarzyszania się, zdają się o tym zapominać. Informatycy pracują sami dla siebie, dla innych informatyków, a nie dla księgowych, menedżerów, dziennikarzy czy magazynierów. Stefan Bratkowski twierdzi: "Mamy wspaniałych informatyków. Ich mózgi to nasz przyczółek do kapitalizmu XXI wieku. Ale oni nie znają rynku swojego klienta. Nie ma przełożenia między ich umiejętnościami a potrzebami konsumentów używających wytworów ich pracy". W świecie też znalezienie tego przełożenia nie jest sprawą łatwą. Jeśli jakiejś firmie z tej branży to się uda, to opisuje się ją jako wzór, wyjątek. Tak jest np. z firmą INTUIT, amerykańskim producentem oprogramowania do komputerów osobistych. Wprowadzenie na rynek programu Quiken poprzedziło badanie potrzeb setek potencjalnych klientów. Prezes firmy, J. Cook twierdzi, że obserwując użytkowników podczas pracy przy komputerach, śledził każde drgnienie ich powiek. Wszystko po to, aby następna wersja programu była odrobinę bardziej przyjazna użytkownikowi. Sprzedaż programu podwaja się co roku, a jego nabywcami są w jednej trzeciej ludzie, którym został on polecony przez znajomych, którzy już z programem zdążyli się zaznajomić i docenić jego zalety.

Umiędzynarodowiona klasa średnia

A jest o kogo się bić. Liczna cennych, bo zamożnych konsumentów będzie w najbliższych latach gwałtownie rosnąć na całym świecie. Kapitalizm nie respektujący żadnych granic wytwarza liczną zamożną warstwę profesjonalistów na dobrą sprawę bez ojczyzny, za to lojalnych wobec firmy. Równie dobrze czują się w Bonn, jak w Santiago czy Tajpei. Do starej zasłużonej klasy średniej dołączą miliony dobrze wyedukowanych, świadomych swoich potrzeb i swojej wartości menedżerów i przedsiębiorców z Azji, Europy Wschodniej, Ameryki Łacińskiej. Oblicza się, że w samej Azji liczebność klasy średniej wzrośnie z 250 mln obecnie do 750 mln w 2010 roku. Ci wszyscy ludzie potrzebują dobrych samochodów, telefonów, komputerów, garniturów i długopisów, dobrych systemów edukacji i ochrony zdrowia, dobrych połączeń lotniczych i sieci komputerowych. Nakręcają koniunkturę dla następnej grupy biznesmenów i specjalistów, którzy za kilkanaście lat dołączą do tej elity i dadzą szansę następnym pokoleniom przedsiębiorców zaspokajających ich potrzeby.

Potęga intelektu

Gwałtowny wzrost liczby specjalistów, inżynierów, menedżerów zdolnych działać w każdych warunkach, w najwyższym napięciu, w atmosferze ryzyka i niezwykle ostrej konkurencji jest możliwy przede wszystkim dzięki ogromnemu wysiłkowi edukacyjnemu państw zarówno rozwiniętego kapitalizmu, jak i tych które dopiero budują wolny rynek. Edukacja jest wytrychem do nowoczesnego, bogatego świata dla tych państw, których nie stać na kosztowne powielanie rozwoju Stanów Zjednoczonych czy W. Brytanii, nie stać na budowanie tej infrastruktury przemysłowej, którą musiały zbudować te państwa, ale która dzisiaj dewaluuje się i ustępuje miejsca pomysłowości, innowacyjności, twórczym instynktom pracownika i menedżera. To jest kapitał nowej ekonomii. Wszystkie wyzwania globalnego kapitalizmu są do podjęcia jedynie wówczas, gdy im sprosta ludzki umysł. A kto w dzisiejszym świecie może tworzyć elitę intelektualną o tak szerokich horyzontach? Marvin Minsky uznawany za ojca rewolucji informatycznej i twórcę "sztucznej inteligencji" zwraca uwagę, że połowa jego studentów w Massachusetts Institute of Technology jest pochodzenia azjatyckiego, a druga połowa to prawie w całości studenci pochodzenia żydowskiego. Ta druga połowa wywodzi się z dawnych środowisk żydowskich Europy Środkowej. Była to kultura, która szczególnie ceniła studia, badania i rozwiązywanie problemów globalnie. Było to także środowisko chętne do kwestionowania zastanych porządków. Niestety, jak twierdzi Minsky te środowiska i ta kultura zanikła. Tymczasem Japończycy przeżywają kryzys możliwości, a poza tym, choć są zdolni i chętni do nauki, to jednak są bardzo konserwatywni. Nowe elity intelektualne są więc dopiero w trakcie stawania się. Spośród wielu ośrodków intelektualnych jeszcze nie sposóB wytropić te, które w gospodarce informatycznej będą wiodły prym.

Nowe wyzwania

Nowe rynki, postępy w telekomunikacji, nowe źródła wiedzy i nowe źródła wykwalifikowanej siły roboczej zmuszają biznes do szukania nowej efektywnej formuły. Wydaje się, że model obowiązujący w najbliższych latach będzie łączył zachodni styl księgowania i kontroli finansów z japońskim rygorystycznym stylem pracy zespołowej oraz z najważniejszymi elementami lokalnej specyfiki gospodarczej i społecznej.

Wyzwania, które stoją przed krajami rozwijającymi się, takimi jak Polska, są wiele prostsze i bardziej podstawowe. Musimy przede wszystkim zbudować kadrę wykształconych specjalistów zdolnych przyswoić gospodarce zaawansowane technologie, następnie sprowadzić na krajowy grunt zaawansowane technologie przyzwalając na zagraniczne inwestycje, po trzecie zbudować infrastrukturę informatyczną i telekomunikacyjną, a wreszcie nie marnować pieniędzy na projekty bardzo ambitne, ale zupełnie nierealne, np. zapewnienie samowystarczalności w komputerach osobistych. (Taki błąd popełniła Brazylia. Dzisiaj musi go naprawiać.) Wtedy mamy szanse uczestniczyć w informatycznej gospodarce bez granic.

Innowacyjność, przedsiębiorczość, poczucie koniunktury, waleczność i skłonność do rywalizacji, czyli stare swojskie wartości Zachodu kultywowane przez klasę średnią, ożywiają na nowo na rubieżach starego kapitalizmu, w krajach rodzącego się wolnego rynku".

Business Week

Zdaniem Petera Druckera co najmniej do końca wieku przemysły wysokiej techniki nie stworzą więcej nowych miejsc pracy niż utracą przemysły oparte na starych technologiach.

Nowe zastosowania zarządzania, czyli to co przyniosło Ameryce sukces i zamożność, to małe firmy, instytucje pozagospodarcze, czyli oświata, ochrona zdrowia oraz innowacje, czyli poszukiwanie i wykorzystywanie nowych okazji do zaspokajania ludzkich pragnień i potrzeb.

Stefan Bratkowski twierdzi: "Mamy wspaniałych informatyków. Ich mózgi to nasz przyczółek do kapitalizmu XXI wieku. Ale oni nie znają rynku swojego klienta. Nie ma przełożenia między ich umiejętnościami a potrzebami konsumentów używających wytworów ich pracy".

Edukacja jest wytrychem do nowoczesnego, bogatego świata dla tych państw, których nie stać na kosztowne powielanie rozwoju Stanów Zjednoczonych czy W. Brytanii, nie stać na budowanie tej infrastruktury przemysłowej, którą musiały zbudować te państwa.

Model obowiązujący w najbliższych latach będzie łączył zachodni styl księgowania i kontroli finansów z japońskim rygorystycznym stylem pracy zespołowej oraz z najważniejszymi elementami lokalnej specyfiki gospodarczej i społecznej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200