Sieci na miarę XXI wieku
- Computerworld,
- 16.01.1995
Producenci oprogramowania zarządzającego siecią usilnie pracują nad platformami zdolnymi obsłużyć więcej niż 50 tys. węzłów. "Ale po co? - głowią się praktycy - skoro jedynie kilku użytkowników operuje na tak dużą skalę".
Producenci oprogramowania zarządzającego siecią usilnie pracują nad platformami zdolnymi obsłużyć więcej niż 50 tys. węzłów. "Ale po co? - głowią się praktycy - skoro jedynie kilku użytkowników operuje na tak dużą skalę".
Analitycy rynku w dalszym ciągu twierdzą jednak, że potencjalna wielkość platformy jest często brana pod uwagę przy jej zakupie. Specjaliści z Tivoli Systems są zdania, że Tivoli Management System jest w stanie przekroczyć granicę 50 tys. węzłów. Dla połączonych sił Hewlett-Packarda i NetLabs liczba ta wynosi już 80 tys. Tyle są w stanie wspólnie obsługiwać platformy OpenView i NerveCenter.
Dla większości użytkowników zdolność systemu do zarządzania dużą liczbą węzłów jest raczej gwarantem bezpieczeństwa niż fizyczną potrzebą. Chociaż jedynie kilku z nich przekracza na co dzień liczbę 10 tys., to nie chcieliby, aby liczba węzłów była wąskim gardłem dla ich systemu.
Zdaniem amerykańskich firm konsultingowych jedynie 10% sieci na świecie potrzebuje systemu zarządzającego przynajmniej 80 tys. węzłów. Większość użytkowników potwierdza to spostrzeżenie. Ich zdaniem każdy biznes potrzebuje własnej wyspecjalizowanej sieci. Próby ich połączenia dają sytuację, w której niewielu użytkowników zaangażowanych jest w proces międzysieciowego przesyłania danych.
Producenci nie tracą jednak nadziei. Przekonani są, że tak naprawdę większość użytkowników marzy o systemie obsługującym większe sieci mniejszymi zespołami ludzi. Ideałem producenta byłby tu samonapędzający się system, w którym poszczególne domeny są na tyle samowystarczalne, że jedynie nikły procent zadań kierowany jest do głównego ośrodka z centralną konsolą.
Na dłuższą metę taka filozofia szeregu wyspecjalizowanych domen (agentów) jest bardziej efektywna, niż stała obecność eksperta, czuwającego nad platformą. Takie systemy - obsługujące niewyobrażalną liczbę komputerów - nie dają się jednak podporządkować żadnej regule. Na koniec wyjątki w pracy systemu przestają potwierdzać regułę i cała sieć się wali.